~*~
21/23
stycznia 2000r.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie dane mi kochać.
A skąd ta myśl? Bo ja od początku wiedziałem, że
jestem inny niż pozostali moi rówieśnicy. Chłopcy ganiali za dziewczętami, a
mnie one nigdy nie interesowały. Udawałem, że jest inaczej, ale… nie mogłem
poradzić, że byłem odmieńcem. Różniący się od pozostałych, zadający sobie wciąż
pytanie: "Czy to źle, że wolę chłopców?"
Kiedy miałem siedemnaście lat, poznałem kogoś, kto
również był taki jak ja. Poczułem ulgę na sercu, że wszystko ze mną w porządku. Enre – to z nim przeżyłem pierwsze pocałunki, pierwsze
pieszczoty. Nie była to miłość, lecz niewinna przygoda – w końcu poznałem smak
tego, czego naprawdę pragnąłem.
Mawiało się, że pierwszego kochanka pamiętało się do
końca życia, bo pierwszy raz oddawało się komuś duszę i ciało. Było w tym dużo
racji. Enre utkwił w mojej pamięci aż po dziś dzień i, gdybym spotkał go dziś
na swojej drodze, podziękowałbym chłopakowi, że dzięki niemu nie wyparłem się
tego, kim rzeczywiście jestem.
Na początku, gdy poznałem Sollyna, bałem mu się
powiedzieć prawdę o sobie. Nie chciałem, by mnie odrzucił z powodu mojej
odmiennej orientacji, dlatego milczałem. I z każdym dniem moje serce krwawiło, kiedy uświadamiałem sobie, jakim niezwykłym wampirem był Sollyn. Zakochałem się w
nim, zanim on zdał sobie sprawę, co tak naprawdę do mnie czuł. Czekałem. Nie
naciskałem. Patrzyłem, jak sam otwierał się na uczucie, które tak mocno go
przerażało. Sollyn nie przypuszczał, że mógł poczuć coś do mężczyzny.
Interesował się kobietami, więc świadomość, że powoli się we mnie zakochiwał,
było dla niego nowością. Wtedy uzmysłowił sobie, że jest biseksualny…
Z początku trudno mi było otworzyć się przed Sollynem,
ale podczas polowań Nasir wielokrotnie namawiał mnie, abym wyznał Anglikowi, co
czuję, i nie bał się miłości.
– To nie jest dobre tak tłumić swoje uczucia –
powiedział wtedy do mnie Nasir. – Ja powiedziałem Agronowi, co do niego
czuję, i ty też powinieneś otworzyć serce przed Sollynem.
Pomimo rady Nasira, i tak nie musiałem tego robić.
Sollyn wyznał mi miłość, zanim ja zdołałem wykrzesać z siebie zdanie, tym samym całkowicie
przekraczając granicę. Zostaliśmy kochankami. Uczucie kiełkowało z każdym dniem, a świadomość tego,
że mam go przy sobie żywego… Ach, słowa, które kreślę teraz piórem nie oddadzą
w pełni tego, co do niego czuję…
Po przebudzeniu, kiedy próbowałem powrócić do
rzeczywistego świata, do tych pięknych chwil spędzonych z ukochanym, Sollyn
odepchnął mnie z powodu mojego osłabienia. Obiecał mi jednak, że jak tylko
nabiorę sił, nie wypuści mnie z rąk… no i dotrzymał słowa. Poddałem się
przyjemności, by nie myśleć o swoim poczuciu winy, że to przeze mnie Aaron
zginął. Pocałunki Sollyna, jak i jego dotyk dłoni na skórze koił moje
niespokojne myśli.
– Dziękuję – oznajmiłem, uśmiechając się do niego
pogodnie. Leżeliśmy oboje na boku, więc bez problemu mogłem spoglądać w
jego błękitne tęczówki.
– Nie musisz mi dziękować za każdym razem, gdy
uprawiamy seks – zaśmiał się Sollyn.
– Robię to cały czas? – zapytałem zdziwiony.
– Zazwyczaj. – Patrzył na mnie
uważnie, po czym przybliżył się i złożył na moich wargach krótki
pocałunek. – Zastanawiam się, dlaczego?
– Sam nie wiem. – Wzruszyłem ramionami.
– Czy to ma związek z tym, że jestem biseksualny? Że
mogę kiedyś spotkać jakąś wampirzycę i cię opuścić?
– Nie – zaprzeczyłem szybko. Sollyn jednak spojrzał na
mnie zaintrygowany. Widok jego niebieskich oczu sprawiło, że westchnąłem
bezradny. – Może odrobinę – uśmiechnąłem się, a on odwzajemnił gest, kręcąc
przy tym głową. – Nie wiesz, jak to jest, słuchając o twoich byłych
partnerkach. A może ja jestem tylko twoją przygodą i chciałeś zobaczyć, jak to
jest z mężczyzną, co?
– Nie przeczę, chciałem wiedzieć, jak to jest –
zaśmiał się. Dla mnie jednak nie było to zabawne. Kiedy Sollyn zauważył mój
smutek, westchnął głęboko. – Mike, nie masz żadnych powodów do obaw. Kocham cię
i nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek pokochał kogoś tak równie mocno jak
ciebie – wyznał, po czym pocałował mnie w usta, długo i namiętnie. Jego słowa
całkowicie mnie rozluźniły i sprawiły, że po policzku popłynęły mi krwawe łzy –
po raz pierwszy były to łzy wzruszenia.
– Wybacz – powiedziałem, kładąc się na plecach.
Wierzchem dłoni zmyłem krew z policzków. – Nikt jeszcze nie powiedział mi
takich… pięknych słów – uśmiechnąłem się, patrząc na niego z ukosa.
– Szczerze mówiąc, sam się zaskakuję – zaśmiał się
Sollyn.
___
Mike przerwał
pisanie, by ochłonąć, ale zdał sobie sprawę,
że dzisiaj już i tak nie da rady nic więcej napisać. Odłożył długopis do metalowego kubka,
zamknął notatnik i schował go do szuflady. Westchnął głęboko, spoglądając na
łóżko, które zostało idealnie posłane granatową pościelą. Zazwyczaj widział tam
czytającego Sollyna, ale wczoraj wyruszył do Chin z Agrypinem i Agronem, więc
miejsce było puste. Nie wiedział, czy to szaleństwo, ale… tęsknił za nim.
Nigdy oboje nie rozłączali się na tak długo, dlatego Mike chciał wyruszyć razem z nimi,
ale przywódcza klanu mu zabronił. Grek obawiał się, że nie był jeszcze wystarczająco
mocny, by stawić czoło sprzymierzeńcom Charwicha. Węgier musiał nabrać sił; a
gdy będzie w pełni sprawy, z pewnością Agrypin zabierze go na kolejną misję.
I tak
musiał parę dni wytrzymać bez Sollyna. Minął dopiero jeden dzień, a on nie
wiedział, co z sobą zrobić. Obiecał jednak Nairze, że namaluje dla niej i jej męża
obraz, więc postanowił ten czas spędzić w pracowni. W schronie tylko on
potrafił malować, więc Archie urządził mu jeden z pustych pokoi – znajdował się
nieopodal biblioteki – aby Mike mógł w ciszy oddać się artystycznym
uniesieniom.
Pracownia
Mika była średnia. Podłoga wyłożona biało-czarną mozaiką, a ściany zostały
pomalowane szarą farbą. Szkot nic z nimi nie kombinował, bo wiedział, że Węgier
będzie na nich wieszał swoje świeże prace. Po prawej stronie komnaty stała duża
meblościanka, w której Mike trzymał swoje narzędzia do pracy: płótna, farby,
ołówki, kredki, pędzle, ścierki, palety, itp. Natomiast na samym środku stała
sztaluga, a obok niej dwa małe okrągłe krzesła.
Mike
podszedł do stanowiska pracy i spojrzał na swój rozpoczęty obraz. Na razie na
płótnie po lewej stronie znajdowała się wierzba oraz niedokończona czarna
ławka, która znajdowała się na samym środku. Chciał, aby obraz dla Nairy i
Agrypina był wyjątkowy, dlatego postanowił namalować właśnie to konkretne
drzewo, które przypominało Grekom ich potomków. Na ławce miał zamiar umieścić
kobietę i mężczyznę, trzymających się za ręce. Parę otoczą w oddali doliny oraz
płynąca rzeka, a na łące, obok wierzby, namaluje dziewczynkę – córkę pary – która
będzie kucała i przyglądała się czerwonej stokrotce.
Miał taką
wizję obrazu, więc postanowił zabrać się do pracy. Nałożył na paletę
odpowiednie kolory, po czym zanurzył pędzel w czarną barwę. Wyłączył całkowicie
swoje myśli i skupił się na malowaniu.
Po godzinie
czasu dzieło było niemal skończone. Na płótnie znajdowało się wszystko, co
pragnął umieścić. Kiedy kończył malować sukienkę dziewczynki, uniósł pędzel do góry,
przygryzając dolną wargę – brakowało mu tu czegoś. Po chwili olśniło go i,
nabierając odpowiednie kolory, dorysował na stokrotce motyla z niebieskimi
skrzydłami. Mike uśmiechnął się, bowiem teraz wyglądało, jakby dziecko
zafascynowało się małym zwierzęciem. Na samym końcu wampir zanurzył pędzel w
czarnej mazi, aby na dole w prawym rogu umieścić swoje imię – na znak, że
dzieło było jego.
Obraz był
gotowy. Miał jeszcze zamiar z tyłu napisać dedykację dla Nairy i Agrypina, ale
musiał poczekać, aż płótno całkowicie wyschnie.
Niebawem
opuścił pracownie. Poszedł do pokoju się przebrać w czyste ubrania i umyć ręce
z farby. A widząc, że na zegarze była ósma rano, postanowił odpocząć i
zdrzemnąć się na parę godzin.
~*~
Sollyn
wrócił dwa dni później. Mike ucieszył się, kiedy zobaczył ukochanego w ich
komnacie. Przytulił go mocno, na co jego partner odwzajemnił uścisk również z
wielkim zapałem. Potem przywarł do warg Anglika, całując z wielką pasją.
– Naprawdę
tęskniłeś – uśmiechnął się Sollyn, z trudem przerywając pocałunek.
– Yamar się
wygadał – burknął Mike, na co on kiwnął delikatnie głową.
– Bardzo
mnie to cieszy, bo ja również tęskniłem. Było mi strasznie dziwnie, że nie
miałem cię w zasięgu ręki.
– Jak
wyprawa do Chin?
– Udała się,
ale o tym opowiem ci później, teraz chciałbym porozmawiać o nas – rzekł Sollyn, po czym wziął Mika za rękę i
poprowadził w stronę łóżka, na którym obaj usiedli. – Nie wiem, czy wiesz, ale…
podczas podróży Agrypin oznajmił, że Jose postanowił oświadczyć się Sonii.
– Tak, wiem
o tym, Naira wspominała – przytaknął Węgier. – Choć nie wiem, co to ma
wspólnego z nami?
– Mike,
zastanawiałem się, analizowałem wszystkie za i przeciw, a potem dotarło do
mnie, że tu wcale nie ma się nad czym zastanawiać. Ja po prostu chcę…
Sollyn
zamilkł, uważnie przyglądając się partnerowi.
Po chwili
do Mika dotarło, o co Anglik zamierzał go zapytać. Na jego twarzy
pojawiło się lekkie zamieszanie, bo nie wiedział, co o tym sądzić. Miał zamiar
coś powiedzieć, ale Sollyn mu przerwał:
– Zanim
powiesz, że to szaleństwo, pozwól mi powiedzieć jedną rzecz. – Anglik spojrzał
na Węgra badawczo, ujmując mocniej jego dłonie w swoje. Po chwili oznajmił: –
Kocham cię, Mike. I nie sądzę, abym kiedykolwiek spotkał na swojej drodze
osobę, którą mógłbym obdarzyć takim uczuciem, jakim darzę ciebie. Chcę
udowodnić ci, jak bardzo mi na tobie zależy. Wiem, że oświadczyny powinny
wyglądać nieco inaczej – zmieszał się, uśmiechając się szeroko. – Powinienem
przyjść z kwiatami i pierścionkiem. Może mam uklęknąć?
– Nie! – rzekł stanowczo Mike, powstrzymując swojego partnera od tego czynu.
– Po prostu, trochę mnie zaskoczyłeś i nie wiem, co odpowiedzieć.
– Masz trzy
opcje do wyboru – uśmiechnął się Sollyn. – Tak… Nie… Nie wiem…
Mike spojrzał
na Sollyna radośnie. Wyznanie partnera były dla niego wszystkim – miodem na
jego uszy. I analizując słowa Anglika, doszedł do wniosku, że on również czuł
to samo. Kochał go całym sercem i chciał być z nim po wieczność.
– Proszę,
odpowiedz coś w końcu – odezwał się po chwili Sollyn, na co Węgier uśmiechnął
się do niego szeroko. – Wyjdziesz za mnie?
– Kocham
cię – powiedział Mike, patrząc głęboko w oczy ukochanego. Wyswobodził ręce z
ucisku partnera i położył je na policzkach Anglika, który pod wpływem jego
dotyku drgnął delikatnie. – I tak, wyjdę za ciebie.
Sollyn odetchnął z ulgą i uśmiechnął się w
stronę Mika. Przybliżył się do niego i złożył na jego ustach słodki pocałunek.
Poddali się pieszczocie, całując się namiętnie i z wielką pasją. Mike poczuł,
jak ręce partnera przez chwilę gniotła jego białą koszulę, aby potem mógł podnieść
ją i zacząć wędrówkę dłońmi po jego kręgosłupie. Węgier zadrżał pod wpływem
dotyku Anglika.
– Nawet nie
masz pojęcia, jakim uczyniłeś mnie szczęściarzem – wyznał Sollyn, kiedy na
chwilę przestał go całować, aby nabrać tchu. Ręce Anglika wciąż spoczywały na
nagich plecach Węgra. – Mam jednak prośbę. Nie mówmy na razie nikomu o naszych
zaręczynach. W zasadzie Sonia jeszcze nie jest niczego świadoma, ale wiem, że
gdyby o nas się dowiedziała, chciałaby podwójnego ślubu, a ja nie chcę jej popsuć
tak ważnego dnia. Ogłosimy to po ich zaślubinach, dobrze?
– Sekretne
zaręczyny – rzekł z uśmiechem Mike. – Podoba mi się.
Sollyn
uśmiechnął się do partnera szeroko, przygryzając lekko dolną wargę, po czym
wyswobodził ręce spod koszuli Mika, aby zacząć ją ściągać. Nie spieszył się.
Rozpinał powoli jeden guzik za drugim, a gdy dotarł do ostatniego, przejechał
dłońmi po klatce piersiowej Mika, który po wpływem jego dotyku zamknął oczy i
westchnął głęboko. Anglik zjechał w dół, dotykając jego brzucha i pępka. Zdjął jego koszulę, która wylądowała na
ziemi, po czym zwinnym ruchem położył go na plecach, siadając na nim okrakiem. Zaczął
ściągać z siebie marynarę, kamizelkę i koszulę, a Mike obserwował partnera z
wielką uwagą – językiem zwilżył swoje wargi, kiedy zobaczył nagą pierś ukochanego. Chciał przejechać palcami po klatce piersiowej Anglika, ale ten
udaremnił czyn, splatając jego dłonie ze swoimi. Mike poczuł na ustach oddech
ukochanego, przez co zadrżał niespokojnie, po czym wychylił głowę do przodu,
żeby pocałować partnera. Sollyn jednak odchylił się do tyłu, gdy Węgier o mały
włos nie dotknął jego warg – uśmiech nie schodził mu z ust. Droczył się z nim.
Wkrótce
Sollyn pocałował go, ale nie w usta tylko w szyję. Potem musnął delikatnie
wargami jego obojczyk, mostek, schodząc coraz to niżej, a kiedy dotarł do
podbrzusza, Mike poczuł, jak krew w jego żyłach zaczęła mocno pulsować.
Potem
Anglik zrobił coś, czego Węgier się nie spodziewał. Sollyn przejechał pazurem
tuż pod jego prawą piersią, rozcinając skórę, z której zaczęła sączyć się
szkarłatna posoka – zaczął zlizywać ją językiem. Potem przywarł do rany, pijąc
zachłannie jego krew. Mike westchnął głośno, czując we wnętrzu ogień, a zarazem
niewielkie ukłucie, bo zęby Anglika przywarte były do niego skóry. Nie przejął
się jednak bólem fizycznym, bardziej skupił się na doznaniu, jakiego odkrył –
było tak przyjemnie.
Sollyn
oderwał się od jego skóry, a Mike zobaczył na jego ustach czerwoną posokę. Anglik
oblizał kilkakrotnie wargi, oddychając głęboko, i na moment zamknął oczy, żeby
nasycić się smakiem jego krwi. Po chwili znów się pochylił i przywarł mocno tym
razem do jego ust, całując namiętnie. Węgier poddał się całkowicie pieszczocie,
czując na wagach swoją krew. Dłońmi dotykał jego nagich pleców, tworząc na
skórze różne zawijasy. Potem, nie mogąc się powstrzymać, zjechał niżej… pod
spodnie Anglika. Kiedy sięgnął do jego pośladków, Sollyn zamruczał, mocniej
wbijając się w jego usta, a następnie oderwał się od niego. Mike wyswobodził
ręce spod materiału – i chciał już rozpiąć jego rozporek u spodni, ale ten znów
pokrzyżował mu plany. W co on pogrywa?
– Nie tak
szybko, kochany – powiedział Sollyn, posyłając do niego figlarny uśmiech.
– Przed chwilą
piłeś moją krew, coś mi się należy – zbuntował się Mike.
– Nie teraz
– rzekł tajemniczo Anglik, który zgarnął z ziemi swoją koszulę.
– Chyba nie
chcesz się teraz ubiera… Co ty robisz?!
Sollyn
zwinnym ruchem ścisnął jego ręce materiałem i zawiązał do ramy łóżka.
– To na wypadek,
gdybyś był niegrzeczny.
– Sprawiasz
wrażenie, jakbyś już kogoś przywiązywał do łóżka – zaśmiał się Mike.
– Kiedy byłem
na studiach, robiło się wiele dziwnych rzeczy.
– Nawet
będąc studentem historii?
– Dostanie
ci się za to!
Mike
przybrał niewinną minę, a po chwili uśmiechnął się szeroko, czekając cierpliwie
na ruch Sollyna. W zasadzie mógł bez problemu wydostać ręce z materiału, ale
nigdy jeszcze czegoś takiego nie doświadczył, a on był gotów przeżyć różne
eksperymenty. Nie bał się wyzwań i najwyraźniej Anglik również.
Niebawem
Sollyn zdjął z niego i z siebie resztę ubrań, a potem uklęknął nagi pomiędzy
nogami Mika. Pocałował go namiętnie w usta, przywierając do niego całym ciałem. Rozkosz rosła z każdą chwilą, kiedy Anglik zaczął błądzić ślepo po jego skórze. Nie panował nad
jękami, a jego ręce zaczęły nerwowo wyswobadzać się z pętli materiału. I nie
wytrzymał, gdy usta Sollyna dotknęły jego podbrzusza, i zniżały się coraz niżej…
Mike
szarpnął dłońmi i wydostał się z uścisku, a rozdarty materiał znalazł się na
ziemi. Jego ręce znalazły się na czarnej czuprynie partnera, rozkoszując się
doznaniami, jakie doświadczał w tej chwili – jak Sollyn doprowadzał go do
szaleństwa. Oddychał głęboko, czując ciepło w środku, po czym jęknął
rozkosznie, gdy poczuł dłonie Anglika na biodrach.
Zatracili
się obaj w błogiej namiętności…
Po bardzo długiej
chwili Sollyn opadł na poduszki, kładąc się po lewej stronie Mika, i przykrył
ich nagie ciała pod kołdrą. Przez chwilę obaj milczeli, by nabrać tchu po –
zdaniem Mika – udanym wręcz seksie.
– Rozdarłeś
mi koszulę – odezwał się Sollyn, oddychając jeszcze niespokojnie. Przekręcił
głowę w prawą stronę, żeby spojrzeć na partnera.
– To twoja
wina – zaśmiał się Mike, spoglądając w niebieskie oczy ukochanego. –
Doprowadzasz mnie do szaleństwa, wiesz o tym?
–
Wzajemnie.
Anglik ujął
jego dłoń w swoją, po czym przygryzł dolną wargę, delektując się widokiem Mika
– ten również nie pozostawał mu dłużny i spoglądał na Sollyna uważnie, co
chwilę zwilżając językiem usta.
– Kocham
cię, Mike.
– Też cię
kocham, Sollyn.
___
Wiem, post jest... dziwny, prawda? Miałam nawet go nie publikować, ale chciałam Wam ukazać malującego Mika. Wygląda to dziwnie ze sceną zaręczyn, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. A co do sceny łóżkowej, cóż... nie mogłam się powstrzymać :)
Za tydzień Epilog...
* Cytat na sygnaturze pochodzi z piosenki Adama Lamberta - "Underground"
Za tydzień Epilog...
* Cytat na sygnaturze pochodzi z piosenki Adama Lamberta - "Underground"
Oni wszyscy sobie podjerzanje dobrze układają koniec końców zycia :D
OdpowiedzUsuńA tak, może z pozoru tak wyglądać. Gdy wojna z Charwichem się zakończyła, w życiu wampirów jest trochę luzu...
UsuńAle czy na pewno? ;)
Dziękuję ślicznie za komentarz :*