„Nie potrafię cię odciąć w mojej krwi. Chcę cię, potrzebuję cię.”
Adam Lambert – „Undregound”
Rok 1998r.
Yamar
zaprowadził mnie i Mike’a do komnat, w których mogliśmy odpocząć. Zdziwiło nas
to, że pomieszczenia wyglądały normalnie; łóżko, biurko, dwa krzesła oraz
szafa, bez żadnych trumien. Każdy wampir mógł poczuć się jak w prawdziwym domu.
Mieliśmy mieć osobne pokoje, lecz od razu oznajmiłem, że chcemy tylko jeden. Kiedy
to powiedziałem, na twarzy Yamara dostrzegłem cień uśmiechu.
– Mam
rozumieć, że jesteście razem? – zapytał, chcąc mieć pewność. – Nie krępujcie
się, możecie nam powiedzieć, to normalne, jeśli…
– Nie… To znaczy… My po prostu… – wymamrotałem
nieskładnie, co chwilę spoglądając na Mika. Za bardzo nie wiedziałem, co mu
odpowiedzieć. Nie umiałem sprecyzować, co nas dokładnie łączyło. Pocałunek był
ciekawy, przyprawiający o dreszcz, ale to tylko jeden pocałunek. Jednakże świadomość tego, że Mike byłby teraz w
innym pomieszczeniu sprawiała, że czułem niezadowolenie. Przyzwyczaiłem się, że
był blisko mnie.
Wzruszyliśmy
obydwoje ramionami.
Yamar nie
ciągnął dalej tematu, bo z pewnością zorientował się na jakim etapie rozwijała
się nasza relacja (podziękowałem mu w myślach za wyrozumiałość). Poprosił nas
byśmy czuli się tutaj swobodnie, a jak tylko wstaniemy, mieliśmy przyjść do głównego
holu. Aaron obiecał nam, że opowie nam o Charwichu.
Nie
mogliśmy uwierzyć, że nasz mentor był pierwszym wampirem. I że siał zagrożenie
nie tylko wampirzego, ale i dla ludzkiego życia. Chciał zostać panem całego
świata, by ludzie stali się jego niewolnikami. Uznałem to za szaleństwo.
Owszem, ludzka krew była dla nas ważna, ale potrafimy to egzystować. Byłem
wściekły na Charwicha, że mnie okłamał. Uczył, by pozostać martwy dla ludzi, a
sam planował zostać królem i panować nad śmiertelnikami. Mogłem go nie
posłuchać i pożegnać się z matką... powiedzieć jej, jak
bardzo ją kocham…
Lecz
niczego już nie zmienię.
Charwich musiał
być naprawdę potężny, skoro nawet podczas picia jego krwi nie zobaczyłem
żadnych wspomnień dotyczących pierwszych lat jego życia jako wampir. Choć jego okrucieństwo
nie zaskoczyło mnie w ogóle. Nie ukrywał się z tym, sam widziałem, jak zabija
niewinnych, nie czując przy tym żadnych wyrzutów sumienia.
I jeszcze ta sprawa z klątwą przeznaczenia.
Mike chodził cały czas przygaszony, kiedy usłyszał to z ust Aarona, nie chciał
w to uwierzyć. Uspokoiłem go, mówiąc, byśmy poczekali aż opowiedzą nam swoją
historię, wtedy na pewno wszystko się wyjaśni. Choć z niewiadomych mi przyczyn
w głębi duszy martwiłem się o Mika. Nie mieliśmy pojęcia, czego się
spodziewać.
Bez słowa
położyliśmy się na wygodnym łóżku. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie, bo
od dawna nie leżałem na czymś tak miękkim. Trumny, groty, a nawet łóżko na
naszej wyspie nie należały do aksamitnych miejsc. Tutaj materac był bardzo
miękki, a poduszki zostały wypełnione pierzami.
Mike ułożył
się blisko mnie, kładąc głowę na moim ramieniu, a swoją rękę położył na moim
brzuchu. Ja pozwoliłem na to, by moja ręka głaskała jego włosy.
– Co jest
między nami? – zapytał, przerywając niezręczne milczenie.
– Nie wiem
– odparłem, patrząc mu w oczy. – Ale bardzo podobał mi się nasz pocałunek.
Mike
uśmiechnął się do mnie. Zauważyłem, że walczył ze swoimi uczuciami,
zastanawiając się nad tym, co mi powiedzieć.
– Jesteś
dla mnie najważniejszą osobą w życiu – odezwał się. Jego słowa
spowodowały, że uśmiechnąłem się do niego szeroko. Usłyszałem je już wcześniej,
ale tylko w jego myślach, nigdy nie powiedział mi jeszcze tego na głos.
– Tego nie
mogę zaprzeczyć, skoro za wszelką cenę chciałeś uratować mój portret.
Mike
zaśmiał się, kładąc się na plecach, przez co nie obejmował mnie już w pasie.
Uniosłem głowę i oparłem się na lewym łokciu, żeby na niego spojrzeć. Przez
chwilę milczał, zamknął oczy, oddychając głęboko.
– Dla mnie
to nie był zwykły obraz – powiedział, po czym otworzył oczy. – Włożyłem w niego
wiele pasji i uczuć, i… nie wiem, czy będę zdolny raz jeszcze odtworzyć coś tak
realnego i pięknego.
– A ja w
ciebie wierzę – rzekłem zgodnie z prawdą. Zdałem sobie sprawę, że malując mój
portret, chciał wyrazić swoje uczucia do mnie. To, że zaczęło mu w danym
momencie na mnie zależeć. Cieszyło mnie to, że tak to wszystko traktował, ale
wierzyłem, że nasze uczucie ma dopiero swój początek. Oboje pokonaliśmy
pierwszy krok, wyznaliśmy sobie, co do siebie czujemy, chcąc poznać smak
nieznanego. – Myślę, że nasze uczucie dopiero się rozwija, Mike.
Położyłem
dłoń na jego policzku, głaszcząc kciukiem okolice pod jego lewym okiem.
Przybliżyłem się do Mika i musnąłem delikatnie jego wargi. Po chwili
zgłębiłem pieszczotę, wbijając się w jego usta z wielką zachłannością. Czułem,
jak krew mocno buzowała w moich żyłach, gdy pocałunek stawał się coraz to
bardziej namiętny. Był zdecydowanie lepszy, o wiele bardziej zmysłowy od
pierwszego pocałunku. Wiedziałem, że musiałem przestać go całować, lecz nie
potrafiłem. Chciałem być blisko niego.
Wkrótce
poczułem, jak ręce Mika powędrowały pod moją koszulę i dotknęły nagich pleców. Przyjemny dreszcz przeszedł przez mój kręgosłup, co pozwoliło mi na
to, by w końcu otrzeźwieć. Przerwałem pocałunek i położyłem się na placach,
czując jeszcze na sobie jego dotyk. Miałem nadzieję, że Mike nie gniewał się na
mnie, że to przerwałem. Uczucie, jakie do niego darzę, było dla mnie czymś
nowym. Nie chciałem jak na razie przekraczać kolejnych kroków.
Mike
ponownie przytulił się do mojego ramienia. Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja
już wiedziałem, że nie miał mi za złe, że przerwałem pocałunek.
~*~
Następnej
nocy Aaron wraz z Nairą i Agrypinem postanowili opowiedzieć nam historię o
pierwszym wampirze. Starałem się nie myśleć o tym, że Charwich był moim, jak i
Mika mentorem. Czułem, że nie bez powodu stworzył nas krwiopijcami. Miał
ukryty cel i wiedziałem, że ich opowieść spowoduje, że odkryję tę tajemnicę.
Pomieszczenie,
w którym się znaleźliśmy, było średniej wielkości, a ściany ozdobiono obrazami
znanych malarzy, a tuż obok stały gustowne krzesła. Aaron wspomniał, że w
tym miejscu odbywały się ciche spotkania, w których podejmowane były ważne
przez niego decyzje. Wzięliśmy po jednym krześle i usiedliśmy z Mikiem
naprzeciwko najstarszych wampirów.
– Zanim
dojdziemy do najważniejszego celu, w którym jest pokonanie Charwicha, musicie
poznać historię od samego początku. Od czasu, gdy Charwich był jeszcze
człowiekiem. Jestem jedynym wampirem, który może o tym opowiedzieć, ponieważ
żyliśmy w tych samych czasach… - urwał. Wyczułem w jego głosie smutek.
– Kim dla
ciebie był? – zapytałem. Czułem, że nie byli dla siebie zwykłymi ludźmi. Był…
– Charwich
jest moim bratem – odparł na jednym wydechu Aaron, kończąc moją myśl.
__
No wiesz Ty co! Kończyć w takim momencie?! To nie sprawiedliwe! No to się porobiło! Obawiam się, że nawet dowiadując się faktów o Charwich'u od jego brata to i tak pokonanie go może okazać się bardzo ciężkie.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powiem, że podziwiam Cię, że piszesz o relacjach homoseksualnych - to temat naprawdę kontrowersyjny i podejmowanie go wymaga naprawdę ogromnej odwagi!
Pozdrawiam :)
Czyli ich celem będzie pozbycie się brata Aarona? No nie wiem, jakoś bratobójstwo mi się nie uśmiecha. Charwich może mieć wiele haków na Aarona, w końcu jedna krew. Chociaż właśnie, jak to jest z tą krwią u wampirów? hehe
OdpowiedzUsuńMimo że niby właśnie te wampirze sprawy są tematem przewodnim i tym, co pcha akcję do przodu, to jednak i tak na pierwszym planie wyrasta relacja Mike'a i głównego bohatera. A ci są ze sobą coraz bliżej. Mimo że mam wrażenie, że jakoś się powstrzymują, to w końcu dali za wygraną, bo ile można tłumić emocje. To niezdrowe.
" Uznałem to za szaleństwo. Owszem, ludzka krew była dla nas ważna, ale potrafimy to egzystować." - nie mam pojęcia o co chodzi w tym zdaniu i co ma znaczyć to egzystowanie w takim kontekście :P
Bardzo zaskoczyło mnie to, że Charwich jest bratem Aarona, nie przypuszczałam, że wampiry będzie łączyła aż tak bliska więź. Od razu nasuwa mi się sporo pytań odnośnie tej kwestii, przez co jeszcze bardziej nie mogę doczekać się kolejnej części, w której mam nadzieję zostaną podane szczegóły.
OdpowiedzUsuńWidać, że relacja Sollyna i Mike'a coraz bardziej się pogłębia. Jednak sądziłam, że nie będą tłumić swoich uczuć i pójdą dalej, z drugiej jednak strony mają całą wieczność.
Pozdrawiam serdecznie :)
Przepraszam za tak wielkie opóznienie w dodaniu komentarza. Pamietam jak go pisałam, musiał sie nie dodać... Ach ten blogger. Widzę, ze powoli wchodzimy we wlasciwa akcję. Walka z Charwiczem nie bedzie łatwa, to wiadomo, ale zdziwiło mnie, ze jest on gratem tego, ktory chce z nim walczyć... Moze wiezy rodzinne jakos temu zapobiegną? Choc cos czuje,ze nadzieja matka głupich. Ciesze sie tez, ze miedzy para głównych bohaterow jest coraz lepiej ;) Zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie dostali osobnych pokojów. Po co by się mieli cofać, hę? Teraz pora na rozwijanie relacji, a nie chowanie głowy w piasek.
Czekam na konfrontację z Charwiczem, taką bezpośrednią. Będzie... ciekawie.
Bardzo podobała mi się scena na łóżku (Jezu, jak to w ogóle zabrzmiało...).
Jeszcze te więzy krwi, interesująca rodzinka... A może Aaron kłamie? Może Charwich jest tym dobrym a on złym? A może spiskują? Potrzebują do czegoś Sollyna albo Mike'a?
Miłego.
kot-z-maslem.blogspot.com