16 kwietnia 2015

Potterowskie: Konsekwencje

wrzesień 2022
Gdy Neville usłyszał krzyki uczniów, spojrzał w kierunku wydobywającego się hałasu. Z początku myślał, że naprawdę coś się poważnego stało –  ostatnie wydarzenia w świecie czarodziejskim nie prezentowały się najlepiej, więc wszystko mogło się wydarzyć. Mężczyzna westchnął ociężale, kiedy przekonał się, że to nie żadne niebezpieczeństwo, tylko ponowny żart jego wychowanków. Prawdę mówiąc miał już serdecznie dość tych wygłupów ze strony Jamesa, Freda i Hugona. Trochę żałował, że nie przywrócił tej trójki do pionu już rok temu, bo dowcipy, które robili Ślizgonom, przekraczały próg przyzwoitości.
Wielka Trójka postanowiła dzisiaj wysmarować wychowanków Domu Węża lepką, przeźroczystą substancją, której nie potrafił zidentyfikować. Czyżby miał tu do czynienia z jakimś klejem? Nie wiedział, i nawet nie chciał wiedzieć, co to było. Teraz postawił przed sobą jedyny cel: chłopcy w końcu musieli dorosnąć i przestać stroić sobie żarty. W tym roku im tego nie darował, jako opiekun Gryffindoru miał obowiązek zapanować nad tym chaosem.
Większość uczniów wniebogłosy wyśmiewała się z kawału Wielkiej Trójki. Tylko nieliczni patrzyli na to z niedowierzaniem. Oczywiście Ślizgonom nie było do śmiechu. Ich szaty, włosy i twarz zostały zaatakowane przez kleistą ciecz. Longbottom wraz z innymi nauczycielami pomogli uczniom doprowadzić się do porządku, a następnie oznajmił dyrektorce, że załatwi już tę sprawę z Gryfonami.
Potter! Weasley! Weasley! Do mojego gabinetu! Natychmiast! – wykrzyknął w ich stronę z wielkim oburzeniem. – Reszta na lekcje, migiem! – dodał, zwracając się do pozostałych uczniów.

Gryfoni posłusznie wstali z miejsc i poszli za nauczycielem. Neville zauważył, że mieli cały czas z tego wielką uciechę. Wiedział, że myśleli sobie o tym, że dostaną kolejny szlaban i będzie po sprawie. Niestety, tym razem nie zamierzał im dawać taryfy ulgowej, dlatego wyraz ich twarzy z pewnością się zmieni, gdy tylko usłyszą, co miał im do powiedzenia.
Gabinet profesora Longbottoma znajdował się na parterze. Nie potrzebował dużego pomieszczenia, wystarczył mu mały pokój, więc dyrektorka udostępniła mu jeden z niewielkich sal. Po wejściu do środka od razu rzucało się w oczy antyczne biurko oraz ozdobne krzesło. Po lewej stronie było okno, stąd miał dobry widok na szklarnie, natomiast po prawej znajdował się niewielki regał z książkami o roślinach. W całym wnętrzu dominowały odcienie ciemnej czerwieni, a podłoga wyłożona była dywanem z herbem Gryffindoru.
Przy jego biurku znajdowały się dwa krzesła dla gości, więc wyciągnął różdżkę i zamienił stary taboret, który stał w kącie, w mocne, solidne siedzenie. Stanął za biurkiem i spojrzał na wychowanków z powagą. Kazał im usiąść, po czym sam spoczął, mając teraz z nimi idealny kontakt wzrokowy.
Mam już tego dość, chłopcy – odezwał się, a jego ton był poważny. – Mam już tego dość, że tak gnębicie Ślizgonów.
Ale to tylko…
Nie chcę słyszeć, że był to tylko taki żart, Potter! – przerwał mu, podnosząc głos. James pod wpływem słów nauczyciela spuścił wzrok. – Dla mnie to nie są żarty, bo wasze dowcipy przekroczyły wszelką granicę. Znęcanie się nad tymi biednymi dzieciakami. Nie pomyśleliście może, że wśród Ślizgonów są osoby, które nie chcą mieć nic wspólnego z tym, co się wydarzyło dawno temu? Że są normalnymi uczniami, a nie dręczycielami? Powinienem był już rok temu zareagować, ale nie zrobiłem tego, bo wierzyłem, że tym razem dorośniecie. Szczególnie wy – zwrócił się do Jamesa i Freda. – Jesteście w ostatniej klasie. Powinniście pomyśleć nad swoją przyszłością, a nie zawracać sobie głowę dowcipami! – Uniósł głos. – W tamtym roku omal Gryffindor nie stracił tytułu, ponieważ ciągle traciliście punkty! Ale udało się tylko i wyłącznie dzięki Albusowi, bo złapał znicz w odpowiednim dla was momencie. I jakość nie umiem sobie przypomnieć, chłopcy, byście mu za to podziękowali!
Wyraz twarzy Gryfonów spoważniał. Longbottom miał nadzieję, że jego kazanie sprawi, że przemyślą swoje postępowanie. Żarty musiały się w końcu skończyć, tym bardziej, że za bramami Hogwartu nie działo się najlepiej. A poniesienie konsekwencji za złe zachowanie zapewne otworzy chłopcom szeroko oczy i przestaną stroić sobie żarty, które jego zdaniem nie były zabawne. Nie zamierzał pozwolić na to, by Gryffindor stał się domem młodych dręczycieli.
Musicie odbyć karę za ten… żart – odezwał się po chwili milczenia. Gryfonii spojrzeli na swojego opiekuna z uwagą. – Dostajecie szlaban, lecz nie taki na dwa tygodnie. Dostajecie go na dwa miesiące, od jutra, dzień w dzień stawiacie się u mnie o szóstej i będę wam przekazywał czynności do wykonywania.
James podniósł powoli rękę do góry. Profesor Longbottom pozwolił młodemu czarodziejowi zabrać głos.
Za niecały miesiąc mamy mecz z Puchonami, więc…
Więc radzę się zastanowić, kto w tym meczu was zastąpi, bo wy z pewnością się na niego nie wybieracie – zakończył za niego zdanie nauczyciel. – I radzę zastanowić się nad wyborem nowego kapitana, na treningi także was nie puszczę.
Chłopcy załamali się słowami opiekuna. Neville doskonale wiedział, ile znaczył dla nich Quidditch, dlatego miał nadzieje, że to będzie sroga nauczka za tak złe traktowanie innych. Longbottom zdawał sobie sprawę, że przez to mogła osłabnąć drużyna, ale robił to dla dobra sprawy. Jeśli Gryffindor przegra, będzie to dla nich lekcja na przyszłość.
I radzę nie robić do końca roku żadnych dowcipów na Ślizgonach. Jeżeli ponownie zrobicie taki numer, dostaniecie dożywotni zakaz uczestnictwa w meczach. – Na te słowa Gryfoni jeszcze bardziej się załamali, w szczególności Hugo, który na wieść o tym spochmurniał. – Coś nie tak, Hugonie?
Łatwo panu mówić, dożywotni zakaz – rzekł spokojnie. – Fred i James mają tylko rok, ja będę w Hogwarcie jeszcze trzy lata.
Dlatego żywię ogromną nadzieję, że ten rok będzie rokiem bez żadnych złośliwych dowcipów – zakomunikował. – Chyba wyraziłem się jasno co do tej kwestii. A teraz zmykajcie na lekcje.
Uczniowie wstali z miejsc, kierując się ku wyjściu. Neville zatrzymał na chwilę chłopców, mówiąc, że powiadomi rodziców o tym, co zrobili. Tymi słowami jeszcze bardziej przybił ich do muru.
Ale nie miał wyboru. Nie chciał, żeby jego wychowankowie byli postrzegani jako ci źli. Musieli się w końcu nauczyć, że żarty to nie do końca zabawa. Żywił nadzieję, że ta lekcja czegoś ich nauczy i przyznają, że postępowali niestosownie.
Neville westchnął ociężale i uśmiechnął się, zadowolony tym, co zrobił. Postanowił w swojej godzinnej przerwie napisać list do przyjaciół z wiadomościom o ponownym wybryku ich dzieci.
I oby to były już ostatnie takie listy z tak przykrymi informacjami.
___
Post został napisany pod wpływem oglądania drugiego sezonu Glee (czyli dość dawno). Kto ogląda serial, wie o czym mówię ;) Mam nadzieję…
P.S. Epilogu do "Odruch serca" postanowiłam nie publikować, bo nie nadawał się do czytania. Zakończyłam mini opowiadanie na miarę zakończenia, więc nie mam zarzutów. Dziękuję Wam ślicznie za miłe słowa w komentarzach. Tematyka była trudna, dlatego doceniam to, że się pojawialiście pod postami.

6 komentarzy:

  1. Żarty, żartami, ale trzeba znać umiar. To co jednych śmieszy, drugich niekoniecznie, a tutaj ich żart był niczym innym jak formą prześladowania, konsekwencję takiego zachowania trzeba ponieść!

    OdpowiedzUsuń
  2. HEh, każde pokolenie ma swoją taką "wielką trójkę" najwyraźniej :D Neville dobrze zrobił, co innego zrobić raz żart, który wtedy jest śmieszny, a co innego robić je cały czas i ze śmieszności przechodzić w bycie żałosnym. Dobrze, że tak im zrobił, to najsłuszniejsza decyzja! Gówniarzy trzeba krótko trzymać bo potem się rozpuszczą, hehehe xD
    Trochę mi się skojarzyło jak Neville w pierwszej części chciał zatrzymać Harry'ego, Rona i Hermionę żeby nie wymykali się po północy z dormitorium żeby nie tracili kolejnych punktów, haha. Ale tym razem był bardziej zdecydowany i w ogóle, no co tu dużo ukryć, lata minęły, dojrzał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mi się czytało potterowską miniaturkę :)
    To fajnie, że tym razem zamieniłaś role, pokazałaś, że Ślizgoni mogą być ofiarami, a Gryfoni dręczycielami. Zgadzam się z Neville'm - tym urwisom należy się nauczka. Oby te szlabany coś zmieniły :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam, że Neville bardzo dobrze postąpił, karząc Gryfonów w ten sposób, jak dla mnie mógłby nawet całkiem zakazać im gry w quidditcha, a nie tylko zawiesić na jeden mecz. Gryfoni powinni znać umiar w tym, co robią, szczególnie że w świecie czarodziejów James i Fred są już niemal dorośli. Szkoda, że Neville nie zareagował na takie zachowanie rok wcześniej, bo takich jak oni trzeba trzymać krótko i reagować od razu, nie czekać aż sami się zmienią. Miejmy nadzieję, że ten szlaban w końcu pomoże, a nie przyniesie odwrotnych skutków.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Dusiu:)
    Bardzo przyjemny fragment:) Wiesz, że ja lubię wszystko, co potterowskie:)
    Myślę, że Longbottom nigdy nie ukarałby w ten sposób syna Harryego i Ginny, ale to Twoja wyobraźnia, więc nie mogę tego oceniać. Po prostu, uważam, że jako wujek traktowałby ich z przymrużeniem oka:)
    Mam nadzieję, że będziesz wstawiać więcej potterowskich treści:)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. z powoedzeniem ten fragment móglby być częscią czegoś większego. Neville jako opiekun mocno mnei zaskoczył, podobała mi się jego stanowczość. Myślę,że mocno zdziwiła ona ijego uczniów, ale dobrze zrobił. Inaczej nie nauczy ich dyscypliny. albo może szaucnku do innych? zachowanie nieco zbyt podobne dop Huncwotowskiego, ale co tam. podobało mi się. szczególnie to, że młodsszy Hugon im pomagał, to własciwie dość słodkie xDtzn.t o, że się z nim przyjaźnią, nie to, co robią. xD czekam na cd

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy