wrzesień 2022
Gdy Neville
usłyszał krzyki uczniów, spojrzał w kierunku wydobywającego się hałasu. Z
początku myślał, że naprawdę coś się poważnego stało – ostatnie wydarzenia w świecie czarodziejskim
nie prezentowały się najlepiej, więc wszystko mogło się wydarzyć. Mężczyzna
westchnął ociężale, kiedy przekonał się, że to nie żadne
niebezpieczeństwo, tylko ponowny żart jego wychowanków. Prawdę mówiąc miał już
serdecznie dość tych wygłupów ze strony Jamesa, Freda i Hugona. Trochę żałował,
że nie przywrócił tej trójki do pionu już rok temu, bo dowcipy, które robili
Ślizgonom, przekraczały próg przyzwoitości.
Wielka Trójka postanowiła dzisiaj wysmarować wychowanków Domu Węża
lepką, przeźroczystą substancją, której nie potrafił zidentyfikować. Czyżby
miał tu do czynienia z jakimś klejem? Nie wiedział, i nawet nie chciał
wiedzieć, co to było. Teraz postawił przed sobą jedyny cel: chłopcy w końcu
musieli dorosnąć i przestać stroić sobie żarty. W tym roku im tego nie darował,
jako opiekun Gryffindoru miał obowiązek zapanować nad tym chaosem.
Większość
uczniów wniebogłosy wyśmiewała się z kawału Wielkiej Trójki. Tylko nieliczni
patrzyli na to z niedowierzaniem. Oczywiście Ślizgonom nie było do śmiechu. Ich
szaty, włosy i twarz zostały zaatakowane przez kleistą ciecz. Longbottom wraz z
innymi nauczycielami pomogli uczniom doprowadzić się do porządku, a następnie
oznajmił dyrektorce, że załatwi już tę sprawę z Gryfonami.
– Potter!
Weasley! Weasley! Do mojego gabinetu! Natychmiast! – wykrzyknął w ich stronę z wielkim
oburzeniem. – Reszta na lekcje, migiem! – dodał, zwracając się do pozostałych
uczniów.
Gryfoni posłusznie wstali z miejsc i poszli za nauczycielem. Neville zauważył, że mieli cały czas z tego wielką uciechę. Wiedział, że myśleli sobie o tym, że dostaną kolejny szlaban i będzie po sprawie. Niestety, tym razem nie zamierzał im dawać taryfy ulgowej, dlatego wyraz ich twarzy z pewnością się zmieni, gdy tylko usłyszą, co miał im do powiedzenia.
Gryfoni posłusznie wstali z miejsc i poszli za nauczycielem. Neville zauważył, że mieli cały czas z tego wielką uciechę. Wiedział, że myśleli sobie o tym, że dostaną kolejny szlaban i będzie po sprawie. Niestety, tym razem nie zamierzał im dawać taryfy ulgowej, dlatego wyraz ich twarzy z pewnością się zmieni, gdy tylko usłyszą, co miał im do powiedzenia.
Gabinet
profesora Longbottoma znajdował się na parterze. Nie potrzebował dużego
pomieszczenia, wystarczył mu mały pokój, więc dyrektorka udostępniła mu jeden z
niewielkich sal. Po wejściu do środka od razu rzucało się w oczy antyczne
biurko oraz ozdobne krzesło. Po lewej stronie było okno, stąd miał dobry widok na szklarnie, natomiast po prawej
znajdował się niewielki regał z książkami o roślinach. W całym wnętrzu
dominowały odcienie ciemnej czerwieni, a podłoga wyłożona była dywanem z herbem
Gryffindoru.
Przy jego
biurku znajdowały się dwa krzesła dla gości, więc wyciągnął różdżkę i zamienił stary
taboret, który stał w kącie, w mocne, solidne siedzenie. Stanął za biurkiem i
spojrzał na wychowanków z powagą. Kazał im usiąść, po czym sam spoczął,
mając teraz z nimi idealny kontakt wzrokowy.
– Mam już
tego dość, chłopcy – odezwał się, a jego ton był poważny. – Mam już tego dość,
że tak gnębicie Ślizgonów.
– Ale to
tylko…
– Nie chcę
słyszeć, że był to tylko taki żart, Potter! – przerwał mu, podnosząc głos.
James pod wpływem słów nauczyciela spuścił wzrok. – Dla mnie to nie są żarty,
bo wasze dowcipy przekroczyły wszelką granicę. Znęcanie się nad tymi biednymi
dzieciakami. Nie pomyśleliście może, że wśród Ślizgonów są osoby, które nie
chcą mieć nic wspólnego z tym, co się wydarzyło dawno temu? Że są normalnymi
uczniami, a nie dręczycielami? Powinienem był już rok temu zareagować, ale nie
zrobiłem tego, bo wierzyłem, że tym razem dorośniecie. Szczególnie wy – zwrócił
się do Jamesa i Freda. – Jesteście w ostatniej klasie. Powinniście pomyśleć nad
swoją przyszłością, a nie zawracać sobie głowę dowcipami! – Uniósł głos. – W
tamtym roku omal Gryffindor nie stracił tytułu, ponieważ ciągle traciliście
punkty! Ale udało się tylko i wyłącznie dzięki Albusowi, bo złapał znicz w
odpowiednim dla was momencie. I jakość nie umiem sobie przypomnieć, chłopcy, byście mu za to podziękowali!
Wyraz
twarzy Gryfonów spoważniał. Longbottom miał nadzieję, że jego kazanie sprawi,
że przemyślą swoje postępowanie. Żarty musiały się w końcu skończyć, tym
bardziej, że za bramami Hogwartu nie działo się najlepiej. A poniesienie
konsekwencji za złe zachowanie zapewne otworzy chłopcom szeroko oczy i
przestaną stroić sobie żarty, które jego zdaniem nie były zabawne. Nie
zamierzał pozwolić na to, by Gryffindor stał się domem młodych dręczycieli.
– Musicie
odbyć karę za ten… żart – odezwał się
po chwili milczenia. Gryfonii spojrzeli na swojego opiekuna z uwagą. –
Dostajecie szlaban, lecz nie taki na dwa tygodnie. Dostajecie go na dwa
miesiące, od jutra, dzień w dzień stawiacie się u mnie o szóstej i będę wam
przekazywał czynności do wykonywania.
James
podniósł powoli rękę do góry. Profesor Longbottom pozwolił młodemu
czarodziejowi zabrać głos.
– Za
niecały miesiąc mamy mecz z Puchonami, więc…
– Więc
radzę się zastanowić, kto w tym meczu was zastąpi, bo wy z pewnością się na
niego nie wybieracie – zakończył za niego zdanie nauczyciel. – I radzę
zastanowić się nad wyborem nowego kapitana, na treningi także was nie puszczę.
Chłopcy
załamali się słowami opiekuna. Neville doskonale wiedział, ile znaczył dla nich
Quidditch, dlatego miał nadzieje, że to będzie sroga nauczka za tak złe
traktowanie innych. Longbottom zdawał sobie sprawę, że przez to mogła osłabnąć
drużyna, ale robił to dla dobra sprawy. Jeśli Gryffindor przegra, będzie to dla
nich lekcja na przyszłość.
– I radzę
nie robić do końca roku żadnych dowcipów na Ślizgonach. Jeżeli ponownie
zrobicie taki numer, dostaniecie dożywotni zakaz uczestnictwa w meczach. – Na
te słowa Gryfoni jeszcze bardziej się załamali, w szczególności Hugo, który na
wieść o tym spochmurniał. – Coś nie tak, Hugonie?
– Łatwo
panu mówić, dożywotni zakaz – rzekł spokojnie. – Fred i James mają tylko rok,
ja będę w Hogwarcie jeszcze trzy lata.
– Dlatego
żywię ogromną nadzieję, że ten rok będzie rokiem bez żadnych złośliwych
dowcipów – zakomunikował. – Chyba wyraziłem się jasno co do tej
kwestii. A teraz zmykajcie na lekcje.
Uczniowie
wstali z miejsc, kierując się ku wyjściu. Neville
zatrzymał na chwilę chłopców, mówiąc, że powiadomi rodziców o tym, co zrobili. Tymi słowami jeszcze bardziej przybił ich do muru.
Ale nie
miał wyboru. Nie chciał, żeby jego wychowankowie byli postrzegani jako ci źli.
Musieli się w końcu nauczyć, że żarty to nie do końca zabawa. Żywił
nadzieję, że ta lekcja czegoś ich nauczy i przyznają, że postępowali niestosownie.
Neville
westchnął ociężale i uśmiechnął się, zadowolony tym, co zrobił. Postanowił w
swojej godzinnej przerwie napisać list do przyjaciół z wiadomościom o ponownym
wybryku ich dzieci.
I oby to
były już ostatnie takie listy z tak przykrymi informacjami.
___
Post został napisany pod wpływem oglądania drugiego sezonu Glee (czyli dość dawno). Kto ogląda serial, wie o czym mówię ;) Mam
nadzieję…
P.S. Epilogu do "Odruch serca" postanowiłam nie publikować, bo nie nadawał się do czytania. Zakończyłam mini opowiadanie na miarę zakończenia, więc nie mam zarzutów. Dziękuję Wam ślicznie za miłe słowa w komentarzach. Tematyka była trudna, dlatego doceniam to, że się pojawialiście pod postami.
Żarty, żartami, ale trzeba znać umiar. To co jednych śmieszy, drugich niekoniecznie, a tutaj ich żart był niczym innym jak formą prześladowania, konsekwencję takiego zachowania trzeba ponieść!
OdpowiedzUsuńHEh, każde pokolenie ma swoją taką "wielką trójkę" najwyraźniej :D Neville dobrze zrobił, co innego zrobić raz żart, który wtedy jest śmieszny, a co innego robić je cały czas i ze śmieszności przechodzić w bycie żałosnym. Dobrze, że tak im zrobił, to najsłuszniejsza decyzja! Gówniarzy trzeba krótko trzymać bo potem się rozpuszczą, hehehe xD
OdpowiedzUsuńTrochę mi się skojarzyło jak Neville w pierwszej części chciał zatrzymać Harry'ego, Rona i Hermionę żeby nie wymykali się po północy z dormitorium żeby nie tracili kolejnych punktów, haha. Ale tym razem był bardziej zdecydowany i w ogóle, no co tu dużo ukryć, lata minęły, dojrzał :)
Miło mi się czytało potterowską miniaturkę :)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że tym razem zamieniłaś role, pokazałaś, że Ślizgoni mogą być ofiarami, a Gryfoni dręczycielami. Zgadzam się z Neville'm - tym urwisom należy się nauczka. Oby te szlabany coś zmieniły :D
Uważam, że Neville bardzo dobrze postąpił, karząc Gryfonów w ten sposób, jak dla mnie mógłby nawet całkiem zakazać im gry w quidditcha, a nie tylko zawiesić na jeden mecz. Gryfoni powinni znać umiar w tym, co robią, szczególnie że w świecie czarodziejów James i Fred są już niemal dorośli. Szkoda, że Neville nie zareagował na takie zachowanie rok wcześniej, bo takich jak oni trzeba trzymać krótko i reagować od razu, nie czekać aż sami się zmienią. Miejmy nadzieję, że ten szlaban w końcu pomoże, a nie przyniesie odwrotnych skutków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Witaj Dusiu:)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny fragment:) Wiesz, że ja lubię wszystko, co potterowskie:)
Myślę, że Longbottom nigdy nie ukarałby w ten sposób syna Harryego i Ginny, ale to Twoja wyobraźnia, więc nie mogę tego oceniać. Po prostu, uważam, że jako wujek traktowałby ich z przymrużeniem oka:)
Mam nadzieję, że będziesz wstawiać więcej potterowskich treści:)
Pozdrawiam cieplutko
z powoedzeniem ten fragment móglby być częscią czegoś większego. Neville jako opiekun mocno mnei zaskoczył, podobała mi się jego stanowczość. Myślę,że mocno zdziwiła ona ijego uczniów, ale dobrze zrobił. Inaczej nie nauczy ich dyscypliny. albo może szaucnku do innych? zachowanie nieco zbyt podobne dop Huncwotowskiego, ale co tam. podobało mi się. szczególnie to, że młodsszy Hugon im pomagał, to własciwie dość słodkie xDtzn.t o, że się z nim przyjaźnią, nie to, co robią. xD czekam na cd
OdpowiedzUsuń