Po
zajęciach Albus wraz z przyjaciółmi, Davidem i Isabelle, poszli na pierwszy w
tym roku trening Quidditcha. Potter cieszył się, że znów będzie mógł wsiąść na
miotłę i poczuć ponownie ten przyjemny wiatr we włosach. Ciekawił go również
fakt, jaką karę otrzymała Wielka Trójka za poranny wybryk. Czuł, że tym razem chłopakom
się nie upiekło. Profesor Longbottom z pewnością przyszykował dla nich szlaban,
który Gryfoni z trudem zaakceptowali, bo zauważył, że był o wiele bardziej
wściekły na swoich podopiecznych niż zazwyczaj.
Po chwili spostrzegł,
że Isabelle posmutniała. Jej jasne kosmyki włosów zaczęły zmieniać swoją barwę na ciemniejszy kolor, a kiedy tak się działo, Potter wiedział, że dziewczyna
musiała się bardzo stresować. Panna Town wyznała im, że trochę boi się reakcji
pozostałych członków, czy zaakceptują fakt, że miała indywidualne
przesłuchanie, a nie tak jaki inni, którzy stawili się na eliminacje, by dostać
się do drużyny. Albus i David pocieszyli Isabelle, mówiąc, że pewnie czegoś
takiego nie będzie miało miejsca. Pokaże wszystkim na co ją stać, a zespół
przyjmie ją z otwartymi ramionami.
W szatni
znajdowała się już cała drużyna. James poprosił o ciszę i na początku
przedstawił nowy nabytek drużyny, przez co na policzkach Isabelle pojawił się
szkarłatny rumieniec. Wbrew obawom Town, drużyna przyjęła ją ciepło. Najbardziej
ucieszyła się Samantha Whitmore, siedemnastolatka o czarnych włosach i śniadej
skórze. Uważała, że drużyna potrzebowała silnych dziewczyn, dlatego śmiało
podeszła do Isabelle i mocno uścisnęła. Wszyscy w szkole wiedzieli o tym, że
Samantha była feministką. Ceniła swoją prywatność i jako jedyna z niewielu
siódmoklasistek nie poddała się urokom Jamesa Pottera, który wielokrotnie
próbował poderwać dziewczynę.
– Słuchajcie, jak widzieliście rano, zrobiliśmy kawał Ślizgonom i profesor
Longbottom wezwał nas do gabinetu – odezwał się po chwili James, a Albus ożywił
się na te słowa.
– To
przecież nie żadna nowość, braciszku – rzekła wesoło Lily, która stała obok
Isabelle.
– Może i
nie żadna, ale tym razem nie poszło tak łatwo.
– W co się
znowu wpakowaliście?! – zapytała wściekle Whitmore, kiedy Potter zamilkł i nie
kontynuował dalszej wypowiedzi.
– Mamy
szlaban, lecz nie taki na dwa tygodnie tylko na dwa miesiące. Zaczynamy od
jutra – oznajmił po chwili. – A co za tym idzie… Ja, Fred i Hugo nie zagramy w
najbliższym meczu z Puchonami.
– No to
świetnie nas załatwiliście! – oburzyła się Samantha. – Róbcie tak dalej, a
skończycie na dożywotnim zakazie latania na miotle!
– Daj
spokój, Santi – odezwał się Bradley, który złapał dziewczynę za przegub, bo już
chciała naskoczyć na Jamesa. Chłopak jako jedyny przyjaźnił się z Samanthą.
Jakimś cudem tylko on mógł uspokoić sfrustrowaną Whitmore. Bradley Thomson był
wysokim chłopakiem i posiadał jasne włosy. Dzielił dormitorium wraz z Jamesem i
Fredem, a w drużynie pełnił funkcję drugiego pałkarza. – Przecież to nie koniec
świata, mamy świetne zastępstwo. – Thomson spojrzał na Lily, Isabelle i Olivera
Mitchella, piętnastoletniego chłopaka o ciemnej czuprynie i brązowych oczach.
– Dokładnie
– poparł słowa kolegi James. – Lily, Isabelle i Oliver zajmą nasze miejsca.
Przepraszamy was za to wszystko, w szczególności ja, bo jako kapitan zawiodłem
was na całej linii. Dlatego też rezygnuje z bycia kapitanem – powiedział, a
cały zespół popatrzył na starszego Pottera z wielkim zaskoczeniem. – Rezygnuje
całkowicie, nie na czas kary.
– Tak więc
kogo mianujesz nowym kapitanem? – zapytał od razu David, chcąc uniknąć
niepotrzebnych zatarć w drużynie.
– Chcę
przekazać pałeczkę mojemu bratu – odpowiedział bez wahania, a cała drużyna
przeniosła swój wzrok na młodego Pottera. Albus poczuł się nieswojo, mając
świadomość tego, że był w centrum uwagi.
– Mnie? –
zapytał zaskoczony. – A niby dlaczego ja?
– Bo
zasłużyłeś – rzekł z powagą. – W tamtym roku dzięki tobie Gryffindor nie
stracił tytułu. My traciliśmy punkty przez nasze wygłupy, a ty wszystko
naprawiłeś.
– Bez
przesady, James. Cała drużyna się do tego przyczyniła. – Albusowi nie podobało
się to, w jaki sposób zaczynał się do niego zwracać.
– Możesz
sobie wmawiać różne brednie, ale i tak wiemy, że to dzięki tobie zdobyliśmy
ponownie puchar. A wszyscy się ze mną zgodzą, że bardzo się od siebie różnimy i
z pewnością jako kapitan nie zawiedziesz drużyny, jak zrobiłem to ja.
– Trudno mi
to przyznać, ale James ma rację – powiedziała spokojnie Samantha. – Jeżeli coś
ma nas doprowadzić do ponownego zwycięstwa, to tylko twoja wielka cierpliwość,
Albusie.
Młody
Potter spoglądał totalnie skołowany na kolegów, którzy całkowicie poparli słowa
dziewczyny. David i Isabelle także, a wyraz ich twarzy świadczył o tym, by się
nie wahał i zgodził się przejąć obowiązki kapitana.
– To co,
Albus – odezwał się James, przerywając tę krótką ciszę. – Mogę na ciebie
liczyć? – Wyciągnął ku niemu rękę.
– Tak,
możesz – odpowiedział, na co cała drużyna zaczęła klaskać, gratulując młodemu
Potterowi nowego przydziału. Albus uścisnął dłoń brata, który uśmiechnął się do
niego szeroko.
– Dobra. –
Klasnął w dłonie James. – Czas na trening.
___
Kochani, jest to ostatnia część pozostałości po moim dawnym blogu PŚ. Co prawda jeszcze mam na swoim komputerze zaczęte mini opowiadanie o Jamesie Potterze, lecz nie wiem, czy uda mi się to skończyć. Może kiedyś się za to zabiorę? Teraz skupiam się na innej historii, która czeka, aż ją dokończę. Mogę wspomnieć, że to będzie podchodziło pod gatunek fantastyki, ale raczej smoków się nie spodziewajcie. Raczej będą to nocne stworzenia.
No, przynajmniej trochę pokory ze strony Jamesa, miło zauważyć, że są jeszcze autorzy tacy jak ty co nie przerysowują zbytnio postaci i przez to bohaterowie nie brną w zaparte i są mniej irytujący ;) Myślę, że przekazanie sterów Albusowi to dość dojrzały gest ze strony starszego brata. Fajnie, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńCo do błędów:
Gryfonii - Gryfoni ;)
Pozdrawiam serdecznie
Nie spodziewałam się, że James tak od razu przyjmie do siebie słowa krytyki i dobrowolnie podda się karze, rozumiejąc swoje błędy. To bardzo dobrze o nim świadczy i oby ta zmiana była już na zawsze.
OdpowiedzUsuńDecyzja o tym, by przekazać tytuł kapitana drużyny Albusowi była bardzo dojrzała. I zarazem Gryfoni mają szansę na zdobycie pucharu quidditcha ;) Bo w przeciwnym wypadku raczej by im to nie wyszło, gdyby na tak długo zabrakło lidera.
Pozdrawiam serdecznie :)
Przy okazji, bo zapominałam, pisząc komentarz:
UsuńWbrew obawą Town, drużyna przyjęła ją ciepło. - obawom
Cóż zaczęłam twojego bloga od właśnie tego opowiadania i nie żałuję :) podoba mi się, historia wciągająca (szkoda tylko, że taka krótka :(), styl pisania fajny i lekki.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samą fabułę. Cieszę się, że James zachował się tak dojrzale, choć nie sądziłam, że będzie tak "potulny" na krytykę. Mimo wszystko, podobało mi się i jak tylko znajdę odrobinę czasu przeczytam resztę bloga.
Pozdrawiam,
Coco Deer!
http://historienadeser.blogspot.com/
A dziękuję Ci bardzo :*
UsuńChoć to nie jest opowiadanko, tylko miniatura, stąd tekst jest krótki ^^
"Potulny" na krytykę raczej tu nie jest, bardziej zrozumiał swoje dotychczasowe wariacie zachowanie :)
Dziękuję ślicznie za komentarz :*