Dla Luny
ten dzień był podniosły. Za kilka minut miała zostać żoną mężczyzny, którego
kochała całym sercem, który stał się dla niej oparciem, najlepszym
przyjacielem. Wiedziała, że to on jest jej przeznaczony. Pomimo iż miała swoich
przyjaciół, u których zawsze mogła liczyć na wparcie, to jednak czegoś jej w
życiu brakowało. A gdy pewnego dnia spotkała go na swojej drodze, uzmysłowiła
sobie, że to jest to, czego szukała.
Marzyła o
tym, aby jej ślub odbył się w czasie zimy. Na twarzy Luny pojawił się szeroki
uśmiech, gdy ukradkiem zauważyła na zewnątrz, jak biały puch pokrywał ziemię.
Goście siedzieli na krzesłach, które zostały owinięte beżowym materiałem, a
jasny dywan rozciągał się aż do białej altany, ustrojony w kolorowe kwiaty – od
róż po goździki. W około prezentowały się lodowe rzeźby w kształcie aniołów.
Goście
weselni siedzieli opatuleni w ciepłe szaty, jednakże podejrzewała, że co
poniektórzy rzucili na siebie zaklęcie ciepła, aby wytrzymali do końca tej
ceremonii to zimno. Jej wzrok skierował się na sam początek – czekał na nią
narzeczony, który odwrócony był do niej tyłem, toteż nie dostrzegła jego
twarzy. W głębi duszy czuła narastającą fascynację tym, że za chwilę stanie się
dla kogoś żoną.
– Gotowa –
usłyszała cichy głos, który należał do Harry’ego Pottera. Spojrzała na
przyjaciela z wielkim uśmiechem na twarzy.
Poczuła
gorzki zawód, że nie było przy jej boku ojca. Los, który okazał się dość
niesprawiedliwy, pozwolił mu opuścić ten świat w młodym wieku. Niestety,
Ksenofilius pomylił się co do znaczenia pewnej rośliny i przepłacił to życiem.
Luna z trudem musiała pogodzić się z tym, że ojciec nie mówił jej prawdy o
niektórych gatunkach. Starała się teraz zachować oryginalność i postanowiła nie
popełniać błędów ojca. Chciała poróżować, odkrywać nowe gatunki stworzeń oraz
roślin, które będą prawdziwe i zaakceptowane przez Ministerstwo Magii.
Wierzyła, że razem z jej przyszłym mężem, da radę zrealizować swoje marzenia.
Brakowało
jej ojca, ale miała wokół siebie wspierających przyjaciół. Miała Harry’ego,
dzięki któremu odkryła w sobie wiele możliwości. Nauczył, aby się nie poddawać
w trudnych chwilach i walczyć do samego końca. Dlatego poprosiła go, by to on
poprowadził ją do altany.
– Jeszcze
tylko jedna rzecz – odparła, po czym zdjęła z siebie ciepły płaszcz,
odsłaniając nagie ramiona. Gorset uciskał jej biust, podkreślając sylwetkę
Luny, od pasa w dół materiał sukni ślubnej rozkloszowała się oraz ozdobiona
została małymi niebieskimi różyczkami, które miały przynieść jej szczęście.
– Nie
będzie ci zimno? – spytał zatroskany Harry, podając do jej dłoni wiązankę
białych róż.
– Nieważne
– uśmiechnęła się.
– Nie
pozwolę ci zmarznąć.
Wyjął z
kieszeni spodni swoją różdżkę, po czym rzucił na nią zaklęcie ciepła.
Podziękowała mężczyźnie, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. Objęła
ramię Harry’ego, po czym westchnęła leciutko.
Goście
wstali miejsc, gdy zaczęła grać muzyka. Swój wzrok skupiła na Rolfie. Obrócił
się do niej, obdarowując ją swoim złotym uśmiechem. Zaklęcie przyjaciela
działało, nie czuła zimna na swoich odsłoniętych ramionach. Wszyscy zgromadzeni
patrzyli na nią z radością, kiedy zmierzała ku altanie. Była szczęśliwa, że i
bliscy będą świadkami tej podniosłej dla niej chwili.
Harry podał
rękę Luny Rolfowi, po czym stanął obok Rona w pierwszym rzędzie. Lovegood
posłała lekki uśmiech swoim druhnom, Ginny oraz Hermionie, po czym
spojrzała na narzeczonego. Jego błyszczące, niebieskie tęczówki, które
przypominały jej błękit oceanu, wpatrywały się z wielką radością na pannę
młodą.
Mistrz
Ceremonii zaczął przemawiać do tłumu, a tuż po tym Luna oraz Rolf złożyli
małżeńską przysięgę i założyli na serdeczny palec złotą obrączkę – symbol
miłości oraz wierności partnerskiej.
– Na mocy
nadanego mi przez Departament Praw Czarodzieja oraz innych członków zgromadzenia,
ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą – dodał na koniec,
zwracając się bezpośrednio do Rolfa.
Mężczyzna
zbliżył się do Luny i złożył na jej usta słodki pocałunek. Goście weselni
zaczęli klaskać, wstając ze swoich miejsc.
– Wyszłam
za mąż! – zawołała wesoło.
Luna nie
sądziła, że kiedykolwiek będzie aż tak szczęśliwa.
____
Niektórzy z pewnością kojarzą ten post. Opublikowałam go na moim blogu z
recenzjami, który został usunięty. Pojawił się tutaj ponownie, by tekst się tym
razem nie zmarnował, no i też jeszcze nałożyłam poprawki.
Mam dylemat, co do następnej notki. Co byście chcieli zobaczyć, znów
coś potterowskiego, a może z innej beczki i przedstawić Zmierzch albo Dragon
Ball? Mam nadzieję, że pomożecie mi z wyborem.
Całuję :*
tekst bardzo mi się podobał. to przykre, że ojciec Luny nie mógł zaprowadzić jej do ołtarza, ale zarazem wspaniałe, że miała takiego przyjaciela jak Harry.
OdpowiedzUsuńogólnie, wszystko pięknie opisane i fajnie oddane uczucia Luny.
a co do kolejnego postu, to ja bym bardzo, bardzo bardzo chciała zobaczyć coś dragonballowego :P
Tekst, oczywiście, pamiętam. I nadal bardzo mi się podoba i wzbudza ten sam smutek, gdy pomyślę, że ojciec Luny nie mógł dożyć tego cudownego dnia, szczególnie że podczas wojny on także wiele przeżył. Ale na szczęście Luna ma przyjaciół, na których zawsze może liczyć.
OdpowiedzUsuńJa też najbardziej jestem za Dragon Ballem, Zmierzch też ewentualnie może być. Byłaby to miła odmiana po tak popularnych tekstach potterowskich.
Pozdrawiam serdecznie :)
Luna! :) Bardzo fajna postać, a opowiadań o niej niewiele, więc rozdział z miejsca mnie ujął. W dodatku super że nawiazałaś do jej kanonicznego związku z Rolfem. Swojego czasu i ja chciałam coś o nich napisać, ale zabrakło mi weny :P
OdpowiedzUsuńMiniaturka mi się podobała :) Luna była Luną i niezmiernie mnie cieszy że jej ciepła więź z Harrym przetrwała(choć wielka szkoda Ksenia).
Ja jestem za czymś potterowym - o tym mogę czytać bez końca ^^
A ja nie miałam okazji się z nim spotkać. Bardzo ładna miniaturka, subtelna i pełna uroku. Taka... lunowata ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem za tekstem potterowskim. Znasz mnie ;)
Pozdrawiam gorąco.
Miniaturka bardzo mi się podobała. Świetnie oddałaś Lunę. Szkoda mi jej ojca, Ksenofiliusa, ale dobrze, że miała Harr`ego, który zgodził się ją odprowadzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O rety to naprawdę TY?
OdpowiedzUsuńNaprawdę wspaniała miniaturka.
Jakim cudem wcześniej ich nie zauważyłam?
Podobała mi się bardzo wersja Twojej Luny.
Moim zdaniem jest po prostu niesamowita i jakbym tam była obok.
Naprawdę mi się podoba.
pozdrawiam mocno i życzę weny1
Gdy nie ma któregoś z rodziców na ślubie to taka pustka, dlatego współczuję Lunie. Jakoś szczególnie nigdy nie interesowałam się Harrym Potterem, ale ten kawałek mi się bardzo podoba :) i oczywiście czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńhttp://14-dni.blogspot.com/
A ja tam mam żal do Rowling, że to nie Neville ożenił się z Luną. Byłaby z nich niesamowita para, a tak nasza kochana Lovegood poślubiła kogoś, kogo nawet nie znaliśmy z sagi, jak mi się wydaje. Aczkolwiek miniaturka jest ładna, taka wesoła i faktycznie czuć atmosferę ślubną, podniosłą. Luna musiała wyglądać ślicznie w sukni. A Harry doskonale spisał się w roli przeznaczonej ojcowi panny młodej.
OdpowiedzUsuńJa też miałam nadzieję, że Luna spiknie się z Nevillem, ale gdy oglądałam wywiad z Rowling to wydawało mi się, że Lovegood jest szczęśliwa z Rolfem, więc jak najbardziej popieram ten wybór! :) Zawsze można myśleć, że po wojnie Longbottom i Luna próbowali, ale zostali przyjaciółmi, nic pewnego. Miniaturka bardzo ładna! Czytałam ją już dawno, więc teraz tylko sobie odświeżyłam. Harry i Luna maja tu słodkie relacje! Miło, że po zakończeniu Hogwartu wciąż pozostali sobie bliscy i w miniaturce ukazałaś powód, dlaczego mała Lily nosi drugię imię po dziewczynie. Była ważna dla Harry'ego, ukazałaś jego troskę o nią, bez żadnego podtekstu, ładnie to wyszło! I cieszę się z tego, że to Potter prowadził Lunę do ołtarza, widać to ciepło. Ten tekst panny młodej na samym końcu, taki lunowaty, biorąc pod uwagę okoliczności! :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń