"Są w życiu
chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się podnieść szaleństwu."
– Paulo Coelho
kwiecień, 1997
Astoria po cichu wymknęła się z
pokoju wspólnego. Muzyka przestała docierać do jej uszu, a zastąpiła ją cisza,
z czego dziewczyna była zadowolona. Miała dosyć hałasu oraz kolegów, którym
procenty alkoholowe odebrały wszelki rozum. W takich momentach panna Greengrass
wolała opuścić pomieszczenie, aby w samotności powłóczyć się po szkolnych
korytarzach.
Idąc ciemnym korytarzem, słyszała
dźwięk kapiącej wody po ścianach, a do jej nozdrzy docierał zapach stęchlizny.
Astoria czasami nienawidziła mieszkać w lochach. Marzyła o Krukońskich i
Gryfońskich wieżach, tam bezproblemowo mogłaby patrzeć przez okno na piękny
krajobraz szkolnych błoni. W Ślizgońskich pokojach można było tylko czuć
nieprzyjemny zapach smętnej wody oraz spoglądać przez zaczarowane okna na
głębiny jeziora. Dlatego dziewczyna dość często opuszczała lochy, aby w spokoju
usiąść na parapecie, otworzyć okno i poczuć na swojej skórze przyjemny wiatr,
ciesząc się niesamowitym widokiem.
Mijała po drodze tylko nielicznych
uczniów. Do niektórych osób uśmiechnęła się, gdy spostrzegła znajomą twarz,
lecz nie przystanęła, aby chwilę porozmawiać. W obecnej sytuacji nie miała na
to ochoty.
Niepokoiło ją, co działo się w
świecie czarodziejskim. W Proroku Codziennym przeczytała, że dochodziło do coraz
to częstych ataków na mugoli. Czuła w głębi duszy, że zakończy swoją edukację
na czwartym roku i ojciec odeśle ją, Daphne oraz jej matkę za granicę, by tam
przeczekały wojnę, która zbliżała się małymi kroczkami. Astoria nie chciała
opuszczać Anglii, ale gdy ojciec będzie jej
kazał opuścić kraj, nie będzie miała wyboru. Nie mogła się sprzeciwić woli
Nestora Greengrassa. Wiedziała doskonale, że robił to dla ich dobra.
Sunęła się bez celu po korytarzu,
kiedy nagle zauważyła, jak na jednym z parapetów siedział Ślizgon i smętnie
spoglądał przez okno. Astorii wydawało się, że z czymś się borykał. Zdziwiło ją
to, bowiem myślała, że owy uczeń Hogwartu nie posiadał żadnych kłopotów i żył własnym
życiem.
Greengrass przeszła obok niego, ale
zawahała się na chwilę i cofnęła się o krok, spoglądając w szare tęczówki
Ślizgona. Mimo iż na korytarzu panował półmrok, doskonale je dostrzegła –
chłopak lustrował ją wzrokiem, a na jego twarzy pojawił się krzywy grymas.
– Wszyscy w pokoju wspólnym cię
szukają – oznajmiła.
Ślizgon prychnął, kiedy usłyszał jej
słowa.
– Nie obchodzi mnie to – rzucił, po
czym wbił wzrok w szybę, w której Astoria dostrzegła odbicie jego twarzy. –
Potrzebuję spokoju.
– Przekazuję tylko informację, więc
rób z nią, co zechcesz – rzekła oschle. Ruszyła dalej, lecz głos chłopaka spowodował, że znów
stanęła i odwróciła się do niego.
– Czekaj, skoro tu już jesteś i oboje
poszukujemy spokoju, to może się do mnie przyłączysz?
– Skąd wiesz, czego chcę, Malfoy?! –
powiedziała, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ślizgon milczał, unosząc
lekko lewy kąciki ust w typowy dla niego sposób.
– Ja tylko zaproponowałem ci, abyśmy
wspólnie pomilczeli – odparł, wzruszając ramionami. – Przecież ty też chcesz
całkowitego wyciszenia, prawda? Inaczej byś się tak nie tułała po korytarzach.
Astoria była pod ogromnym wrażeniem
tego, że Draco zdołał prześwietlić ją na wylot. Opanowaną miała oklumencję,
więc z pewnością nie wdarł się do jej umysłu. Zresztą, nie wiedziała nawet, czy
chłopak potrafił czytać w myślach.
Przystała na propozycję Malfoya i
przyłączyła się do niego, siadając na drugim końcu parapetu – odległość pomiędzy
nimi była niewielka, więc dziewczyna poczuła się trochę nieswojo. Astoria
zauważyła na twarzy Dracona przebiegły uśmieszek, jakby był zadowolony z tego,
że dopiął swego i namówił ją do spędzenia tego czasu w jego obecności.
Oboje w milczeniu spoglądali przez
okno, podziwiając błonia Hogwartu. Astoria musiała przyznać, że Draco wybrał
sobie niezłą miejscówkę na rozmyślenia. Widok stąd na szkolny krajobraz był
piękny, kąciki ust samowolnie unosiły się do góry.
– Mogę cię o coś zapytać? – odezwał
się po dłuższym czasie, przerywając nostalgiczną ciszę. Astoria spojrzała na chłopaka
i lekko kiwnęła głową. Nie wiedziała, na co się pisze, ale głowa jakoś sama
zgodziła się na to, aby Draco zabrał ponownie głos. – Co byś zrobiła, gdybyś
musiała zrobić coś, czego nie chcesz, lecz jeśli tego nie zrobisz, mogłaby
spotkać cię kara?
– Hm, dość skomplikowane to pytanie –
powiedziała po chwili lekko skołowana. – Nie wiem, co bym poczęła.
Draco westchnął ociężale, zamykając
oczy.
– Borykasz się z takim problemem? –
odważyła się zapytać. Malfoy otworzył z powrotem oczy i spojrzał uważnie na dziewczynę.
Czuła, że w pytaniu Malfoya kryło się
wiele tajemnic. Teraz rozumiała, dlaczego chłopak siedział tutaj na parapecie i
rozmyślał nad swoim życiem. Jakieś dziwne uczucie sprawiało, że zaczęła
współczuć Draconowi – a bardzo rzadko się to zdarzało.
– Niestety – wymamrotał, uciekając
wzrokiem. Jego szare tęczówki lustrowały obecnie widok zza okna. – Wojna powoli
się zbliża i wiem, że jeśli… tego nie zrobię, mogę spotkać się z poważnymi
konsekwencjami.
W głosie Dracona wyczuła smutek, a
jednocześnie odniosła wrażenie, że chciał w tych słowach odnaleźć dla siebie
cień ratunku. Astoria nie spodziewała się, że kiedykolwiek ten zimny, drwiący
ze wszystkiego nastolatek, może znaleźć się w tak beznadziejnym położeniu.
Mimowolnie przybliżyła się do
Ślizgona i ujęła jego dłoń w swoją, chcąc tym gestem dać mu otuchy. Draco nie
odtrącił dziewczyny. Wiedziała, że tego nie zrobi, bowiem potrzebował w obecnej
chwili trochę wsparcia. I tak chłopak nie znał jej imienia, więc z pewnością
następnego dnia zapomni o tym, że siedział na parapecie z jakąś Ślizgonką.
Nagle Malfoy niespodziewanie
wyswobodził ręce z jej uścisku. Przybliżył się do niej, aby zatopić dłonie w
brązowych włosach dziewczyny i z wielką zachłannością pocałować jej usta.
Astoria na chwilę poddała się pieszczocie, ale w porę się opamiętała. Odsunęła
się od Malfoya, po czym wstała z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Ale mimo
to, nadal stała odwrócona do niego tyłem.
– Całujesz mnie, a nawet nie znasz
mojego imienia – odezwała się, po czym odważyła się odwrócić do Dracona i na
niego spojrzeć. Ślizgon uśmiechał się, nie wypowiadając żadnego słowa. – Czemu
milczysz i głupio się uśmiechasz? – spytała podirytowana.
– Nic… tylko… – urwał, przygryzając
dolną wargę. – Po prostu potrzebowałem na chwilę czyjejś bliskości – powiedział
w końcu.
Astoria poczuła, że się czerwieni. Nie ze wstydu, lecz z
wściekłości.
– Po prostu potrzebowałeś czyjejś
bliskości?! A że ja się pojawiłam, to po prostu to wykorzystałeś?! – wściekła
się.
– Wiem, że to może źle wyglądać, ale
nie chciałem…
– Nic już nie mów, Malfoy! –
przerwała mu, grożąc palcem.
Draco zeskoczył z parapetu. Podszedł
do niej, lecz ta oddaliła się. Odwróciła się napięcie, chcąc udać się z
powrotem do lochów.
– Skąd ta pewność, że nie znam
twojego imienia, skarbie – usłyszała jego głos za plecami. Słowa chłopaka
sprawiły, że znów się zatrzymała, lekko przekręciła głowę, by spojrzeć na
Ślizgona. – Wierz lub nie, ale ja nie zapomnę tego co się między nami tutaj
stało. Krótko, ale się stało – odezwał się, a po chwili Astoria zorientowała
się, że Draco znalazł się tuż obok niej. Przekręciła głowę, aby uniknąć wzroku
chłopaka. Wyraźnie czuła jego oddech na swojej szyi. – W obecnych czasach takie
chwile są potrzebne. Całując cię, zapomniałem na ten moment o problemach, więc…
dziękuję. – Greengrass wyczuła, że ostatnie słowo powiedział z wielkim trudem.
Ale w jego ustach i tak brzmiało to prawdziwie, bo rzadko je wymawiał.
Z nieznanym jej powodów odwróciła się
do chłopaka. Czuła, że jego słowa są prawdziwe, i skarciła siebie w duchu za
to, że tak na niego naskoczyła, lecz nadal nie powiedział, jak ma na imię.
Zrobiła jeden krok do przodu, a to sprawiło, że dzieliła ich w tym momencie
niewielka odległość od siebie. O dziwo, Astorii tym razem to nie przeszkadzało.
– W takim razie powiedz mi, jak mam
na imię – powiedziała dobitnie prosto w jego usta. Draco uśmiechnął się,
oczywiście na swój malfoyowski sposób – drwiąco i uwodzicielsko. Jego ręce
znalazły się na jej włosach, które odgarnął do tyłu, po czym bez żadnych słów
znów musnął wargami usta dziewczyny. Sama nie wiedziała, dlaczego z taką
łatwością poddała się i z równą zachłannością oddała się pocałunkowi. Był
namiętny oraz pełen pasji, o wiele dłuższy niż ten pierwszy. Astoria miała wrażenie,
że wszystko wokół nagle staje się szare i nieistotne. Zapomniała o
rzeczywistości, zatraciła się całkowicie w objęciach Dracona. Miała to gdzieś,
że ledwo go znała – chciała poddać się szaleństwu chociaż raz.
Po chwili oderwali się od siebie, oddychając
głęboko.
– Z pewnością tego nie zapomnę –
wyszeptał cicho, spoglądając w jej orzechowe oczy. – Dobranoc, Astorio.
Uśmiechnął się do Ślizgonki, po czym
wyminął ją, zostawiając dziewczynę totalnie wyprowadzoną z równowagi. Stała
nieruchomo, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jakie słowa wypowiedział
Draco.
Znał jej imię. Astoria uśmiechnęła
się perliście i dziękowała w duchu Merlinowi, że chłopak tego nie zobaczył.
Wiedziała, że nie zapomni tego, co
zdarzyło się między nią a Draconem.
___
Zaległości na Waszych
blogach nadrobię na tygodniu.
Przeczytałam. Już w pierwszym akapicie poczułam się odrzucona przez "procenty alkoholowe". Tyle razy zwracam ci uwagę, a ty i tak swoje. To jest szkoła. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, że w szkole, zwłaszcza tak konserwatywnej jak Hogwart, tolerowanoby takie ekscesy, jak zdobywanie alkoholu czy imprezy. Poza tym, jak wiemy z kanonu, do takich rzeczy nie dochodziło, bohaterowie w książce pierwszy raz pili Ognistą dopiero w siódmej części, gdy byli pełnoletni, a wcześniej to tylko kremowe piwo, które nie było mocne. O wiele bardziej wolę ten grzeczny i konserwatywny, kanoniczny obraz, niż aŁtoreczkowe wątki imprez i wiecznie pijanych Ślizgonów. Bo dla mnie to niestety jest aŁtoreczkowe i bardzo psuje moje zdanie o tekście, w którym takowy motyw się pojawia.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ciąg dalszy... Było lepiej, ale też trudno mi uwierzyć w tą scenę pocałunku. Malfoy na pewno mógł być rozdrażniony, wręcz się bać kary za niewypełnienie zadania (w końcu to był okres, kiedy pewnie wciąż naprawiał szafkę zniknięć), ale, o ile jego samotne siedzenie i angstowanie jest wiarygodne, tak trudno sobie wyobrazić, by całował się z przypadkową dziewczyną, tym bardziej, że Astoria ma tylko 14/15 lat, więc w moich oczach jest tak jakby dzieckiem. On ma 16/17, więc niewiele więcej, dlatego poczułam się zdziwiona, mimo że pamiętam z kanonu, że uczniowie Hogwartu byli zaskakująco dojrzali jak na swój wiek (pewnie też przez konserwatywne środowisko). No i zdziwiło mnie, że Astoria w ogóle się na to zgodziła, skoro się prawie nie znali.
Ale ogólnie nie było źle. Poza procentami i paroma dziwnymi wyrażeniami (jak np. gdzieś mi mignęło "owy", czy powtarzanie ciągle nazwa domu, choć dobrze chociaż, że nie określasz bohaterów przez kolor włosów i oczu :P).
Hm, miniaturka ciekawa. Podobała mi się. Ciemny korytarz, dwoje Ślizgonów, skryte troski i nadzieje... Opowiadanie miało klimat :)
OdpowiedzUsuńKolejnym plusem jest Malfoy, który ma swój charakter, a jednocześnie nie jest totalnym bucem. Astoria też całkiem fajna... Taki krótki tekst, a poruszyłaś w nim wiele kwestii.
Tylko pocałunek mnie zaskoczył. W ogóle ta nagła zażyłość między dwójką młodych ludzi była na granicy absurdu... Ale wiesz, to miało swój czar. Ja w każdym razie to kupiłam.
Oby więcej takich opowiadań :)
A ja tam uważam, że rozdział jest całkiem ciekawy i nie przeszkadzają mi w czytaniu takie drobiazgi jak np. to, że oni pili alkohol czy też chodzili na imprezy. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. PS. Znajomi i rodzina mówią do mnie tak samo jak do Ciebie Dusia. Hahaha. :)
OdpowiedzUsuńhttp://love--me--forever.blogspot.com
Cóż, najwyraźniej masz zjechany gust, skoro ci to nie przeszkadza, spamerko :P.
UsuńPodobało mi sie. nie lubię ogólnie Dracona,ale tutaj zaimponował mi swoją dojrzałością. Dobrze podszedł do Astorii, myślę,że interesował się nią od pewnego czasu. I że faktycznie ptorzebował bliskości, ale nie byle kogo. Pewnie rozmyśla nad polanami Voldemortra - morderstwem Dumbledore'a itd. Muszę przyznać że poczytałabym więcej na ten temat. Spodobała mi się także postać Astorii, dziewcyzna ma charakterek, nie da sobie w kaszę dmuchać. CZasem brakowało "ę" w czasowinikach w pierwszej osobie, no i raz w opisie zabrzmiało tak, jakby Dracon nie znał nie imienia Astorii, ale swojego własnego (w ogóle cały czas to powtarzałas, trochę powtórzeń było ;p). Ale ogólnie widzę spory progres w sposobie pisania, a pomysły jak zwykle są b.dobre.Zresztą ja lubię czytac o rozwijających się uczuciach, o zmianach, więc rozdział jak najbardziej mi sie podobał. Zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowość:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, całkiem urocza scenka. Angstujący Draco nie wydaje mi się niczym dziwnym - on zawsze miał skłonności do przesady, więc nadmierne poddawanie się "depresji" jest bardzo w jego stylu.
OdpowiedzUsuńOsobiście nawet nie zauważyłam fragmentu z "procentami alkoholowymi", może dlatego że w podobny sposób bezczeszczę święty kanon ;p Jedyne, co mnie uderzyło, to "zostawił dziewczynę totalnie wyprowadzoną z pantałyku". Nie można być "wyprowadzonym z pantałyku" - można "wyprowadzić kogoś z równowagi" lub "zbić kogoś z pantałyku".
Pozdrawiam cieplutko!
Bea
Ja się przyznam szczerze, że takie Potterowskie klimaty to trochę nie dla mnie - nie jestem zbyt wielką fanką całej serii, ale rozdział przeczytałam i uważam, że piszesz naprawdę bardzo ciekawie i dlatego też i na następny wpadnę, a sama szepnę Lady Spark słówko o Tobie - ona bardzo lubi takie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ogólnie tekst bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńZa postacią Draco nigdy specjalnie nie przepadałam, przeważnie mnie irytował i przez pierwsze części książki uważałam jego zachowanie za niesamowicie dziecinne. No ale odrodzenie Voldemorta i wydarzenia z KP bardzo go zmieniły, co fajnie tutaj przedstawiłaś. Widać, że Ślizgon powoli nieradzi sobie z tym wszystkim i potrzebuje bliskości drugiego człowieka, mimo że zarazem cierpi, bo nic tej osobie nie może powiedzieć. Jednak coś mi się zdaje, że już wcześniej musiał się interesować Astorią i teraz skorzystał z okazji, bo nie wierzę, by pocałował koleżankę ze Slytherinu tylko dlatego, że brakowało mu bliskości.
Co do Astorii to na jej miejscu po pocałunku dałabym chłopakowi w twarz, ale zarazem cieszę się, że dziewczyna jednak nie uciekła i wyjaśniła całą tę sytuację, zrazem zyskując u Draco szanse w przyszłości ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Młodzieńcze szaleństwa, co nie? xD Fajnie, że zaczęłaś ich relację już w czasach 6 części. W sumie to w tej części zaczęłam lubić Malfoy'ów. Współczuję strasznie Draconowi i nie dziwię się, że potrzebował trochę bliskości. Dość odważnie sobie ją zagarnął, ale do odważnych świat należy, tak mówią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)