Nigdy nie
tracę nadziei
Będę szukać
pustynnego deszczu
Ponieważ
wiem, że uda mi się zmyć mój ból
Vanilla
Ninja – Spirit of the down
Chciałam za
wszelką cenę odnaleźć ukojenie, a wciąż czułam przerażający ból, który uciskał
mnie wewnątrz. Rozprzestrzeniał się po całym moim ciele. Starałam się nie
krzyczeć, lecz nie mogłam się powstrzymać. Ten ból był jak jakiś nieporoszony
gość, uciskał moje wnętrze i uporczywie chciał mnie zniszczyć.
Czym zasłużyłam sobie na tę karę? Czy popełniłam jakiś
błąd? Czy była możliwość, że właśnie w tej chwili docieram do piekła, a nie do
nieba?
Tak bardzo
pragnęłam połączyć się z moim synem, lecz ten ból… ten nieproszony gość… stara
się odepchnąć mnie od niego. Bałam się. Tak potwornie się bałam, że za chwilę
dopadną mnie demony i zabiorą do czeluści piekieł. Nic już z tego nie
rozumiałam. Pamiętałam, jak pochłonęła mnie całkowicie lodowata woda. Jak wir
porywał moje ciało na dno… nie broniłam się, pragnęłam poczuć ulgę od ciągłego
cierpienia, który towarzyszył mi na co dzień.
Przed
utratą przytomności nie myślałam o złych rzeczach, jakie spotkały mnie w moim
życiu. Nie myślałam o mężu tyranie, który z dnia na dzień dawał mi do
zrozumienia, że nie interesowała go moja miłość. Byłam mu jedynie potrzebna do
tego, żeby służyć jako pomoc domowa oraz do zaspokajania jego żądzy. Nie było
dnia, abym nie uroniła łzy i nie modliła się do Boga, by uwolnił mnie z tego
więzienia. Widocznie nie zasłużyłam sobie na to, nie wysłuchał moich próśb.
Może moja wiara w Niego była zbyt słaba? Może nie
dobrałam właściwych słów w modlitwie? Może On - stwórca tego wszechświata -
nie istniał i na marne były moje modły o wytchnienie i litość nade
mną?
Nie
myślałam o moich rodzicach, którzy myśleli tylko i wyłącznie o sobie. Związali
mnie z obcym człowiekiem tylko dlatego, aby zmyć swoje długi. Nie przejmowali
się tym, czego ja bym sobie życzyła. Nie liczyło się moje, lecz ich zdanie.
Nienawidziłam sposobu bycia moich rodziców jakimi się kierowali.
Myślałam
jedynie o łąkach, lasach, górach. O tym, jak kiedyś śpiewałam i byłam bardzo
szczęśliwa. To lata dzieciństwa były najlepszym okresem mojego życia. Tylko
wtedy mogłam poczuć, jak wiatr rozwiewał moje włosy, gdy huśtałam się wysoko.
Tylko wtedy mogłam poczuć na swojej twarzy blask słonecznego światła, gdy
leżałam pośród różnorodnych kwiatów, czując w nozdrzach ich piękny zapach.
Dawało mi to siłę, aby odgonić tego wstrętnego, nieproszonego gościa, który
ugrzązł w mojej głowie i nie chciał za nic świecie go opuścić. Musiałam
walczyć, mieć nadzieję, żeby ten ból minął.
Słyszałam
także głos. Kojący głos. Jakby dodawał mi energię i siłę. Nie pozwalał mi się
poddawać, dlatego go posłuchałam. Był taki troskliwy i czuły, od razu
pomyślałam o niebie. Tak, to był głos Anioła. W stu procentach, ponieważ znał
moje imię. Przemawiał do mnie.
Wszystko będzie dobrze, Esme… Wytrzymaj jeszcze
trochę…
I nagle, ni
stąd ni zowąd, cierpienie powoli minęło, a zamiast niego poczułam niewiarygodną
siłę, jakbym na nowo się odrodziła. Czyżbym wygrała walkę ze złem i wreszcie
dotarłam do nieba?
Otworzyłam
powoli powieki. Zauważyłam przed sobą piękną twarz osoby o cudownych złotych
oczach, wpatrujące się na mnie z wielką troską. Miał blond włosy oraz
nieskazitelnie bladą twarz, co dodawało mu uroku. Na początku myślałam, że
jestem w niebie, bo byłam pewna, że patrzyłam wprost na Anioła, ale
okoliczności lokalizacji były nieco dziwne.
Zorientowałam
się, że znajdowałam się w jakiś przytulnym, drewnianym pokoiku. Leżałam na
łóżku, które przylegało do ściany na środku. Naprzeciw mnie znajdowało się
wielkie lustro, komoda oraz drzwi. Patrzyłam na siedzącego na skraju łóżka
człowieka, który nie odrywał ode mnie wzroku. Byłam nieco skrępowana tą
sytuacją, ponieważ milczał.
Gdy mu się
przyglądałam, nagle sobie uświadomiłam, że znałam tę twarz. Po chwili zdałam
sobie sprawę, że był to doktor Carlisle Cullen, który opatrywał moją nogę, gdy
spadłam z drzewa, miając wtedy jedenaście lat. Wszystko byłoby w porządku,
gdyby nie fakt, że jego twarz w ogóle nie uległa zmianie. Patrzyłam na niego
z wielkim zdezorientowaniem, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
– Pozwól mi
wszystko wytłumaczyć – usłyszałam jego głos… tak dobrze mi znany, kojący głos.
– Dobrze? – W odpowiedzi kiwnęłam lekko głową. Usiadłam na łóżku, po czym
spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. – Wszyscy myśleli, że umarłaś
i wywieźli ciebie do kostnicy. Jednak ja wyczułem u ciebie słabe bicie serca,
które dla ludzkiego ucha jest wręcz niesłyszalne. Będę oczekiwał od ciebie
urazę, za to co ci zrobiłem. Jestem wampirem i ty także się nią stałaś.
Teraz możesz śmiało na mnie nawrzeszczeć, że uczyniłem ciebie potworem.
Zrozumiem to doskonale, jeśli odejdziesz.
Słowa
Carlisle’a docierały do moich uszu, a ja nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
Wampirem? Myślałam, że te istoty nie istniały, że są jedynie legendą. A teraz
dowiedziałam się, że właśnie tym się stałam, że będę musiała żywić się krwią.
Oczekiwał mojej wściekłości za to, co zrobił, ale nie potrafiłam się na niego
złościć. W jakimś stopniu uratował mi życie. To on sprawił, że nie połączyłam
się ze śmiercią. Byłam martwa, ale tylko dla ludzi. Mężczyzna sprawił, że
odrodziłam się na nowo, miałam nowe życie. Dał mi szanse na to, abym
odpokutowała swoje winy za to, co chciałam zrobić.
Czy te nowe
życie będzie dobre? Musiałam mieć w końcu nadzieję, bo w oczach mojego
towarzysza wyczuwałam dobroć, jakby wcale nie był tym, kim się stał. Kim ja się
stałam. Pamiętałam go jako troskliwego pana doktora, więc dlaczego miałby stać
się nagle zły? Ach, ile pytań nasuwało mi się w tej chwili, lecz wiedziałam, że
mieliśmy sporo czasu na wyjaśnienia.
– W
porządku – odparłam. – Nie jestem zła, a raczej wdzięczna za uratowanie mojego
życia.
– Nie
jesteś zła? – zdziwił się, a ja uśmiechnęłam się, potrząsając głową. – Wiesz,
że naszym pokarmem będzie krew?
– Zdaję
sobie z tego sprawę.
– Musisz
wiedzieć, że nie żywię się krwią ludzką tylko zwierzęcą. Postaram się, abyś
nauczyła się samokontroli, przeważnie teraz, kiedy jesteś nowonarodzonym
wampirem.
– Nowonarodzonym?
To jest jakaś różnica?
- Tak, ale
na resztę niepokojących pytań odpowiem ci później. Kupiłem ci suknie, kiedy
przemieniałaś się w wampira. – Wskazał na kreacje leżącą na krześle po lewej
stronie. Wstałam z posłania i wzięłam niebieski materiał do ręki. Pod krzesłem
zobaczyłam w tym samym kolorze buty na niewielkim obcasie. – Mam nadzieje,
że ci się podoba.
– Jest
śliczna – uśmiechnęłam się. – Dziękuję.
Podeszłam
do lustra i spojrzałam na kobietę, która stała po drugiej stronie zwierciadła.
Westchnęłam z uśmiechem, widząc tak nieskazitelnie bladą twarz i czerwone oczy.
Byłam piękna. Po raz pierwszy w życiu mogłam śmiało powiedzieć, że jestem
piękna. Uchyliłam lekko lewe ramiączko koszuli nocnej i spojrzałam na łopatkę.
To wszystko stawało się takie niewiarygodne. W tym miejscu miałam bliznę po
tym, jak niechcący zadźgałam się o ostry płot, a teraz jej nie było. Potem
podwinęłam od spodu materiał, aby zobaczyć pamiątkę po upadku z drzewa.
Zniknęła.
W tym
momencie zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście narodziłam się na nowo, że to
początek nowej drogi.
– Wyjdę,
abyś się przebrała – odezwał się, idąc w stronę drzwi.
– Nie,
zostań proszę – odparłam, a Carlisle spojrzał na mnie z wielkim zaskoczeniem. –
Zapniesz mnie – wyjaśniłam szybko. – Na razie się odwróć.
Spełnił
moje życzenie z wielkim uśmiechem na ustach. Zdjęłam pogniecioną i brudną
koszulę nocną i ubrałam sukienkę. Leżała idealnie; nie sądziłam, że będzie
doskonale znać mój rozmiar, ale po wampirach można było się wszystkiego
spodziewać. Poprosiłam, aby podszedł i mi ją zapiął. W odbiciu lustrzanym
zauważyłam jego sylwetkę. Poczułam, jak jego dłonie zaciskały się na
sznureczkach, zaczął powoli wiązać suknie.
Nagle
poczułam w gardle dziwny niesmak. Złapałam się szybko za gardło, masując skórę,
ale nic nie przechodziło. Carlisle uśmiechnął się.
– Czujesz
pragnienie krwi – odpowiedział mi na moje nieme pytanie. – Czas na polowanie.
Ależ tu ładnie teraz! ^^ Bardzo podoba mi się nowy szablon, naprawdę.
OdpowiedzUsuńTa notka... była jakościowo istną sinusoidą. Początek naprawdę mi się podobał. Był napisany tak... dojrzale i z szeroką gamą emocji. Ale gdy Esme się obudziła czar trochę prysł. Jestem wampirem, aha, okej, fajnie. Brakowało mi jakiegoś większego zaskoczenia z jej strony. No i nagle ani słowa o synku :) Za to moment, gdy Carlisle zapina Esme sukienkę jest ładny, obrazowy i taki... na swój sposób ulotny i też delikatny, jakby własnie w tym momencie ich romantyczna relacja się nawiązała.
"Może moja wiara w Niego była zbyt słaba? Może nie dobrałam właściwych słów w modlitwie? " - a ten fragment uważam za najlepszy.
Pozdrawiam :)
Wow, to było ciekawe. Nigdy jeszcze nie czytałam o tej parze, a Ty przedstawiłaś ją naprawdę ładnie. Zdołałam ją polubić, choć, jak wspominałam, Zmierzch to nie moja bajka i wcześniej Carlise oraz jego żona byli dla mnie jedynie tłem.
OdpowiedzUsuńEsme jest u Ciebie wyrazista, czułam jej ból i nadzieję.
Jedyne co to trochę sztucznie brzmiały mi niektóre zdania pomiędzy nią o Carlise'm, jakbyś wszystko chciała upchnąć w zbyt krótkim fragmencie, ale rozumiem, że to miniaturka i trudno inaczej. W każdym razie porównanie do anioła jak najbardziej trafne. Podobał mi się fragment z zapinaniem sukienki, ładnie to opisałaś ^^
No i nowy szablon ucieszył moje oczy :)
A ja doktorka zawsze bardzo lubiłam! W porównaniu do Edwarda, który odkąd poznał Bellę stał się taką, taką.. ciotą! Carlisle zawsze wydawał mi się być prawdziwym mężczyzną, dlatego z przyjemnością przeczytałam o tym jak wyglądało ich spotkanie kiedy Esme stała się wampirem. Głód krwi? Jestem ciekawa pierwszego jej polowania! :D
OdpowiedzUsuńOpisy uczuć nalrawde bardzo dobre.esme całkiem niezłe przyjęła nowe ja... Jedyne, co troche mi zgrzytnelo, to tłumaczenie Corlissle'a, do jego wrwzliwosc nie pasuje wg mnie tak wywalić kawę na ławę ;) mam nadzieje, ze planujesz dalsze czesci... Jestem ciekawa, jak w Twojej głowie wyglądałby rozwoj milosci miedzy nimi. Bo ma razie Esme mysli o doktorze jako o lekarzu, ktory leczył jej nogę, jak miała jedenaście lat ;)
OdpowiedzUsuńWakacje - czas, kiedy mogę nadrobić blogowe zaległości. Opowiadanie świetne, mimo że na początku byłam trochę sceptyczna (nie przepadam za Zmierzchem). Świetnie przedstawiłaś emocje głównej bohaterki :D Esme jest taka... bez problemu mogłam odczuć to co czuła. Pozdrawiam, Coco Deer!
OdpowiedzUsuńPs. Z chęcią przeczytałabym więcej tego opowiadania