19 stycznia 2015

Zmierzch: Anioł



Nigdy nie tracę nadziei
Będę szukać pustynnego deszczu
Ponieważ wiem, że uda mi się zmyć mój ból
Vanilla Ninja – Spirit of the down

Chciałam za wszelką cenę odnaleźć ukojenie, a wciąż czułam przerażający ból, który uciskał mnie wewnątrz. Rozprzestrzeniał się po całym moim ciele. Starałam się nie krzyczeć, lecz nie mogłam się powstrzymać. Ten ból był jak jakiś nieporoszony gość, uciskał moje wnętrze i uporczywie chciał mnie zniszczyć.

Czym zasłużyłam sobie na tę karę? Czy popełniłam jakiś błąd? Czy była możliwość, że właśnie w tej chwili docieram do piekła, a nie do nieba?

Tak bardzo pragnęłam połączyć się z moim synem, lecz ten ból… ten nieproszony gość… stara się odepchnąć mnie od niego. Bałam się. Tak potwornie się bałam, że za chwilę dopadną mnie demony i zabiorą do czeluści piekieł. Nic już z tego nie rozumiałam. Pamiętałam, jak pochłonęła mnie całkowicie lodowata woda. Jak wir porywał moje ciało na dno… nie broniłam się, pragnęłam poczuć ulgę od ciągłego cierpienia, który towarzyszył mi na co dzień.
Przed utratą przytomności nie myślałam o złych rzeczach, jakie spotkały mnie w moim życiu. Nie myślałam o mężu tyranie, który z dnia na dzień dawał mi do zrozumienia, że nie interesowała go moja miłość. Byłam mu jedynie potrzebna do tego, żeby służyć jako pomoc domowa oraz do zaspokajania jego żądzy. Nie było dnia, abym nie uroniła łzy i nie modliła się do Boga, by uwolnił mnie z tego więzienia. Widocznie nie zasłużyłam sobie na to, nie wysłuchał moich próśb.

Może moja wiara w Niego była zbyt słaba? Może nie dobrałam właściwych słów w modlitwie? Może On - stwórca tego wszechświata -  nie  istniał i na marne były moje modły o wytchnienie i litość nade mną?

Nie myślałam o moich rodzicach, którzy myśleli tylko i wyłącznie o sobie. Związali mnie z obcym człowiekiem tylko dlatego, aby zmyć swoje długi. Nie przejmowali się tym, czego ja bym sobie życzyła. Nie liczyło się moje, lecz ich zdanie. Nienawidziłam sposobu bycia moich rodziców jakimi się kierowali.
Myślałam jedynie o łąkach, lasach, górach. O tym, jak kiedyś śpiewałam i byłam bardzo szczęśliwa. To lata dzieciństwa były najlepszym okresem mojego życia. Tylko wtedy mogłam poczuć, jak wiatr rozwiewał moje włosy, gdy huśtałam się wysoko. Tylko wtedy mogłam poczuć na swojej twarzy blask słonecznego światła, gdy leżałam pośród różnorodnych kwiatów, czując w nozdrzach ich piękny zapach. Dawało mi to siłę, aby odgonić tego wstrętnego, nieproszonego gościa, który ugrzązł w mojej głowie i nie chciał za nic świecie go opuścić. Musiałam walczyć, mieć nadzieję, żeby ten ból minął.
Słyszałam także głos. Kojący głos. Jakby dodawał mi energię i siłę. Nie pozwalał mi się poddawać, dlatego go posłuchałam. Był taki troskliwy i czuły, od razu pomyślałam o niebie. Tak, to był głos Anioła. W stu procentach, ponieważ znał moje imię. Przemawiał do mnie.
Wszystko będzie dobrze, Esme… Wytrzymaj jeszcze trochę…
I nagle, ni stąd ni zowąd, cierpienie powoli minęło, a zamiast niego poczułam niewiarygodną siłę, jakbym na nowo się odrodziła. Czyżbym wygrała walkę ze złem i wreszcie dotarłam do nieba?
Otworzyłam powoli powieki. Zauważyłam przed sobą piękną twarz osoby o cudownych złotych oczach, wpatrujące się na mnie z wielką troską. Miał blond włosy oraz nieskazitelnie bladą twarz, co dodawało mu uroku. Na początku myślałam, że jestem w niebie, bo byłam pewna, że patrzyłam wprost na Anioła, ale okoliczności lokalizacji były nieco dziwne.
Zorientowałam się, że znajdowałam się w jakiś przytulnym, drewnianym pokoiku. Leżałam na łóżku, które przylegało do ściany na środku. Naprzeciw mnie znajdowało się wielkie lustro, komoda oraz drzwi. Patrzyłam na siedzącego na skraju łóżka człowieka,  który nie odrywał ode mnie wzroku. Byłam nieco skrępowana tą sytuacją, ponieważ milczał.
Gdy mu się przyglądałam, nagle sobie uświadomiłam, że znałam tę twarz. Po chwili zdałam sobie sprawę, że był to doktor Carlisle Cullen, który opatrywał moją nogę, gdy spadłam z drzewa, miając wtedy jedenaście lat. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że jego twarz w ogóle nie uległa zmianie. Patrzyłam na niego z wielkim zdezorientowaniem, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
– Pozwól mi wszystko wytłumaczyć – usłyszałam jego głos… tak dobrze mi znany, kojący głos. – Dobrze? – W odpowiedzi kiwnęłam lekko głową. Usiadłam na łóżku, po czym spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. – Wszyscy myśleli, że umarłaś i wywieźli ciebie do kostnicy. Jednak ja wyczułem u ciebie słabe bicie serca, które dla ludzkiego ucha jest wręcz niesłyszalne. Będę oczekiwał od ciebie urazę, za to co ci zrobiłem. Jestem wampirem i ty także się nią stałaś. Teraz możesz śmiało na mnie nawrzeszczeć, że uczyniłem ciebie potworem. Zrozumiem to doskonale, jeśli odejdziesz.
Słowa Carlisle’a docierały do moich uszu, a ja nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Wampirem? Myślałam, że te istoty nie istniały, że są jedynie legendą. A teraz dowiedziałam się, że właśnie tym się stałam, że będę musiała żywić się krwią. Oczekiwał mojej wściekłości za to, co zrobił, ale nie potrafiłam się na niego złościć. W jakimś stopniu uratował mi życie. To on sprawił, że nie połączyłam się ze śmiercią. Byłam martwa, ale tylko dla ludzi. Mężczyzna sprawił, że odrodziłam się na nowo, miałam nowe życie. Dał mi szanse na to, abym odpokutowała swoje winy za to, co chciałam zrobić.
Czy te nowe życie będzie dobre? Musiałam mieć w końcu nadzieję, bo w oczach mojego towarzysza wyczuwałam dobroć, jakby wcale nie był tym, kim się stał. Kim ja się stałam. Pamiętałam go jako troskliwego pana doktora, więc dlaczego miałby stać się nagle zły? Ach, ile pytań nasuwało mi się w tej chwili, lecz wiedziałam, że mieliśmy sporo czasu na wyjaśnienia.
– W porządku – odparłam. – Nie jestem zła, a raczej wdzięczna za uratowanie mojego życia.
– Nie jesteś zła? – zdziwił się, a ja uśmiechnęłam się, potrząsając głową. – Wiesz, że naszym pokarmem będzie krew?
– Zdaję sobie z tego sprawę.
– Musisz wiedzieć, że nie żywię się krwią ludzką tylko zwierzęcą. Postaram się, abyś nauczyła się samokontroli, przeważnie teraz, kiedy jesteś nowonarodzonym wampirem.
– Nowonarodzonym? To jest jakaś różnica?
- Tak, ale na resztę niepokojących pytań odpowiem ci później. Kupiłem ci suknie, kiedy przemieniałaś się w wampira. – Wskazał na kreacje leżącą na krześle po lewej stronie. Wstałam z posłania i wzięłam niebieski materiał do ręki. Pod krzesłem zobaczyłam w tym samym kolorze buty na niewielkim obcasie. – Mam nadzieje, że ci się podoba.
– Jest śliczna – uśmiechnęłam się. – Dziękuję.
Podeszłam do lustra i spojrzałam na kobietę, która stała po drugiej stronie zwierciadła. Westchnęłam z uśmiechem, widząc tak nieskazitelnie bladą twarz i czerwone oczy. Byłam piękna. Po raz pierwszy w życiu mogłam śmiało powiedzieć, że jestem piękna. Uchyliłam lekko lewe ramiączko koszuli nocnej i spojrzałam na łopatkę. To wszystko stawało się takie niewiarygodne. W tym miejscu miałam bliznę po tym, jak niechcący zadźgałam się o ostry płot, a teraz jej nie było. Potem podwinęłam od spodu materiał, aby zobaczyć pamiątkę po upadku z drzewa. Zniknęła.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście narodziłam się na nowo, że to początek nowej drogi.
– Wyjdę, abyś się przebrała – odezwał się, idąc w stronę drzwi.
– Nie, zostań proszę – odparłam, a Carlisle spojrzał na mnie z wielkim zaskoczeniem. – Zapniesz mnie – wyjaśniłam szybko. – Na razie się odwróć.
Spełnił moje życzenie z wielkim uśmiechem na ustach. Zdjęłam pogniecioną i brudną koszulę nocną i ubrałam sukienkę. Leżała idealnie; nie sądziłam, że będzie doskonale znać mój rozmiar, ale po wampirach można było się wszystkiego spodziewać. Poprosiłam, aby podszedł i mi ją zapiął. W odbiciu lustrzanym zauważyłam jego sylwetkę. Poczułam, jak jego dłonie zaciskały się na sznureczkach, zaczął powoli wiązać suknie.
Nagle poczułam w gardle dziwny niesmak. Złapałam się szybko za gardło, masując skórę, ale nic nie przechodziło. Carlisle uśmiechnął się.
– Czujesz pragnienie krwi – odpowiedział mi na moje nieme pytanie. – Czas na polowanie.
 

5 komentarzy:

  1. Ależ tu ładnie teraz! ^^ Bardzo podoba mi się nowy szablon, naprawdę.
    Ta notka... była jakościowo istną sinusoidą. Początek naprawdę mi się podobał. Był napisany tak... dojrzale i z szeroką gamą emocji. Ale gdy Esme się obudziła czar trochę prysł. Jestem wampirem, aha, okej, fajnie. Brakowało mi jakiegoś większego zaskoczenia z jej strony. No i nagle ani słowa o synku :) Za to moment, gdy Carlisle zapina Esme sukienkę jest ładny, obrazowy i taki... na swój sposób ulotny i też delikatny, jakby własnie w tym momencie ich romantyczna relacja się nawiązała.
    "Może moja wiara w Niego była zbyt słaba? Może nie dobrałam właściwych słów w modlitwie? " - a ten fragment uważam za najlepszy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, to było ciekawe. Nigdy jeszcze nie czytałam o tej parze, a Ty przedstawiłaś ją naprawdę ładnie. Zdołałam ją polubić, choć, jak wspominałam, Zmierzch to nie moja bajka i wcześniej Carlise oraz jego żona byli dla mnie jedynie tłem.
    Esme jest u Ciebie wyrazista, czułam jej ból i nadzieję.
    Jedyne co to trochę sztucznie brzmiały mi niektóre zdania pomiędzy nią o Carlise'm, jakbyś wszystko chciała upchnąć w zbyt krótkim fragmencie, ale rozumiem, że to miniaturka i trudno inaczej. W każdym razie porównanie do anioła jak najbardziej trafne. Podobał mi się fragment z zapinaniem sukienki, ładnie to opisałaś ^^
    No i nowy szablon ucieszył moje oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja doktorka zawsze bardzo lubiłam! W porównaniu do Edwarda, który odkąd poznał Bellę stał się taką, taką.. ciotą! Carlisle zawsze wydawał mi się być prawdziwym mężczyzną, dlatego z przyjemnością przeczytałam o tym jak wyglądało ich spotkanie kiedy Esme stała się wampirem. Głód krwi? Jestem ciekawa pierwszego jej polowania! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisy uczuć nalrawde bardzo dobre.esme całkiem niezłe przyjęła nowe ja... Jedyne, co troche mi zgrzytnelo, to tłumaczenie Corlissle'a, do jego wrwzliwosc nie pasuje wg mnie tak wywalić kawę na ławę ;) mam nadzieje, ze planujesz dalsze czesci... Jestem ciekawa, jak w Twojej głowie wyglądałby rozwoj milosci miedzy nimi. Bo ma razie Esme mysli o doktorze jako o lekarzu, ktory leczył jej nogę, jak miała jedenaście lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wakacje - czas, kiedy mogę nadrobić blogowe zaległości. Opowiadanie świetne, mimo że na początku byłam trochę sceptyczna (nie przepadam za Zmierzchem). Świetnie przedstawiłaś emocje głównej bohaterki :D Esme jest taka... bez problemu mogłam odczuć to co czuła. Pozdrawiam, Coco Deer!

    Ps. Z chęcią przeczytałabym więcej tego opowiadania

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy