14 marca 2015

Autorskie: Odruch serca - Impreza firmowa cz.1

Od kolacji z Michaelem minęły trzy dni. Paul miał nadzieję, że mężczyzna wkrótce się odezwie, lecz wciąż nie dzwonił. Nie przeczył, bardzo zaangażował się w tą znajomość i z niewiadomych mu przyczyn poczuł rozczarowanie.
Chciał o nim zapomnieć, lecz jego umysł mu na to nie pozwalał. Michael pojawiał się w najmniej spodziewanych momentach i zaczął się tym mocno niepokoić. Tak samo się z nim działo, gdy spotkał się Louisem. Na wspomnienie o mężczyźnie zasmucił się. Choć minęło już dwa lata, on nadal pamiętał, jak komendant policji oznajmia mu, że jego partner nie żyje. Paul wiedział, że spotykanie się z policjantem wiązało się z ryzykiem. Nie spodziewał się jednak, że ten straszny moment nadejdzie w chwili, kiedy uświadomił sobie, jak mocno zaangażował się w związek. Przecież mieliśmy razem zamieszkać, a ty wycinasz mi taki numer, wciąż słyszał swoje słowa, które skierował do zmarłego partnera.
Czas mijał. Otrząsnął się po jego śmierci i chciał żyć dalej, Louis z pewnością pragnąłby, aby na nowo ułożył sobie życie. Spotkał na swojej drodze Michaela i jak odwdzięczył mu się los? Zaangażował się, a to już wystarczało, by się na komuś zawieść.
Aby odgonić myśli o Michaelu, zaczął malować. Dostał ostatnio trzy zlecenia na obrazy, więc nie mógł zaniechać zamówień dla klientów. Malował głównie krajobrazy, bo w tym czuł się jak ryba w wodzie – doskonale umiał wychwycić barwy. Niestety, takich zleceń miał mało, głównie dostawał do zrobienia dla kogoś czyjś portret. Jego klienci to na ogół ludzie, którzy chcą przypodobać się szefowi. Portret prezesa lub dyrektora stał się fenomenem. Z początku dla Paula było to dość absurdalne, lecz potem zmienił zdanie, bo zauważył, jak wiele dostawał zapotrzebowania na portrety. W jednym miesiącu otrzymał aż dziesięć zleceń.
W chwili malowania nosa jednego z prezesów usłyszał dźwięk telefonu. Spojrzał na wyświetlacz komórki: nieznany numer. Paul skrzywił się, nigdy nie lubił, gdy ktoś obcy do niego wydzwaniał. Jednak ignorowanie dzwoniącego było niedorzeczne – nie przestawał dzwonić. Westchnął ociężale i odebrał połączenie. Rzucił szybkie słucham, w jego głosie wyczuć można było zdenerwowanie.
Paul, tu Michael. Nie przeszkadzam?
Cześć – powiedział lekko skołowany, gdy usłyszał w słuchawce głos mężczyzny. – Nie, po prostu nie lubię obcych numerów.
Przepraszam, dzwonię z pracy, a tam mamy numery zastrzeżone. Wiem, że miałem wczoraj zadzwonić, ale mam taki kocioł w pracy, że nie miałem kiedy zadzwonić.
A więc to praca. Myślałem, że sobie odpuszczasz.
Nie mam zamiaru z ciebie rezygnować – usłyszał w słuchawce. Poczuł nagle suchość w gardle. – Dlatego co powiesz na to, gdybyś pojechał dzisiaj wieczorem ze mną na imprezę firmową? Nie chcę kolejnego wieczoru spędzać tylko z osobami, którzy przyszli negocjować ze mną ceny.
Paul uśmiechnął się. Michael nie miał łatwo w pracy, bo w końcu zajmował się marketingiem. Był dyrektorem finansowym w jednej z najlepszych firmy reklamowych w Nowym Jorku. Duże korporacje korzystali z ich usług, gdyż właściciele wiedzieli, że wszystko zostanie zrobione perfekcyjnie. Sam słyszał dobre recenzje o firmie, zanim jeszcze spotkał na swojej drodze Michaela. A teraz miał okazję znaleźć się pośród ludzi biznesu. Tego się nie spodziewał, lecz najwidoczniej Mike chciał wykorzystać ten moment na to, żeby się spotkali.
Pojadę z tobą – odparł bez wahania.
Będę u ciebie przed siódmą.
~*~
Kiedy Michael zapisał na kartce adres Paula i pożegnał się z nim, poszedł na spotkanie z prezesem. Cieszył się, że mógł na chwilę oderwać się od pracy i w końcu zadzwonić do Paula. Był zły na siebie, że zwlekał tyle czasu, ale musiał dopilnować tego, by jego zastępca niczego nie przeoczył. Klient był ważny, bo chciał zainwestować w reklamę swojej biżuterii spore pieniądze. James Dolson był zdolnym finansistą, lecz wiedział, że prezes nie byłby zadowolony, gdyby negocjacji finansowych nie przeprowadził Michael.
Na szczęście prezes był zadowolony z efektów jego pracy i przypomniał mu o imprezie firmowej. Pracował u Johnsona cztery lata i nie wyszedł jeszcze z jego gabinetu bez uśmiechu na twarzy. Cieszył się ze współpracy z tym człowiekiem, zwarzywszy na to, że nie miał nic przeciwko temu, że jest gejem. Michael otwarcie mówił o swojej orientacji, przez co w pracy miał dużo wrogów, ale prezes zawsze był po jego stronie – miał szczęście, że tylko jemu podlegał w tej firmie. Raz nawet Johnson usłyszał w łazience od dwóch pracowników, jak obgadywali Michaela i dyscyplinarnie ich zwolnił. Po prostu, wyszedł z kabiny i oznajmił: Jesteście zwolnieni.
Prezes zachowywał się tak, ponieważ miał syna geja. Na początku nie umiał tego zaakceptować, lecz jego żona przywróciła go do pionu. Nie mógł przecież porzucić swojego jedynego dziecka z powodu czegoś, czego nie może zmienić – nie był bez uczuć, kochał go. Tym bardziej, że trzy lata temu żona Johnsona zmarła na zawał serca. Został sam z osiemnastoletnim synem i musiał zadbać o to, by Justinowi nic się nie stało.
Michael bardzo lubił syna szefa. Justin wielokrotnie przychodził do niego po rady, bo w szkole nie miał życia. Nauczył chłopaka paru chwytów i dręczyciele od razu zostawili go w spokoju. Ostatnio dowiedział się, że był z kimś trzy miesiące.
Justin wiedział, jaki stosunek do związków miał Michael, więc rzadko kiedy pytał go o rady, lecz to nie zwalniało go z obowiązku przypominania chłopakowi o tym, by żył w zdrowym związku i pamiętał o czyhających chorobach. Przypomniał mu o tym często, ponieważ miał osiemnaście lat, a w tym wieku hormony nastolatka bardzo buzowały niczym zapalnik od bomby.
Parę godzin później podjechał pod blok Paula na Brooklyn. Napisał mu wiadomość, że przyjechał czarnym mercedesem.
Chwilę potem zauważył mężczyznę w eleganckim płaszczu. Wsiadł do auta i przywitał się z nim, całując go lekko w policzek.
Ładny samochód – oznajmił, zapinając pasy i rozglądając się wokoło.
Michael za bardzo nie wiedział, co miał odpowiedzieć, dlatego uśmiechnął się do niego szeroko. Na tego mercedesa zapracował cztery lata, kupił go niecałe trzy miesiące temu. Wzmianka Paula rozśmieszyła go, bo nigdy nie powiedziałby na swoje auto ładny. Raczej wolałby skupiać się na technicznych sprawach. Ale Michael musiał się przyzwyczaić, że spotykał się z artystą.
Wrócili na Manhattan, stojąc w dziesięciominutowym korku. Był piątek, godzina siódma wieczorem, czego mógł się spodziewać o tej porze na ulicach. Niebawem podjechali pod firmę, wyciągnął legitymację, by otworzyć bramkę i zaparkował w podziemnym parkingu.
Posłuchaj – powiedział Michael, zatrzymując się na chwilę. Złapał go za ramię. – W firmie wiedzą o tym, kim jestem.
Naprawdę? – zdziwił się. – I nie mają nic przeciwko?
Niektórzy patrzą na mnie krzywo, ale nic nie mogą zrobić, bo prezes nie ma nic przeciwko, kim jestem, a tylko jemu podlegam w tej firmie. Raz nawet dwóch wyrzucił z pracy, gdy przypadkowo usłyszał, jak mnie obgadują.
Nie sądziłem, że będziesz miał tak wyrozumiałego szefa.
Jest taki, bo ma syna geja – wyjaśnił. – Wie, jak to jest, gdy osądzają człowieka na każdym kroku. Ma to na co dzień, niestety. Ale wracając – dodał po chwili. – Na takie typu imprezy zawsze chodziłem sam, więc nie zdziw się, jak ludzie będą nam się przyglądać z góry na dół. Wiedzieli, jaki byłem.
Paul uśmiechnął się i wziął go za rękę.
___
I kolejna część za nami. Mam nadzieje, że post wyszedł w porządku. Osobiście jestem z niego zadowolona.

Jak widać zrobiłam nowy szablon. Zima powoli odchodzi, więc nie chciałam mieć tutaj tak szaro. Miało być wiosennie, ale wyszło jak wyszło. Jeszcze pracuję nad grafiką.

A teraz czas na Gogolin! :)

5 komentarzy:

  1. Szablon wyszedł bardzo ładny! :* Zazdroszczę umiejętności, bo dla mnie sprawy grafiki to całkowita magia ;)

    A widać, ze Paul i Micheal powoli zaczynają coraz bardzie sobie ufać i mieć w sobie wsparcie, a to ważne ;)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się bardziej podobał poprzedni szablon, ten jest zbyt fioletowy :P aczkolwiek zauważyłam, że wszystkie twoje szablony póki co wyglądają bardzo podobnie, trochę na jedno kopyto robione, hehe. Ale fajnie, że się tego podjęłaś, to fajna zabawa jest :D
    Ich związek rozwija się wręcz idealnie, a Michael to ma szczęście do ludzi xD Zastanawiam się tylko czy masz zamiar przerwać to ich szczęście, czy w ramach rekompensaty za ich trudną przeszłość pożyczysz im dobrze :P
    "Duże korporacje chętnie korzystali z ich usług, gdyż wiedzieli, że wszystko zostanie zrobione perfekcyjnie. " - korporacje korzystały z ich usług, gdyż właściciele wiedzieli...
    i w jednym miejscu masz "niczym jak",a wystarczy tylko jedno z tych słów :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A są podobnie robione, bo jak na razie umiem tylko tak :( Kody CSS nie są moją mocną stroną, więc szablony wyglądają dość prosto. Ale tak,dość fajna zabawa, w szczególności wtedy, gdy nie wychodzi mi nagłówek, kasuję warstwę i robię od nowa. Ach, nie poddaję się! xD

      Dziękuję za wypisanie błędów. Poprawiłam ;)

      Usuń
  3. Rozdział dosc spokojny, ale moze to dobrze, chyba nie ma sie co spieszyć. Micheal ma chyba duzo szczęścia, ze ma akurat takiego, a nie innego szefa. Ciekawe, jak wyjdzie ten wieczor. Czekam z niecieprliwoscia na ciąg dalszy. A powiedz mi proszę, jak ustawić etykiety w ten sposob.w jaki Ty masz je na dole?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jesteś na układzie bloga, to dodaję gadżet i stawiam go za postem. To tyle.

      Usuń

Obserwatorzy