„Kiedy odchodzisz, czuję się jakbym stracił część umysłu.
Ukradziony.”
Ukradziony.”
Adam Lambert – Underground
Rok 1999r.
Okazało
się, że Mike nie zamienił się w żadną bestię.
I tak co
miesiąc przez okrągły rok, odkąd zamieszkaliśmy w domu Aarona.
Gdy opowiedzieli
nam całą historię, spoglądanie każdej nocy na księżyc było dla nas przez te dwa
tygodnie dużym oczekiwaniem, ale nic się jednak nie stało, kiedy Mike spojrzał
na pełną tarczę księżyca. Przez moment myśleliśmy, że Naira się pomyliła i że
to nie on był tym z przepowiedni,
lecz Mike szybko zaprzeczył – uwierzył, że to on, bo pomimo tego, że się nie zmienił,
działanie pełnego księżyca bardzo go pobudziło. Czuł jego zew.
Od tamtej
pory zrozumiał, że musi poświęcić każdą chwilę na trening. Trenował z
Agrypinem, by jak najlepiej przygotować się na starcie z Charwichem. Nie
wiedział, co go czekało, gdy dopełni się przeznaczenie, ale obiecał Aaronowi,
jak i pozostałym, że pomoże im zakończyć tę wojnę.
Z tego
wszystkiego miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że w Miku
pojawiła się tak wielka determinacja i chęć do działania – nie sądziłem, że
kiedykolwiek zobaczę u niego taką stanowczość, ale zaś z drugiej strony potwornie
się o niego bałem. A co jeśli nie będzie zdolny pokonać naszego mentora?
Wierzyłem w jego siłę, ale świadomość tego, że mogę go stracić było silniejsze
ode mnie. Wielokrotnie rozmawiałem na ten temat z Nairą, lecz ta nie mogła mi
zagwarantować tego, czy przeżyje to starcie.
Oczywiście
nie powiedziałem Mikowi o swoich obawach, razem z nim poświęcałem ten czas na
doskonalenie się w sztukach walki. Agrypin i Jose byli świetnymi wojownikami,
nauczyli nas jak pożytecznie wykorzystywać swoją siłę.
Musieliśmy
przyznać, że rozgryzienie Jose’a było trudne, ale doszliśmy do porozumienia.
Pomimo tego, że wciąż ukrywał swoją tajemnicę ludzkiego życia (Agrypin – jego
mentor – nie chciał nam zdradzić, co go tak trapiło, uważał, że sam powinien
opowiedzieć swoją historię), to jednak przekonał się do nas i trenowanie z nim
było o wiele lepsze – cokolwiek to znaczyło.
Poznaliśmy
także innych wampirów, którzy, w odróżnieniu od Jose’a, chętnie
opowiadali historię swojego życia.
Jak na
przykład Archie – czarnowłosy wampir pochodzący z czasów średniowiecza. Mieszkał
z rodzicami i rodzeństwem w obecnej Szkocji i ich wioska od lat była atakowana
przez wampiry, które stworzył Charwich. Jego ojciec, jak i on sam, bronili swojej rodziny, tworząc różne wynalazki na potwory, lecz pewnego dnia to
nie wystarczyło – armia zwolenników pierwszego wampira zwiększała się. Rodzina
Archiego przepłaciła to życiem, a on został cudem uratowany przez Yamara.
Początkowo nie mógł pogodzić się z tym, w co się zamienił – bądź co bądź od lat
polował na wampiry, a potem nagle sam nim się stał. Ale przekonał się do ludzi
Aarona, zobaczył w nich, jak to sam określił, dobro. Od tamtej pory tworzył
dalej swoje wynalazki, by mogli używać je przeciwko zwolenników Charwicha. Nie
lubił walczyć, wolał spokój, by móc pogrążyć się w swoim świecie
tworzenia broni dla wroga – chciał chociaż takim sposobem pomóc Aaronowi.
Była też
Sonia – wampirzyca o blond włosach i niebieskich oczach, pochodząca z Polski.
Została przemieniona przez Nairę w tysiąc dziewięćset czterdziestym drugim
roku, wyciągnęła ją z obozu koncentracyjnego Auschwitz. Mało mówiła o tym co
się stało, ale wielokrotnie powtarzała, jak bardzo była wdzięczna Nairze za uratowanie
życia – jakiekolwiek ono się stało. Trzymała się na uboczu, cały czas będąc w
towarzystwie swojej mentorki, lecz ostatnio zauważyłem, że pomiędzy nią a Josem
coś zaiskrzyło, choć obydwoje w jakiś sposób nie mogli do siebie dotrzeć. Sonia
chciała uczestniczyć w wojnie, więc Jose uczył ją, jak wykorzystać swoją siłę w sztukach
walki. Też byłem jego uczniem, dlatego wiedziałem, że coś się działo. Kiedy zapytałem
Jose’a o jego relacje z Sonią, ten zbył mnie, mówiąc, abym zajął się
własnym związkiem.
I też tak
zrobiłem.
Oficjalnie
ja i Mike jesteśmy razem. Przekroczyliśmy granicę i staliśmy się kochankami.
Nie
wiedziałem, co przyniesie nowe stulecie, kiedy Mike zmierzy się z pierwszym
wampirem, ale uświadomiłem sobie, że nie warto marnować czasu, pomimo tego, że
możemy żyć wiecznie. Bo czy na pewno mamy tę całą wieczność? Czekała nas wojna,
a na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Ta myśl spowodowała, że pragnąłem każdą
chwilę spędzać z Mikem. Trenowaliśmy, a potem oboje zamykaliśmy się w swojej
komnacie.
Leżałem
wtulony w Mika i słuchałem, jak jego krew krążyła w żyłach. Lubiłem ten moment,
bo wtedy mogłem całkowicie nacieszyć się bliskością swojego partnera – mogliśmy
tak leżeć w milczeniu nawet przez parę godzin.
Po chwili
spojrzałem na niego. Miał zamknięte oczy, pogrążony we własnych myślach –
trochę szkoda, że nie mogłem ich odczytać, świetnie się maskował. Aby
sprowadzić go na ziemię, musnąłem lekko wargami jego nagi brzuch, a potem
zacząłem wędrować ustami coraz to wyżej, docierając do obojczyka. Usłyszałem
ciche westchnięcie Mika, więc spojrzałem na niego raz jeszcze – tym razem miał otwarte
oczy.
– Znów
błądziłeś myślami beze mnie, nieładnie – uśmiechnąłem się figlarnie, po czym
pocałowałem go w usta.
– Nie są to
przyjemne myśli, a nie chcę burzyć nastroju – wyjaśnił, siląc się na lekki
uśmiech.
– Przecież
wiesz, że teraz każdy myśli o tym, że co nas czeka.
– Ale to
nie tylko o to chodzi, Sollyn.
Spojrzałem
na niego zdezorientowany.
– Chodzi o to,
jak bardzo się o mnie martwisz – wyznał. – Wspierasz każdego dnia, za co jestem ci naprawdę bardzo wdzięczny, ale widzę z jaką trudnością
to wszystko znosisz, mając świadomość tego, że mogę nie wygrać tego pojedynku.
Wiem, że nie chciałeś mi mówić o swoich obawach, ale ja i tak o nich
wiedziałem. Też bym je miał, gdybyś to ty był na moim miejscu, dlatego
rozumiem twoje zachowanie i to mnie martwi.
Nie miałem
pojęcia, co mu odpowiedzieć. Patrzyłem na jego piękną twarz i nie mogłem pojąć
tego, że Mike tak dobrze mnie znał.
– Jesteś
niemożliwy – odparłem z uśmiechem, no co Mike odpowiedział mi tym samym. –
Kocham cię – wyznałem.
– Ja też
cię kocham, Sollyn.
Pocałowałem
go lekko w usta, patrząc cały czas na niego uważnie. Po chwili zgłębiłem
pieszczotę, wbijając się w jego wargi z wielką zachłannością.
Chciałem
już zniżać się w dół, lecz nagle usłyszałem hałas. Zerwaliśmy się z Mikem do
góry, po czym w swoich myślach usłyszeliśmy głos Aarona:
"Sollyn, Mike, natychmiast zjawcie się w
głównym holu. Mamy kłopoty."
___
A myślałam, że zakończę te mini opowiadanie w tym roku, a tu proszę, zakończymy po nowym roku, trochę rozszerzyła mi się ta historia o dwie notki więcej^^
I tak myślę zacząć robić szablony, tak dla Was, nie tylko dla siebie. Chcę spróbować. Co sądzicie? Może macie jakieś propozycje?
Kochani, a z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkiego dobrego. Byśmy choć na chwilę zapomnieli o smutkach i kłopotach, a na ustach widniał szeroki uśmiech :*:*
No widzisz! I znowu to robisz! Znowu kończysz w takim momencie i każesz nam czekać z niecierpliwością na ciąg dalszy! To nie fair :(
OdpowiedzUsuńBiegniesz trochę z akcja, chciałabym poznac wiecej szczegółów dotyczących nowego miejsca zycia głównych bohaterów, ich nowych... Towarzyszy i w ogole. usprawiedliwia Cie nieco to, Że to krótka miniaturka, ale taki jeden rozdział to by sie przydał, skoro postanowiłaś przeskoczyć aż o rok (podejrzewam, ze ze względu na datę). Czuje, ze Mike moze sie przemienić w wiellolaka juz niedługo... Ciesze sie, ze bohaterowie sa juz na serio razem i że sie z tym nie kryją ;) choc dziwnie to napisałaś, ze nie sa kochankami, raczej to naprawdę miłość, tak mógłby powiedzieć ktos z boku, ale nie jeden z zainteresowanych, ze tak powiem. Zakończyłas w kluczowym miejscu,, ciekawe coz to sie takiego stało xD. Czyżby atak wrogów?
OdpowiedzUsuńJa nie mam nic przeciwko, że opowiadanie będzie miało dwa rozdziały więcej, szczególnie że to bardzo ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak Mike się nie przemienił. Dwanaście pełni to całkiem sporo, więc zastanawiam się, czy w związku z moją pierwszą teorią Mike nigdy się nie przemieni przez to, że jest wampirem, czy może ten roczny trening nieco mu pomoże i niedługo coś się zmieni. Swoją drogą tak sobie teraz pomyślałam, że przemiana istoty nieumarłej byłaby bardzo intrygująca.
Fajnie, że Sollyn i Mike są ze sobą już tak na poważnie. Mam tylko nadzieję, że ich obawy są bezpodstawne i nadchodząca wojna nie zniszczy tego związku.
I oczywiście zakończenie w momencie, w którym aż chciałoby się czytać dalej. Czyżby to wezwanie zwiastowało początek wojny?
Pozdrawiam serdecznie :)
Och, jednak nici z przemiany. Trochę szkoda, ale dobrze, że nie jest przewidywalnie. Szkoda że oszczędziłaś nam szczegółów związanych z rozwijaniem się relacji Sollyna i Mike'a. Ale cieszę się, że wszystko się między nimi układa i czekam na urocze sceny.
OdpowiedzUsuńTe cliffhangery... Kocham, poważnie.