29 grudnia 2015

Pod osłoną nocy: 11. Więzień


„Jakbym miał diabła pod stopami niczym żałobny stos.
Mierząc się z ciężkim ogniem.”
Adam Lambert - Heavy Fire

Rok 1999r.
Kiedy zjawiliśmy się w głównym holu i stanęliśmy obok Aarona, to, co zobaczyliśmy z Mikem, bardzo nas zaciekawiło, a zarazem zaniepokoiło.
Na środku pomieszczenia zauważyliśmy przykutego do krzesła specjalnym łańcuchem Archiego pewnego wampira o czarnych jak smoła włosach i szarych, zimnych oczach. Miał na sobie pobrudzone ziemią szare ubranie, ale to akurat nie przykuwało moją większą uwagę. Ktoś wbił nieznajomemu krwiopijcy drewniane kołki w kolana, przez co uniemożliwiło mu to ucieczkę. Spiczaste drewna nas paraliżowały i sprawiały ogromny ból (dla jasności, to nas nie zabijało, to jedynie wymysł Brama Stokera). Domyśliłem się, że za tym czynem stał Jose lub Agrypin, bo cały czas krążyli wokół skazańca.
Do pomieszczenia dotarł także Yamar oraz Archie, który trzymał w rękach szary worek – zobaczywszy pojmanego, wstrzymał oddech i schował się za swoim mentorem. Chwilę potem przy moim boku stanęła Naira.
Moje pytanie teraz brzmiało: Kim jest ten pojmany przez nas wampir, który wił się z bólu na krześle? Zdałem sobie jednak sprawę, że wszyscy tutaj zgromadzeni nie odpowiedzieliby mi na moje pytanie. 

                –  Nic wam nie powiem! – wykrzyknął nagle więzień.
Jose poszedł do niego wściekły i rzucił jadowicie: 

                –  Przybić ci jeszcze dodatkowo ramiona! Mało ci! 

               –  Jose, spokojnie! – uspokoił przyjaciela Agrypin, który odciągnął go od pojmanego wampira. 

              –  Gdzie jest Sonia? – zapytał zaniepokojony Jose, rozglądając się na boki. – Była przecież z nami na polowaniu? 

                 –  Jest u siebie – powiedziała spokojnie Naira.
Jose wziął głęboki oddech. Spojrzał na więźnia, potem na wszystkich, a po chwili cofnął się i wyszedł z pomieszczenia. Zachowanie Jose’a wybiło mnie z pantałyku, nigdy nie przegapiłby takiej sprawy z nieznanym wampirem, bądź co bądź to on sparaliżował go tymi kołkami. Uśmiechnąłem się w duchu, bo wychodziło na to, że Sonia była dla niego ważniejsza. Kto by pomyślał, Jose się zakochał, uśmiechnąłem się w stronę Mika, który, usłyszawszy moje myśli, odwzajemnił gest. 

              –  Masz to, o co cię poprosiłem? – zapytał po chwili Agrypin Archiego.
Wampir kiwnął głową i wygrzebał z worka ostry, drewniany kołek. Podał mu przedmiot, po czym od razu zniknął z pomieszczenia, by uniknąć wszelkich zatarć.
Aaron wziął krzesło i usiadł naprzeciwko pojmanego, na jego twarzy malował się spokój. Założył nogę na nogę i spojrzał na wampira z lekkim rozbawieniem. 

         – Wiem, że ty i twoi towarzysze,  którzy zaatakowali moich ludzi, jesteście od Charwicha. Ach, przepraszam, źle to ująłem – uniósł ręce w geście przeprosin – ty jesteś od Charwicha, bo twoich kompanów już nie ma. Radzę więc grzecznie odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego twój Mistrz wysłał was, byście zaatakowali moich ludzi?
Wampir milczał, wyginając kąciki ust w krzywym uśmiechu. Słychać było jedynie jego głośny oddech, chciał tym sposobem złagodzić swój ból w obu nogach.
Aaron spojrzał na Agrypina, który skinął głową – dostał od swojego mentora zielone światło. Kołek, który trzymał cały czas w ręku, w mgnieniu oka znalazł się w prawym obojczyku więźnia, który zawył wściekle. Przekręcił dodatkowo przedmiot, co wywołało kolejne jęki pojmanego. Czerwona posoka zaczęła pryskać na wszystkie strony, Agrypin nie przejmował się tym, że ubrudził się krwią więźnia. Po chwili spostrzegłem, że czerwona ciecz dotknęła również prawą dłoń Aarona, który, zauważywszy to, wyjął za rękawa koszuli białą chusteczkę, by wytrzeć plamy krwi. 

            – Mamy czas, chłopcze – odezwał się po krótkim czasie Aaron. – Nam wampirom się nie spieszy, więc będę siedział tutaj tak długo z moim przyjacielem, aż łaskawie odpowiesz na moje pytanie. 

         Nic nie powiem – wydyszał. – Nawet gdybyście mnie torturowali całymi dniami. Wole zginąć. 

           –  Naprawdę? – zdziwił się Aaron. – Aż taki jesteś wierny swojemu Panu?
Wampir milczał i milczał.
Agrypin zadawał kolejne ciosy, a ten uparcie milczał.
Twardy jesteś, pomyślałem. 

              –  Chyba czas zmienić taktykę – odezwał się po dłuższym czasie. – Męczy mnie ciągłe wycieranie się z twojej krwi. Nairo, czy możesz?
Wampir prychnął. Pewnie myślał, że Naira nie będzie aż tak brutalna jak jej mąż, ale przeliczył się. Wampirzyca spojrzała na pojmanego, a po chwili jej oczy stały się zupełnie czarne, zaczęła mamrotać półsłówkami. Nagle więzień zaczął wić się na krześle i krzycząc jeszcze głośniej niż dotychczas. 

               –  Moja… głowa… wymamrotał, dysząc ciężko.
Odniosłem wrażenie, że wampir czuł, jak jego czaszka miała za chwilę eksplodować. Naira powodowała u niego jeszcze większy ból niż Agrypin.
–  Przestań!
Naira nie przestawała. Dalej wypowiadała swoje zaklęcia. 

       –  Powiesz nam, dlaczego Charwich was wysłał i kazał nas zaatakować. Ona może tak cały czas. 

           –  Powiem! Tylko niech ona przestanie! – krzyknął przerażony.

     Aaron dał sygnał swojej siostrzenicy.
Kiedy wampirzyca straciła z nim kontakt wzrokowy, wampir oddychał głęboko, a po jego twarzy spływały stróżki potu, które po chwili zniknęły. 

         –  Więc? 

        –  Charwich chciał, żebyśmy zabili jego – wskazał wzrokiem na Mika. – Ostatnio nawiedzał Mistrza sen, że to on jest tym z przepowiedni. Zaczął się bać, bo wiedział, że chłopak ma wilcze geny. Chciał pozbyć się problemu.
W pomieszczeniu zapadła długa i niezręczna cisza. Spojrzałem na Mika z troską – jego twarz była napięta.
Niebawem Aaron wstał z krzesła, podszedł do nas i powiedział spokojnym, ale i stanowczym głosem: 

      –  Od dziś nie polujecie sami, zrozumieliście? Macie chodzić z dużą grupą. 

      –  W porządku – odparłem, bo zauważyłem, że Mike nie był wstanie niczego z siebie wydusić. Bardzo przejął się tym, co usłyszał, dlatego chwyciłem go za rękę. 

      –  Agrypin, wiesz co masz robić – rzekł Aaron, nie spoglądając na wampira, po czym opuścił pomieszczenie. 

          –  Tak jest, Aaronie.
Podszedł do pojmanego krwiopijcy i od tyłu zwinnym ruchem skręcił mu kark. Siłę, jaką włożył w tę czynność spowodowała, że głowa oderwała się od tułowia i poturlała się po podłodze.
Wkrótce wampir zamienił się w popiół. Pozostało po nim jedynie brudne ubranie, które teraz, z niewiadomych mi przyczyn, przykuły moją największą uwagę.
___

Kochani, z racji tego, że zbliżamy się ku celu, moje pytanie do Was: Czy już wiecie, kim jest wampir z Prologu? Czekam na Wasze sugestie, a odpowiedź na moje pytanie znajdzie się w kolejnym poście.

5 komentarzy:

  1. Podejrzewam, ze wampirem z prologu jest Charwich.
    Jeśli chodzi o tę notkę-spodziewałam się, ze "gościem" moze byc wróg. Rewelacje, które przedstawił, specjalnie mnie nie zdziwiły. Ale było to te dobre pokazanie siły mocy N. To musiało byc sgraszne, jeśli drewno nie działał na tego wampira, a jej czary tak... Musi byc bardzo potężna. I dobrze :D Mike, życzę powodzenia xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja, podobnie jak moja przedmówczyni, odnoszę wrażenie, że tym prologowym wampirem jest nie kto inny jak Charwich. I jestem ciekawa czy mamy rację.

    Ten opis tortur aż mnie miejscami przerażał. Ja wiem, że na takie metody sobie zadłużył i w ogóle, ale mimo wszystko :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejny post! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sądziłam, że Aaron miał na myśli takie kłopoty, spodziewałam się czegoś dużo bardziej poważniejszego. Ale to dobrze, że złapali jednego z ludzi Charwicha, przynajmniej w porę mogli dowiedzieć się, że wie już o Mike'u i od teraz zachować wszelkie środki ostrożności i przygotować się na atak, który pewnie niebawem nastąpi.
    Nie sądziłam jednak, że Naira jest tak potężna i tak szybko zmusi więźnia do rozmowy. Dobrze, że kogoś takiego mają po swojej stronie, bo ciężko mi wyobrazić sobie walkę z tak silnym przeciwnikiem.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry.
    Wciąż z trudem oddycham, patrząc na nowy szablon... Jest naprawdę cudowny. Nagłówek mnie ujął. Uwielbiam wygląd Magnusa w drugim sezonie... Harry chyba nigdy nie był bardziej, gorący. No i ten cytat... taaa, całkiem magiczny... tak jak Alec całkiem słodki.
    I wiedz, że, mimo że o tym nie pisałam, odliczam do Walentynek nie z myślą o Walentynkach, ale o Twoim Wyznaniu (hah, jak to brzmi, oczywiście chodzi mi o opowiadanie).
    Tak patrzę na spis treści i nie dowierzam. Tylko tyle mi zostało? Och... Może, gdy skończę czytać to opowiadanie, wreszcie nadrobię te wszystkie utwory Adama Lamberta... bo tak, jeszcze tego nie zrobiłam. Mea culpa, mea maxima culpa.
    Drewniane kołki w kolanach? Auć. No ale niezły sposób, jeśli nie chcesz, by ktoś Ci zwiał, ekhem, przydatny blożek Twój, przydatny, bardzo przydatny...
    Drewniane kołki nie zabijają? Całe życie w błędzie, dzieciństwo w kawałkach... Hah, ale spalić Was można, co?
    Tak ni z gruszki, ni z pietruszki... jak się czyta u Ciebie Jose? Bo odruchowo czytam jak hiszpańskie/portugalskie przez H, ale skoro imiona są bardziej angielskie pozostałe i w ogóle, to czyta się przez Dż i zmiękczona końcówka...?
    (– Wiem, że ty i twoi towarzysze, którzy zaatakowali moich ludzi, jesteście od Charwicha. Ach, przepraszam, źle to ująłem – uniósł ręce w geście przeprosin – ty jesteś od Charwicha, bo twoich kompanów już nie ma). To było takie... umm, bo badass, no. Miód, cud i orzeszki.
    Kołek przy obojczyki... milusio. Lubię nazywanie krwi posoką. Zwłaszcza w takich opowieściach o wampirach, z takim specyficznym, ciężkim klimatem no i hektolitrami tej posoki, bo witaminka D3 potrzebna.
    Lubię, jak się nie koloryzuje żadnej ze stron i ci nasi protagoniści też coś mają za uszami, też potrafią robić złe rzeczy dla wyższego dobra. Wybielaniu mówimy: nie, więc brawo, groszku, brawo.
    Ach, Naira, Naira... gdy się kobieta dorwie, nie ma zmiłuj, nie ma zmiłuj... Och, Mike... i ta przepowiednia, ech... Lol, jeszcze kręcone karki i urywane głowy... Uroczy rozdział.
    Czytam sugestie innych, o Charwichu głównie i muszę przyznać, że coś w tym jest... No ale ja w zgadywanie nie lubię się bawić, wolę sobie zaspoilerować i potem czytać, delikwenta obserwując i analizując jego zachowanie.
    Miłego wieczoru, jeszcze dziś wpadnę na rozdział, prawdopodobnie po odcinku Shadowhunters (Jezu, 2x06 to więcej niż życie). Trzymaj się.

    PS Czy Ty widzisz, groszku pachnący, jak moja profilówka idealnie zgrywa się z tym oto CAŁKIEM magicznym szablonem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam Magnusa w tym sezonie :) Uważam, że Harry dodaje przez to postaci Magnusa duuużo gorącaxD
      I cieszę się, że szablon się podoba. Powiem nieskromnie, że jestem z niego bardzo zadowolona... i miał być opublikowany w mojej galerii, ale nie mogłam się nie powstrzymać, by nie dać go tutaj na główną stronę :))
      W zasadzie post "Wyznanie" mam już poprawiony i mogłabym go już opublikować, ale chcę poczekać cierpliwie do Walentynek, heh... by się jakoś zgrało z tym świętem^^

      Tak, kołki, wymysł Brama Stokera - tutaj wampiry paraliżuje. I tak, ogień unicestwia moje wampiry - to jest nieuniknione... jak i skręcenie karku. Woda święcona ich parzy! Ale na krzyże mogą spokojnie spojrzeć :)

      Jose to hiszpańskie imię, bo Jose jest ma matkę pochodzącą z Hiszpanii, więc dobrze je wymawiasz :) Choć wiadomo, niektórzy mówią do niego z angielską wymową, ale Jose'owi to nie przeszkadza :P

      A ja już jestem po obejrzeniu odcinka :) I wciąż jestem pijana szczęściem, ze tak dużo było Magnusa w tym odcinku... :)

      Tak, pasuje xD Ogólnie nasze awatary się współgrają i tworzą Maleca, hehe :D

      Usuń

Obserwatorzy