James
doszedł do wniosku, że wpadł jak śliwka w kompot.
Żałował, ale to potwornie żałował, że wdał się w bójkę z Lawrencem Davem. A Albus go ostrzegał. Zobaczysz,
mówił, kiedyś te docinki ze Ślizogonem
cię zgubią. Następnym razem James przemyśli dwa razy swoje postępowanie, zanim
zlekceważy mądrość swojego brata – tego był absolutnie pewny. Nie posłuchał rad
Albusa i dostał przez to najgorszy szlaban jakikolwiek doświadczył.
Amelia była
niemożliwa. Wykorzystywała go jak szmacianą lalkę, dyrygowała na wszystkie
strony. Mściła się. I to nie było jego przypuszczenie, tylko całkowita prawda.
Nienawidził Lawrence’a, tak jak Lawrence jego, więc… dziewczyna musiała
zemścić się na wrogu, jeśli miała ku temu okazję. Choć do końca nie rozumiał całej tej
batalii, skoro po szkole krążyły plotki o zerwaniu tej dwójki. Wielu zastanawiało się, co było powodem zerwania, ale Potter i
tak miał swoją teorię. Ślizgon w końcu przejrzał na oczy i zobaczył, jaka z tej Bletchey jest wredna jędza.
Pewnego
dnia miał już dość tych ciągłych jej podchodów, więc powiedział dziewczynie prosto w twarz, co o tym wszystkim sądzi.
–
Oczerniasz mnie, a sama nie jesteś lepsza! Uważasz się za jakąś paniusie, która musi mieć
te wszystkie pierdoły. Marzy słodko o tym, żeby dostać od chłopaka kwiatuszek
na nadgarstek i tańczył z tobą w durnym, wolnym tańcu. Już wolę nie grać w quidditcha, niż spędzić jeszcze z tobą jeden wieczór na tej
głupiej karze! Mam gdzieś te bale, rzygam nimi, rozumiesz?! Chcesz, żebym mówił
dalej, co o tym wszystkim sądzę!
– Nie, już wystarczająco
dużo powiedziałeś na ten temat – rzekła smutno. Jej oczy się zaszkliły, a po
chwili po policzku dziewczyny popłynęły łzy.
~*~
Amelia
westchnęła głęboko i odwróciła się do chłopaka tyłem, żeby nie widział jej słabości.
Przeklęła w duchu profesora Longbottoma, że postanowił dać karę Gryfonowi właśnie tutaj. Myślała, że poradzi sobie z tym złośliwym palantem, w
zasadzie z początku jej się to udawało, ale później już nie tak łatwo dało się manipulować Potterem. Odgryzał się na niej, a z racji tego, że nie wolno
było mu używać różdżki, dodatkowo spowalniał swoją pracę. A to, co przed chwilą
powiedział, przekraczało wszelką granicę. Niesprawiedliwie ją osądzał, mówiąc
takie kłamliwe rzeczy. W balu, który organizowała, nie chodziło tylko o te
drobiazgi. Chodziło o coś większego – o wspólnotę, zjednoczenie się.
Jeżeli
James wolał zrezygnować z pomaganiem jej na bal – choć Gryfon bardziej
spowolniał pracę niż ją przyspieszyć – to śmiało, droga wolna, niech nie lata
sobie na tej głupiej miotle. Amelii było już wszystko jedno.
–
Przepraszam – usłyszała nagle. Zdumiewało ją to, że James zdołał wypowiedzieć
te słowo. – Widocznie ten bal wiele dla ciebie znaczy, choć nie
wiem dlaczego. Tyle szumu o jeden wieczór.
– Tak, masz
rację – odezwała się spokojnie, odwracając się do niego. – Ale dla nas
siódmoklasistów to ostatni taki bal w szkole. Przez jedną noc nieważne jest z
jakiego domu pochodzimy, kim byliśmy w Hogwarcie. Wszyscy jesteśmy razem,
wszystko jest doskonałe. Chcę być tego częścią.
Amelia
miała nadzieję, że w końcu coś do niego dotrze, już wystarczająco dużo
czasu straciła na te ciągłe kłótnie. Po jej słowach chłopak lekko się spiął, uciekał
wzrokiem, lustrując całe pomieszczenie.
– Na
dzisiaj koniec – odezwała się po chwili, przerywając niezręczną ciszę. – Masz
swoją różdżkę i liczę, że nie zobaczę cię tu nigdy więcej.
Oddała mu
jego własność, po czym wyszła z sali, kierując się do lochów – chciała w końcu położyć się
spać po tak ciężkim dniu. Szła powoli korytarzem, gdy nagle drogę
zatarasował jej James. Stanęła, krzyżując ręce na piersi.
Spojrzała na niego z wściekłością.
– Czego
znów chcesz, Potter? – wycedziła przez zęby.
– Sądzę, że
zbyt pochopnie cię oceniłem – powiedział. Ślizgonka uniosła brwi
ze zdziwienia, kiedy usłyszała słowa wypowiedziane z ust Gryfona.
– Naprawdę?
– zirytowała się. – To daj sobie za to nagrodę, że wpadłeś na ten pomysł!
Chciała go
wyminąć, ale chłopak za wszelką cenę chciał ją zatrzymać. Położył dłonie na jej
ramionach.
– Myślę, że
źle zaczęliśmy naszą znajomość. Co powiesz na to, by na zgodę udać się do
Hogsmeade na kremowe piwo?
– Myślisz,
że się nabiorę na te twoje tanie sztuczki? Nie mam mowy!
– Amelio,
proszę, to nie będzie żadna randka. Zwykłe spotkanie, by zakopać topór wojenny.
Wiem, że moje słowa mogą ci się wydawać nierealne, ale naprawdę przepraszam, że
ci dociąłem z tym balem.
Dziewczyna
spojrzała na niego i do końca nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą
usłyszała. Może jednak naprawdę tego żałował? Nigdy dotąd nie zwracał się do
niej po imieniu, zwykle używał jej nazwiska. Postanowiła dać mu ostatnią szansę
na poprawę, dlatego uśmiechnęła się do niego.
– To co…
zgoda? – spytał, pokazując dziewczynie swoje śnieżnobiałe zęby.
– Zgoda,
zgoda – westchnęła, na co James przytaknął głową zadowolony.
–
Odprowadzę cię. – Chłopak szedł równym krokiem z dziewczyną, uśmiech nie
schodził mu z twarzy. – Pragnę ci przypomnieć, że ty też nie byłaś w stosunku
wobec mnie miła. Liczę również na jakieś przeprosiny.
– Nie
przesadzaj, James – zaśmiała się cwanie. – Jeszcze słowo, a zaraz zmienię zdanie i
pójdę do profesora Longbottoma.
– Dobra,
nie było tematu – powiedział, unosząc dłonie w geście poddania się.
Całą drogę
do lochów milczeli.
___
To moja ulubiona część z tego mini opowiadania. Mam nadzieję, że i Wam przypadł do gustu.
Zauważyłam, że dość długo nie było żadnych recenzji, więc następny post będzie o tej tematyce.
To moja ulubiona część z tego mini opowiadania. Mam nadzieję, że i Wam przypadł do gustu.
Zauważyłam, że dość długo nie było żadnych recenzji, więc następny post będzie o tej tematyce.
Jak ktos wpada jak śliwka w kompot, to zbaczy, ze sie zakochuje :p a chyba nie o to chodziło na początku (jeszcze) :D.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, zabrakło nieco wstępu, a tzn.udowodnienia w dialogu lub sytuacji, dlaczego James tak wybuchł. Lepiej byłoby samemu ocenić, czy chłopak miał rację, czytając bezpośrednio o całej sytuacji. Nie mniej potem mi się podobało. Nie spodziewałam się po Jamesie takiej dorosłości. A po A. tego, ze sie tak łatwo zgodzi:D ale to dobrze. Czekam na Hogsmeade :p
Może rzeczywiście brakuje pewnym dialogów z początku, jednakże na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że to opowiadanie minimalistyczne i przedstawiam tutaj krótkie posty, więc sytuacja została skrócona ;)
UsuńDziękuję ślicznie za opinie :*
Mrrr, dzień dobry, kochanie. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale, widząc Twoje zdjęcie profilowe, nie mogłam się powstrzymać. Tak naprawdę piję do tego, że przeczytałam kilka Twoich tekstów i na dniach (może nawet jutro) przybędę z należytym komentarzem, bo teraz padam.
Spokojnej nocy. :)
Ach tak, Magnus - to moja ulubiona postać z Darów Anioła :)
UsuńDziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie moich tekstów, doceniam :):*
Potter jest wybuchowy jak jakiś mocny eliksir! :D Ale dobrze, że się opamiętał i przeprosił za swoje zachowanie, oby teraz było już tylko lepiej. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTak, wybuchowy - co najmniej tak, jakby eliksir sporządzał Seamus, hehe ;)
UsuńZ pewnością teraz będzie chciał zadośćuczynić to, że tak spowalniał pracę i że zbyt pochopnie ją ocenił/
Dziękuję ślicznie za opinię;*
Przeczytałam, choć Nowe Pokolenie to nie moja bajka, i naprawdę mi się podoba, bo postacie są charakterne, a nie płaskie, rozstanie nie było stereotypowe, czyli z ogromną ilością łez, rozpaczy, analizowania i rzucania w wir imprez byleby znaleźć kolejną wielką miłość, taką do końca świata. Ale czuję niedosyt, ponieważ ta historia pędzi dla mnie zbyt szybko (może to z tego względu, że zaplanowałaś jedynie sześć rozdziałów), a według mnie ma potencjał na coś znacznie dłuższego, gdzie lepiej moglibyśmy poznać bohaterów, a oni siebie nawzajem. I mam tylko jedno, małe 'ale': nie wyobrażam sobie, żeby nastolatkowie wypowiadali się w taki sposób: "– Amelio, proszę, to nie będzie żadna randka. Zwykłe spotkanie, by zakopać topór wojenny. Wiem, że moje słowa mogą ci się wydawać nierealne, ale naprawdę przepraszam, że ci dociąłem z tym balem." Jakieś takie to, nie to, że sztuczne, ale nieco nierealne, zwłaszcza, że mamy do czynienia z nastolatkami, burzą hormonów, wzburzonymi emocjami i magią w tle ;)
OdpowiedzUsuńAle i tak z chęcią poczekam na kolejne dwa rozdziały, żeby dowiedzieć się jak to wszystko zakończysz ;)
Pozdrawiam,
Historia może sprawia wrażenie, że porusza się dość szybko, ale właśnie taki miał zamiar, bo opowiadanie jest krótkie - taka nowelka.
UsuńAch, nie wiem, co złego w tym tekście... Czy chodzi Ci o to, że tak nastolatkowie nie mówią? Nie wiem sama... Może zbyt mało się wczułam, skoro sama nią już nie jestem, heh xD Ale dzięki za zwrócenie uwagi :)
A następne rozdziały mam nadzieję, że wkrótce się pojawią :)
Dzięki za komentarz i za wpadnięcie do mnie ;* Niebawem też zajrzę do Ciebie, by skomentować następne posty :)
Nie chodzi o to, że tekst był zły, ale słowa: "– Amelio, proszę, to nie będzie żadna randka. Zwykłe spotkanie, by zakopać topór wojenny. Wiem, że moje słowa mogą ci się wydawać nierealne, ale naprawdę przepraszam, że ci dociąłem z tym balem." jakoś tak mało pasują mi do dość porywczego nastolatka, jakim niewątpliwie jest James Potter. I niby wiem z opisu, że to jest krótka historia, a jednak nieco trudno jest mi się na takie tempo przestawić. Ale postaram się ;)
UsuńPozdrawiam,
PS> Jako, że ja też od dawna nie jestem nastolatką, a wczucie się w nich, a już zwłaszcza tych naszych, współczesnych jest dla mnie przedsięwzięciem na miarę wspięcia na Mount Everest bez jakiegokolwiek przygotowania, dlatego udział takich postaci ograniczam u siebie do niezbędnego minimum. Dlatego tym bardziej podziwiam i Ciebie, i Condawiramurs, która jest dla mnie w tej kwestii mistrzynią, za podejmowanie się historii z takimi bohaterami ;)
Cóż... może, zaiste, trochę zbyt mało przekonywujący, jak na Jima - będę musiała mieć na uwadze, co piszę, heh xD
UsuńTak, bo ta historia była wzięta z mojego niedokończonego opowiadania... nie chciałam, aby rozdziały, które pisałam się zmarnowały i stworzyłam taką osobną, krótką osobą o Jamesie i Amelii :)
I tak, Condawiramurs jest niesamowita, jeśli chodzi o nowe pokolenie, heh xD Dlatego też mi pomaga i betuje moje dłuższe opowiadane potterowskie, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo bez niej bym sobie na dała rady :)