Pokój
Życzeń był idealny dla kogoś, kto chciał mieć chwilę spokoju, oraz miejscem, w
którym można było bez problemu ukryć swoje sekrety. Do takich osób należał między
innymi Albus Potter, korzystający z niego bardzo często.
Przedtem
traktował to pomieszczenie jako salę do ćwiczeń obronnych zaklęć, żeby
podszkolić się w praktyce. Zostanie aurorem wiązało się z koniecznością poświęcenia
sporej ilości czasu, dlatego Albus nie chciał niczego zbagatelizować. Był świetny
w odczytywaniu ludzkich zachowań, ale gdyby nie poświęcał sobotnich poranków na
indywidualne lekcje z zaklęć, nigdy nie osiągnąłby takiego wyniku jaki teraz.
W tym roku przesiadywał
w Pokoju Życzeń dłużej, ze względu na sprawę zabójstwa Iris Town. Zaczynał od
ćwiczenia obronnych zaklęć, kończąc na analizach nad śledztwem.
Dziś
zaplanował na to pięć godzin, a potem wybierał się na trening quidditcha. Co
prawda Albus miał zamiar dzisiaj poświęcić więcej czasu na sprawe, ale nie
chciał zawieść brata. Obiecał Jamesowi, że pomoże mu przy wyborze nowych
rezerwowych. Uprzedził go jednak, że może się spóźnić. Skomplikowane zagadki
wprowadzały Pottera w taki trans, że czasem zapominał o całym świecie.
Brat Albusa
jako jedyny wiedział o tym, że ten zajmuje się zabójstwem Iris Town, więc mógł
bez problemu kryć go przed kolegami. Nie czuł się komfortowo z koniecznością
kłamania, ale nie miał wyboru – nie mógł nikomu powiedzieć o sprawie sprzed
dziesięciu lat.
Najbardziej
bolało Albusa to, że nie mógł nic wyjawić swoim najbliższym przyjaciołom. Choć
ojciec udzielił mu zgody, by powiedzieć Rose, on zdecydował, że lepiej będzie,
jeśli i przed nią zachowa ten sekret. Nie chciał, żeby Weasley miała
taką tajemnicę przed swoją najlepszą przyjaciółką. Albus sam musiał dźwigać to
brzemię, choć naprawdę nie było mu łatwo – i gdyby nie mógł się wygadać
Jamesowi, z pewnością by oszalał.
Ukrywanie
takiego sekretu sporo Albusa kosztowało. Dociekliwe pytania Rose czasem wyprowadzały
chłopaka z równowagi. Ale nie dziwił się dziewczynie. Od małego nie mieli przed
sobą żadnych tajemnic, a teraz musiał trzymać nerwy na wodzy, żeby czegoś nie
chlapnąć – bo gdyby to zrobił, ciągnęłaby go wtedy mocniej za język, a on by
się wygadał. Na szczęście w krytycznych momentach z ratunkiem przybywał David –
zawsze wtrącał się do rozmowy, zmieniając szybko temat. Po zachowaniu chłopaka stwierdził,
że Sandler domyśla się, że Albus mógł mieć sprawę, o której nie może mówić,
dlatego zawsze dziękował przyjacielowi za pomoc w ujarzmieniu niecierpliwej
Rose.
To samo
tyczyło się Isabelle. Ta również była po jego stronie, bo zawsze przerywała
rozmowę, prosząc przyjaciółkę o radę w sprawie zadań domowych lub o sprawdzenie
tekstu, który chciała przedstawić Amelii na najbliższym spotkaniu kółka
prasowego.
Town
starała się złagodzić dociekliwość swojej przyjaciółki, lecz Albus wyczuł, że sama
też chciałaby wiedzieć, jaką krył tajemnicę. Tutaj Pottera bolało najbardziej,
bo tak bardzo chciał jej o tym powiedzieć – dać dziewczynie nadzieję na to, że może
uda mu się złapać prawdziwego mordercę jej matki. Tak bardzo pragnął dać Isabelle
trochę szczęścia, ale nie mógł…
Potter musiał
w końcu przyznać, że Isabelle nie była mu obojętna. Poczuł coś, czego naprawdę
chciał uniknąć od dłuższego czasu – a to wszystko zawdzięczał Madelaine Sales.
Albus
wściekał się na siebie, że nie mógł wcześniej rozszyfrować kłamstw Sales. Uroda
dziewczyny całkowicie zaćmiła jego umysł, przez co nie odczytał prawidłowych
zachowań Krukonki. Potter zaangażował się, dał jej na tacy swoje serce, a ona z
taką łatwością wbiła w nie miliony igieł, i jeszcze do tego porządnie zdeptała
oraz dała sępom na pożarcie. Czuł się wtedy tak podle i głupio, że miał ochotę
zapaść się pod ziemię.
Madelaine
złamała mu serce.
Albus
obiecał sobie, że już nie da się tak łatwo zwieść żadnej dziewczynie. Trzymał
się tego postanowienia, bo nie miał zamiaru po raz kolejny czuć się tak zażenowany.
I dlatego od czasu zerwania z Sales szczelnie zamknął swoje serce na kłódkę.
I na co mu to
było, skoro teraz znów to poczuł? Uczucie, które sprawiało, że nie panowało się
nad swoimi emocjami? Spędzając więcej czasu z Isabelle, zdał sobie sprawę, że
dziewczyna powoli otwiera tę kłódkę kluczem. A wczorajszy wieczór z Town
sprawił, że jego serce całkowicie się odblokowało. Bał się tego, bo wiedział,
jaki stosunek do chłopaków miała jego przyjaciółka. Trzymała ich na dystans,
nie dopuszczała do siebie, nie chcąc zostać zraniona.
Rozumiał ją
doskonale, więc nie zdziwił się, że odsunęła się od niego, kiedy chciał ją
pocałować. Potter nie wiedział, co mu strzeliło do głowy – miał wrażenie, jakby
to jego ciało samo zadecydowało o tym, by przesunąć się do dziewczyny. Było mu
z tego powodu bardzo głupio. Możliwe, że to dlatego tak szybko wyszedł z
Wielkiej Sali tego poranka. By nie czuć na sobie wzroku Isabelle.
Albus
odgonił od siebie myśli o Town, żeby całkowicie skoncentrować się teraz na śledztwie.
Siedział okrakiem na krześle, opierając na nim skrzyżowane ręce, i z wielkim
skupieniem patrzył na tablicę, na której rozmieścił zdjęcia z dwóch miejsc
zbrodni oraz wycinki z Proroka
Codziennego. Szukał w nich choć najmniejszego elementu prawdy w całym tym
nieporządku. Przeglądał dokumenty z akt sprawy, zastanawiając się, jaki sznurek
pociągnąć, żeby coś ruszyło.
W ostatnich
raportach wyczytał, że przesłuchane zostały rodziny, które odwiedzała Iris
Town. Czarownica była z zawodu uzdrowicielką, więc dość często wzywano ją na
wizyty domowe. Albus domyślił się, że to właśnie w tej liście musiał być jakiś
haczyk.
Znajdowało
się na niej piętnaście rodzin, a aurorzy przesłuchali i przeszukali dom jedynie
w sześciu. Nie zdążyli z pozostałymi, bowiem ni stąd ni zowąd Adrian Pucey po
trzech latach śledztwa otwarcie przyznał się, że zabił Iris Town, nie podając
nawet konkretnego motywu, dlaczego to zrobił. Harry starał się to wyjaśnić,
lecz nie mając żadnych dowodów, pod naciskiem ministra musiał zamknąć
dochodzenie. Albus nie dziwił się ojcu, że to śledztwo nie dawało mu spokoju.
Sam albo by zwariował, albo poświęciłby sprawie wszystko. Tak już miał, że musiał
znaleźć odpowiedź na każde pytanie i wyjaśnić każdą wątpliwość.
Albusowi nie
podobało się również zachowanie Nygara. Minister ot tak zamknął sprawę, bo nie
miał żadnych dowodów świadczących o tym, że ktoś wczepił Puceyowi fałszywe
wspomnienia? Ojciec wspominał mu, że jego przełożony zazwyczaj zdawał się na jego
przeczucia i przedłużał śledztwa, a tu nagle mówił STOP dla sprawy Iris Town. Harry wiedział też, że Nygar nie znajdował
się pod wpływem zaklęcia Imperiusa, dlatego chłopak domyślał się, że minister
musiał być zastraszany.
Albus zdał
sobie sprawę, że potrzebuje kompletnego obrazu, żeby dogłębnie to przeanalizować,
krok po kroku. Co prawda zbudował w głowie pałac pamięci* ze wszystkich
informacji, które posiadał, ale wciąż nie łączyły się one w całość. Czegoś
brakowało, kiedy spoglądał na zdjęcia z marszczonymi brwiami. Bardzo ważnego
elementu.
I nagle uzmysłowił
sobie, że to wspomnienia ojca z okresu, w którym prowadził sprawę Iris Town.
Tak, musiał zobaczyć myśli rodziciela, by móc dokładnie przyjrzeć się całemu
śledztwu. Od momentu znalezienia ciała czarownicy do procesu Puceya i przybicia
pieczątki na aktach: Sprawa zamknięta.
– Al, koniec
tego dobrego, sprawa Iris Town nie ucieknie. – Usłyszał nagle za sobą głos
Jamesa. Odwrócił się w stronę brata, który uśmiechał się do niego pogodnie. –
Zbieramy się na trening, czeka nas wybór kandydatów na rezerwowych.
– Przecież
powiedziałem ci, że mogę się spóźnić – westchnął Albus, wstając z krzesła, po
czym machnięciem różdżki schował wszystkie dokumenty z tablicy do teczki. –
Miałeś tutaj przychodzić jedynie w razie konieczności.
– I to
właśnie jest ta konieczność – rzekł James tak, jakby to było oczywiste. –
Myślisz, że mam w głowie tysiąc wymówek, by cię za każdym razem kryć? Bracie,
one mi się powoli kończą! A z taką postawą z pewnością nie będziesz dobrym
kapitanem w przyszłym roku.
– Po
pierwsze, nie przesadzaj. A po drugie, sam wyznaczyłeś mnie jako swojego
zastępcę, nie pytając mnie o zdanie, ja w każdej chwili mogę zrezygnować. I tak
mam wiele na głowie – powiedział smętnie Albus, wkładając akta do torby.
– Rozumiem,
że masz naukę, quidditch i sprawę, którą powierzył ci ojciec, ale wiesz, jaka
jest Rose, Al. Ledwo usiadłem przy stole, by w spokoju zjeść śniadanie przed
treningiem, a ona już mnie podpytuje, czy przypadkiem nie wiem, gdzie ty tak
znikasz!
– Mam
nadzieję, że nic jej nie powiedziałeś? – przeraził się Albus.
– Na
szczęście nie. Musisz za to podziękować Isabelle, bo wtrąciła się w ostatnim
momencie do rozmowy. I odniosłem przez to wrażenie, jakby o wszystkim
wiedziała. Czyżby twoje uczucia do niej w końcu cię tak przyćmiły, że się jej
wygadałeś? – zapytał cwanie James.
– Myślisz,
że siedziałaby spokojnie w Wielkiej Sali, gdy ja w tym czasie próbuję rozwiązać
przyczynę morderstwa jej matki?
– A no tak,
jak zwykle błyśniesz swoją inteligencją – uśmiechnął się, klepiąc Albusa w
ramię.
– Isabelle
nie może się o tym dowiedzieć. Jedyną osobą, która wie o sprawie oprócz mnie, jesteś
ty i tak ma pozostać.
– Czuję się
naprawdę zaszczycony tym, że w końcu stałem się ważną osobą w twoim życiu i
postanowiłeś mi się zwierzyć z takiego sekretu, ale… to nie zmienia faktu, że
coś się dzieje pomiędzy tobą a Isabelle, prawda?
– Daj
spokój, James.
– Mnie
możesz powiedzieć, braciszku.
Albus
popatrzył na brata bezradnie, po czym wyminął go i skierował się ku wyjściu.
– Oj, Al,
przecież nie każda dziewczyna to Madelaine…
– Proszę
cię, Jim!
– …zresztą,
dostała nauczkę i nie musisz się nią przejmować. Pomściłem cię, wlewając jej
eliksir barwiący do herbaty – mówił ciągiem James. – Isabelle jest inna, wiesz
o tym. Spokojna, inteligentna, miła, dowcipna… No, może z tym dowcipna
przesadziłem, ale… Jesteście stworzeni dla siebie! Nie duś tego uczucia! Wykrztuś
wreszcie, że czujesz coś do Isabelle! Po prostu to powiedz!
– Nie mogę!
– wykrzyczał Albus, stając gwałtownie, przez co o mały włos James by na niego
nie wpadł. Odwrócił się w stronę brata i spojrzał mu w oczy. – Nie mogę wyznać,
że wciąż o niej myślę! Albo że jest mi bardzo bliska! Po prostu nie mogę!
– Ale
dlaczego? – zapytał zdezorientowany James.
– Ponieważ
nigdy nie będziemy razem! A
wyznać swoje uczucia, mając tę świadomość… to męka. Proszę, nie poruszajmy tego
tematu, to nie ma znaczenia, Jim.
– Dlaczego
mówisz, że nigdy nie będziesz z Isabelle? Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że nie
masz u niej szansy? – zdziwił się James, patrząc na brata z uwagą. – Właśnie,
że to, co czujesz, MA wielkie znaczenie, Al! Dobra, rozumiem, że Isabelle nie
dopuszcza do siebie chłopaków, ale… ja mam wrażenie, że ty zdołasz do niej
dotrzeć. I mówię w tym momencie serio, bez żartów – dodał szybko, zanim on zdołał
mu przerwać. – Jesteście sobie przeznaczeni, ja to wiem.
– Od kiedy
stałeś się takim romantykiem? – spytał Albus, mrużąc lekko oczy, na co jego
brat wzruszył jedynie ramionami, śmiejąc się. – Sam nie wiem, co robić –
powiedział po chwili. – Wczoraj spędziłem z nią naprawdę miły wieczór na Wieży
Astronomicznej. Praktycznie otworzyłem się przed nią, mówiąc rzeczy, których
nikomu nie zdradzam, nawet tobie.
James na tę
wzmiankę uśmiechnął się.
– I o mały
włos bym jej nie pocałował, ale… odsunęła się – powiedział smutno Albus.
– To, że
się odsunęła, nie znaczy, że tego nie chciała. Isabelle jest nieśmiała, lecz
widzę, jak przy tobie się otwiera. Tak, tak, nie tylko ty jesteś spostrzegawczy
– zaśmiał się James, na co Albus poszedł w ślady brata. – Po prostu daj jej
czas, to dla niej nowe. Bądź przy niej, wspieraj, a z pewnością przekona się,
jaki z ciebie wspaniały materiał na chłopaka.
–
Przesadzasz, zdecydowanie – powiedział mu, kręcąc bezradnie głową. – Ale chyba
masz rację, nie poddam się tak łatwo.
– Cieszę
się, brat, że w końcu przejrzałeś na oczy – uśmiechnął się James. – A teraz
chodźmy na trening, bo się spóźnimy. – Poklepał Albusa w ramię, po czym oboje
wyszli z Pokoju Życzeń, kierując się w stronę boiska.
Albus w
milczeniu obserwował Jamesa, kiedy powoli schodzi na dół ruchomymi schodami. Cieszył
się, że mógł odnaleźć w starszym bracie wsparcie, wygadać się, jak prawdziwemu
przyjacielowi. Chciałby o swoich uczuciach do Isabelle porozmawiać z Davidem,
ale sam nie wiedział, jak Sandler mógłby zareagować, skoro traktował Town bardziej
jak siostrę niż kuzynkę. Dlatego był zadowolony, że mógł przynajmniej Jamesowi
zwierzyć się z miłosnych rozterek.
I musiał
przyznać, że dzięki tej rozmowie poczuł się o wiele lepiej. Albus przekonał
się, że nie było jeszcze wszystko stracone… że istniała szansa, aby mógł być z
Isabelle, więc postanowił całkowicie ją do siebie przekonać.
Postaram się, żeby mnie pokochała, pomyślał
Albus, bo musiał przyznać się przed samym sobą, że niepotrzebnie odpychał to
uczucie od siebie. A przecież wyraźnie odczytywał symptomy – to była miłość i
nie istniało inne wytłumaczenie.
Zakochał
się w Isabelle.
___
*Pałac pamięci
– sztuka dedukcji, która polega na
skojarzeniu obrazów z miejscem znanym, rzeczywistym lub wyimaginowanym. Dzięki tej
metodzie możemy umieścić symbol, z jakim kojarzy nam się informacja, którą
chcemy zapamiętać, w znanym nam miejscu.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. Akurat tak się składa, że jest on moim ulubionym, dlatego cieszę się, że publikuję go w swoje urodziny. I oczywiście dziękuję mojej becie, że poświęciła dość dużo czasu, aby się nad nim pomęczyć... Jestem Ci naprawdę bardzo wdzięczna, Condawiramus! :*
A rozdział jest ważny, bo zawarłam w nim bardzo wiele istotnych spraw, a co najważniejsze, mogłam pokazać Wam niesamowitą relację pomiędzy Albusem a Jamesem. To ważne, aby rodzeństwo mogło na siebie liczyć w każdej sytuacji, prawda?
A rozdział jest ważny, bo zawarłam w nim bardzo wiele istotnych spraw, a co najważniejsze, mogłam pokazać Wam niesamowitą relację pomiędzy Albusem a Jamesem. To ważne, aby rodzeństwo mogło na siebie liczyć w każdej sytuacji, prawda?
:* ja myslę, że najbardziej to będę lubić rozdział, w którym Isabelle zda sobie sprawę z uczuć Albusa :D Jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i dziękuję bardzo za tak miłe słowa pod rozdziałem :)
OdpowiedzUsuńIsabelle zdała już sobie z tego sprawę, pozostała kwestia tego, że musi się z tym faktem oswoić, no i - co najważniejsze - wyznać swoje uczucia Albusowi :)
UsuńDziękuję raz jeszcze za życzonka i za pozostawienie śladu pod rozdziałem, mimo naszej twardej dyskusji e-mailowej :*:*
Droga Dusiu,
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział:) Spodobały mi się młodzieńcze rozterki sercowe Albusa. Rozumiem, że chłopak boi się ponownie obdarzyć kogoś zaufaniem, ale żaden człowiek nie jest jednorazowy i ma prawo ponownie się zakochać. Nie powinien tworzyć wokół siebie blokady, ponieważ może zmarnować szansę na poznanie wyjątkowej i wartościowej dziewczyny. Mam nadzieję, że James dodał mu wystarczająco odwagi i pewności siebie nie stchórzy. Jeśli Al stchórzy, gdy będzie miał okazję powiedzieć pannie Town o swoich uczuciach, to osobiście skopię mu tyłek.
Genialnie pokazałaś relacje pomiędzy braćmi. Jim jest wspaniałym bratem, zwyczaj nie jest zbyt wylewny w stosunku do Albusa, ale gdy brat potrzebuje wsparcia i dobrej rady, zawsze ją od niego otrzyma. Co prawa, wiadomo, że miłość uskrzydla, więc pewnie Jim ma nadzieję, że Al dzięki niej będzie lepszy na boisku, dlatego pcha go w ramiona Isabelle:D Żartuję:) Pewnie chce dla młodszego brata wszystkiego najlepszego.
Swoją drogą, wczoraj przeczytałam epilog na Twoim blogu o Jamesie i Dalii i ponownie się poryczałam:) Widzisz, jakie emocje budzi we mnie Twoja twórczość?:) To była naprawdę wyjątkowa historia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam cieplutko:*
Neithiria.
Prawie zapomniałam! Przepraszam za spóźnienie, Dusiu:)
OdpowiedzUsuńChciałam Ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i spełnienia najskrytszych marzeń!:*
Neith.
A dziękuję za życzenia ;)
UsuńAlbus należy do takich osób, którzy są bardzo wrażliwi. Madelaine złamała mu serce, więc stąd taka reakcja, że nie chce się pakować w kolejnie związki, by nie zostać tak oszukanym, jak to było w przypadku M. Tym bardziej, że Albus potrafi człowieka przejrzeć, jak z otwartej książki, a w przypadku Krukonki to mu się udało i to go tak uczuliło.
Ale jednak zakochał się w Isabelle. Pojawiają się więc objawi paniki, no i sądzi, że nic z tego nie będzie, bo wie, jak Town odrzuca zaloty chłopaków. I przecież nie wie, że mimo wszystko, dziewczyna jednak darzy go uczuciem.
Isabelle się obawia, Albus się obawia - i tak się kręcą, nie mogą sobie wszystkiego wyjaśnić. Przyjdzie jednak na to czas.
A z pewnością rada Jamesa dobrze wpłynęła na Albusa. To spowoduje, że Albus będzie chciał za wszelką cenę przekonać do siebie Isabelle.
I cieszę się, że podoba ci się relacja pomiędzy Albusem i Jamesem. Uznałam, że skoro chłopcy są już na finiszu szkoły, obaj dorastają i żeby wstąpić w życie dorosłe, muszą obaj się wspierać.
I James jak najbardziej chce jak najlepiej dla brata :)
Nie wierzę, że jeszcze ktoś czyta o Jamesie i Dalii. NA Merlina, gdy to kiedyś czytałam, nie mogłam uwierzyć, że coś takiego wyszło spod moich rąk^^
Dziękuję Ci ślicznie za opinię :*
Na początku spóźnione, ale jak najbardziej szczere - wszystkiego najlepszego i sto lat! Miłość nigdy nie pyta o pozwolenie od w końcu ktoś zdaje sobie sprawę, że coś jest na rzeczy! Albus już sam się przed sobą do tego uczucia przyznał, więc teraz będzie miał z górki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
A dziękuję za życzenia ;*
UsuńA tak, przed miłością nigdy się nie ucieknie - dopada nas w niespodziewanym momencie. A Albus, cóż... może i zdał sobie sprawę z uczuć jakie darzy do Isabelle, ale nie wiem, czy będzie miał aż tak z górki. Isabelle jest bardzo zamknięta na te sprawy, więc trudno będzie jej się przełamać.
Dziękuję ślicznie za opinię :*
Heeeej, kiedy wracasz do nas? Tak tu cicho...
OdpowiedzUsuńMyślę, że już niedługo powrócę ;)
UsuńAle zanim opublikuję nowy rozdział, muszę sobie jeszcze wszystko poukładać.
Awww, szablon, jaki cudny nagłówek.
UsuńNo to sie wyjaśniło, gdzie znika nasz Sherlock :D Bardzo fajną ma postawę, że nie chce niczego bagatelizować, gdy tak mu zależy na zostaniu aurorem.
OdpowiedzUsuńJa bym mimo wszystko powiedziaa Rose, ale Albus ma troche racji, że to nie fair, zeby musiała sie męczyc z tym sekretem. Na pewno źle by się czula z faktem, ze nie moze nic powiedzieć Isabelle, wiec to kolejne godne podziwu zachowanie ze strony Albusa.
DObrze się czytało o rozterkach Ala. Mam nadzieję, ze jakoś sobie poradzi z tym, co zrobiła mu Madelaine i otworzy swoje serce dla Isabelle :)
"Spokojna, inteligentna, miła, dowcipna… No, może z tym dowcipna przesadziłem, ale…" - Boże jak ja uwilbiam Jamesa, haha xd zawsze trafi w punkt i przy okazji powie coś zabawnego xd I ma racje, jak zawsze! Są dla siebie stworzeni!
Uwielbiam ich <3
Albus już tak ma, że musi mieć wszystko czarne na białym :) Nie jest wstanie ignorować istotnym spraw. I pomimo, że Harry dał mu zgodę, aby powiedzieć Rose, ten uznał, że będzie rozsądniej nie mówić kuzynce, skoro przyjaźni się z Izzie. A z racji, że James nie ma aż takiego kontaktu z Isabelle, to Albus zdecydował jemu powiedzieć o sprawie Iris Town.
UsuńRada Jamesa z pewnością pomogła Albusowi, więc będzie stopniowo przekonywał do siebie Isabelle :)
Cieszę się, że James przypadł Ci do gustu :) On chyba zawsze opisywany był jako zabawny chłopak, a jak kiedy trzeba, potrafi być poważny :)