Isabelle nie
potrafiła zasnąć przy zgaszonym świetle, dlatego zawsze wyczarowywała sobie
jasne płomyki tuż przed tym, jak kładła się do łóżka. Sprawiały, że czuła się
przy nich całkowicie rozluźniona – a co najważniejsze – mogła dzięki nim bezproblemowo
zasnąć.
Kłopoty ze
zasypianiem u dziewczyny pojawił się w momencie, kiedy straciła matkę. Bała się
zamykać oczy, bowiem gdy tylko to robiła, przed jej oczami pojawiał się obraz
martwej sylwetki Iris Town oraz widok pustych, ciemnych tęczówek czarnoksiężnika,
który pozbawił jej życia. Isabelle od razu budziła się z krzykiem, mając
wrażenie, jakby morderca był w tym samym pokoju i czekał, by dziewczyna
spojrzała mu prosto w oczy, zanim on nie pośle w jej stronę śmiercionośnego zaklęcia.
I wtedy z
pomocą przyszła ciotka Miranda – to ona każdej nocy przy łóżku siostrzenicy wyczarowywała
płomyki, żeby Isabelle mogła się uspokoić. Gdy Town posiadała już własną
różdżkę, nauczyła się od czarownicy zaklęcia i, będąc w Hogwarcie, sama mogła je
rzucać. Isabelle bardzo wiele zawdzięczała matce Davida. Nie dość, że
czarownica przygarnęła ją pod swój dach po zniknięciu ojca, to także dzięki
niej Town przetrwała trudne chwile tuż po śmierci matki – co uczyniła tym
gestem z jasnymi płomykami. Pomimo że sny nie znikały, dzięki tej niezwykłej
magii ciotki Mirandy mogła spokojnie oddawać się w ręce Morfeusza, nie budząc
się cały czas z krzykiem.
Niestety tym
razem płomyki nie pomagały.
Powód? Albus
Potter. Spotkanie go wczoraj na Wieży Astronomicznej spowodowało, że Isabelle
spędziła tam więcej czasu, niż zaplanowała. Nie spodziewałaby się, że może z
chłopakiem przeżyć tak miły wieczór. I to w dodatku uświadamiając sobie, ile
Potter dla niej znaczył. A nie mogła zasnąć, bo cały czas przed oczami widziała
obraz zielonych oczu Albusa, które świdrowały ją z góry na dół. Niemal czuła na
swojej skórze ciepło jego dłoni, kiedy odległość pomiędzy nimi była tak
niewielka, że o mały włos nie doszłoby do pocałunku, którego – na Merlina! –
chciała doświadczyć. Jednak strach zawładnął nią wtedy tak bardzo, że się
cofnęła.
Isabelle kręciła
się z jednego boku na drugi, gdzie sen zmógł ją dopiero o drugiej w nocy, i
dlatego następnego dnia wstała dziesięć po dziewiątej. Rzadko zdarzało się, żeby
budziła się tak późno w sobotę. A nie ukrywała tego, że była rannym ptaszkiem –
nie potrafiła spać dłużej niż do ósmej.
Kiedy odsunęła
kotary, odruchowo spojrzała w prawo. Zobaczyła Liv Chambers i Kirę Brooks,
które spały twardo na łóżku tej pierwszej. Dziewczyny, rozwalone na całym
łóżku, miały na sobie codzienne ubrania – Isabelle zaśmiała się w duchu, widząc
z rana taki obrazek. Nawet nie wiedziała, która to która. Obie były
blondynkami, a spały na brzuchach, więc włosy przysłoniły ich twarze. Wczoraj
Lawrence Dave i Simon Zabini zorganizowali imprezę w pokoju wspólnym Ślizgonów,
więc Town domyślała się tylko, że musiały wrócić do dormitorium nad ranem.
W końcu nie
działo się to pierwszy raz.
Liv i Kira były
niemal nierozłączne. W ławce siedziały razem, jak i na imprezy chodziły razem –
a gdy jedna nie miała ochoty na tańce, druga też nie szła. Dlatego uczniowie
uważali Chambers i Brooks za siostry, bo nie tylko z wyglądu były do siebie podobne,
z zachowania również. Obie zawsze w centrum uwagi, a gdy ktoś chciał rozsiać
jakąś plotkę, te dwie Gryfonki idealnie nadawały się do puszczenia takiej informacji.
No bo niby skąd Isabelle dowiedziała się, że James Potter próbował poderwać
Samanthę Whitmore, która jako jedyna dała mu kosza? Albo że Evelyn Bings i
Scorpius Malfoy podobno po zakończeniu edukacji w Hogwarcie mieli się pobrać?
Liv i Kiry nie obchodziło to, czy ta wiadomość była prawdziwa czy nie – nie
znały skrupułów, a przez takie zachowanie nie raz raniły swoimi plotkowaniem
czyjeś uczucia.
Isabelle
nie tolerowała takiego postępowania, przez co trzymała się z daleka od ich
złośliwych plotek. Co nie było łatwe, zważywszy na to, że musiała dzielić z
nimi dormitorium.
Przetarła
oczy i spojrzała na łóżko naprzeciwko. Siedziała na nim Rose, ubrana już w
dżinsy i czerwoną bluzkę.
– Dzień
dobry, Rose – przywitała się.
Weasley
lekko się wzdrygnęła, gdy usłyszała jej głos. Isabelle zdążyła zauważyć, jak Rose
przetarła dłonią policzki, podciągając nosem. Town zaniepokoiła się stanem przyjaciółki,
bo wszystko wskazywało na to, że płakała.
– Cześć,
Isabelle – rzekła drżącym głosem Weasley. – Jak spałaś?
– Dobrze –
skłamała. Na chwilę obecną Town nie chciała obarczać przyjaciółki swoimi rozterkami,
skoro ta była smutna. Kogo teraz obchodziły jej problemy sercowe?
Isabelle
nie mogła zlekceważyć złego samopoczucia przyjaciółki. Domyśliła się, że za tym
stoi nie kto inny, jak Scorpius Malfoy. Do tej pory Weasley dawała sobie radę,
nie przejmowała się docinkami chłopaka, ale nigdy jeszcze przez niego nie
płakała. Musiało się wydarzyć coś naprawdę niedobrego, skoro Rose tak niespodziewanie
z rana wylewała łzy.
A może płakała już wczoraj, a ja tego nie zauważyłam? –
pomyślała smutno Isabelle, przyglądając się Rose uważnie.
Town uświadomiła
sobie nagle, że nie była dobrą przyjaciółką, skoro nie potrafiła dostrzec wcześniej
złego samopoczucia Rose. Musiała w końcu zmienić nastawienie, bo nie mogła
pozwolić, żeby jej przyjaciółka płakała przez chłopaka. Isabelle między innymi
dlatego tak uparcie skrywała swoje uczucia wobec płci przeciwnej – żeby nie
zostać przez nią zraniona.
– Rosie, co się stało? – powiedziała zmartwiona,
wstając i siadając na jej łóżku. Wzięła przyjaciółkę za rękę, na co Weasley spojrzała
na nią zaskoczona.
– To nic, Izzie – potrząsnęła głową.
– Przecież
widzę, że coś się dzieje. – Town nie dawała za wygraną. – Policzki masz napuchnięte,
trzęsiesz się. Nie potrzeba tutaj zdolności Albusa, by się zorientować, że płakałaś.
To przez Scorpiusa, prawda? – zapytała, kiedy Rose wciąż uparcie milczała.
– Nie chcę
cię obarczać moimi problemami.
– Posłuchaj,
może i nie znam się na sprawach sercowych, ale… zawsze mogę cię wysłuchać –
rzekła dobitnie Isabelle.
– Dziękuję,
Izzie, to miło z twojej strony – uśmiechnęła się lekko Weasley, a po krótkiej
chwili milczenia powiedziała: – Tak, masz rację, to przez Scorpiusa. Ale, jeśli
pozwolisz, opowiem ci o tym innym razem. Jestem trochę głodna, no i w każdej
chwili mogą się obudzić Liv i Kira. – Rose spojrzała na ich współlokatorki i
zaśmiała się, na co Town wygięła kąciki ust do góry.
– Jasna
sprawa, porozmawiamy później – powiedziała pogodnie Isabelle, po czym wstała z
łóżka. – Pójdę wziąć prysznic. Poczekasz na mnie ze śniadaniem? – spytała
przyjaciółkę, na co Weasley kiwnęła głową.
– Izzie… –
zawahała się Rose, kiedy Town miała zamiar pójść do łazienki. – Wiesz, że to
działa w dwie strony. Jeżeli będziesz miała jakieś pytania co do… no wiesz…
– Nie wiem
– odparła zdezorientowana.
– Albo już
nic… zapomnij – wybełkotała Weasley,
wstając z łóżka, po czym odruchowo zaczęła głaskać swoje rude włosy. Wzięła do
ręki książkę, którą miała na posłaniu, i spojrzała na Town z uśmiechem. –
Poczytam w pokoju wspólnym.
Isabelle z
osłupieniem spoglądała na wychodzącą z dormitorium Rose. Wciąż nie rozumiała, o
co jej mogło chodzić. Dlaczego zachowywała się tak tajemniczo?
Dopiero kiedy
ciepła woda spłynęła po jej nagiej skórze, dotarło do niej, co Weasley chciała
przez to powiedzieć. Uśmiechnęła się na myśl, że i ona mogła zwrócić się do
dziewczyny, gdyby miała problemy sercowe. Choć nie wiedziała, czy odważyłaby
się mówić przy niej o Albusie – w końcu to jej kuzyn.
A może Rose domyśla się, co czuję do Pottera?
~*~
Godzinę
później Isabelle i Rose poszły do Wielkiej Sali na śniadanie. Town zauważyła,
że w pomieszczeniu było mało osób, pomimo tego, że wskazówki zegara wskazywały
już za kwadrans jedenasta. Powodem małego tłumu zapewne była wczorajsza
impreza, którą wszyscy teraz odsypiali.
Uczniowie
ze Slytherinu i Gryffindoru, jak wiadomo, nie darzyli się szczególną sympatią,
więc przy stoliku Domu Lwa znajdowało się najwięcej uczniów. Dziewczyny
rozglądały się za Albusem i Davidem; ledwo co znalazły ich na końcu sali, tuż
obok stołu nauczycielskiego. Chłopaki rozmawiali o czymś zawzięcie,
przeglądając Proroka Codziennego, jednocześnie jedząc kanapki z szynką i serem.
Isabelle na
moment zabrakło powietrza, gdy spojrzała ponownie w zielone tęczówki Pottera. Weź się w garść, upomniała się w myślach. Albus uśmiechnął się do niej pogodnie, przez co lekko się
speszyła – ale mimo to odwzajemniła gest chłopaka.
– Cześć,
dziewczyny – zwrócił się do nich David, kiedy usiadły naprzeciwko nich.
Isabelle zauważyła,
że Albus również czuł się nieswojo w jej obecności, bo na jego policzkach
pojawiły się lekkie rumieńce oraz głośno przełknął ślinę. Speszył się, kiedy
spojrzał w jej orzechowe tęczówki. Dziewczyna zaczęła się więc zastanawiać, czy
aby chłopak również poczuł do niej to, co ona do niego? W tym momencie żałowała,
że nie potrafiła zobaczyć w myślach Gryfona, jakie uczucie skrywał do Isabelle.
Czy uważał ją nadal za swoją przyjaciółkę? A może jednak poczuł coś głębszego?
Town przyznała, że ta sytuacja całkowicie wytrącała ją z równowagi. Dlaczego akurat musiało się to przytrafić właśnie
mnie? I dlaczego miłość musi być taka skomplikowana?
– Słuchajcie, opuszczam was – wyrwał ją z
rozmyśleń głos Albusa. Chłopak odwrócił od niej wzrok, spuszczając głowę w dół,
po czym wstał z miejsca. – Widzimy się później – powiedział Gryfon i
pospiesznym krokiem opuścił Wielką Salę.
– A temu
dokąd tak śpieszno? – zapytała zdezorientowana Rose. – Zaczyna mnie to
niepokoić, gdzie to też mój kochany kuzyn tak znika.
– Pewnie ma
swoje powody – oznajmił spokojnie David. – Jeśli będzie chciał rozmawiać, to nam
o tym powie.
– Jakoś nie
chce mi się wierzyć, że tak spokojnie o tym mówisz – rzekła dociekliwie
Weasley. – Może ty coś wiesz i dlatego tak się zachowujesz, co?
– A może
nie jestem aż tak dociekliwy jak ty? – zripostował się. – Szanuję prywatność
przyjaciela.
– Jasne –
bąknęła. – Izzie, chyba mamy prawo wiedzieć, gdzie chodzi Albus?
Rose i
David spoglądali na nią uważnie, szukając u niej wsparcia. Isabelle, milcząc, patrzyła
na nich lekko zdezorientowana. Za bardzo nie wiedziała, kogo powinna wesprzeć,
bo tak jak Weasley chciała wiedzieć, dokąd udawał się Albus w sobotnie poranki
– a w tym roku zauważyła, że znikał na znacznie więcej godzin – ale Sandlerowi
również przyznawała rację. Trzeba uszanować prywatność Pottera. Co jak co, ale Isabelle
doskonale to rozumiała. Dziewczyna również nie pozwalała niektórym za bardzo
wchodzić z butami do jej życia. Szczelnie zbudowała wokół siebie mur, zamykając
swoje serce na klucz.
Koniec
końców Isabelle nic nie odpowiedziała, a jedynie wzruszyła ramionami. Nałożyła
na talerz dwie duże łyżki jajecznicy i zaczęła jeść. Rose i David – lekko
zawiedzeni, że nie wyraziła swojej opinii na ten temat – również podążyli za
jej śladem. A co niby
miała im powiedzieć, skoro sama była w tym wszystkim zagubiona?
Gdyby tylko wiedzieli, jakie dylematy teraz przechodzę…
___
I tak, jestem w końcu z nowym rozdziałem opowiadania "Kiedy Wzejdzie Słońce". Przepraszam, ale musiałam nieco przemyśleć sprawę, jeśli mam dokończyć to opowiadanie, choć nie gwarantuje, że mi się to uda. Nie ukrywam, że Wasze komentarze dodatkowo mnie zmobilizują, dlatego proszę o pozostawienie sobie śladu. A w ramach tego, że tak to zaniedbałam, a też mam już ustalone to wszystko z betą, postanowiłam ukazać jeszcze dla Was trzy rozdziały. Dopiero po nowym roku przejdę do innych opowiadań.
A już w następnym rozdziale dowiemy się, gdzie znika nasz kochany Albus. Przekonamy się, co on czuję do Isabelle.
Beta: Condawiramus :*
Edit 05.11.16: Kochani, mam urlop i wyjeżdżam dziś na wieś do taty, więc mnie nie będzie przez tydzień. Gdyby pojawiło się coś od Was w tym czasie, nadrobię zaległości po 14 listopada.
Edit 05.11.16: Kochani, mam urlop i wyjeżdżam dziś na wieś do taty, więc mnie nie będzie przez tydzień. Gdyby pojawiło się coś od Was w tym czasie, nadrobię zaległości po 14 listopada.
Isabelle kręciła się z jednego boku na drugi, gdzie sen zmógł ją dopiero o drugiej w nocy, i dlatego wstała dzisiaj dziesięć po dziewiątej. - tutaj lepiej napisać następnego dnia, bo jednak wcześniej to była noc z "wczoraj/dzisiaj" xDxD a tak, to super :* już napisałam wszystko, co sądzę o rozdziale wcześniej, więc nie będę się powtarzać, ale wiedz, że bardzo mnie ciekawi, gdzie chodzi Albus nocami i że w ciągu kilku następnych dni przeczytam i poprawię czternastkę, żeby się tego dowiedzieć :D
OdpowiedzUsuńOk, już poprawiłam :*
UsuńTak, wspomniałaś tam o tym, że wygląda to na to, że Izzie jednak interesuje się życiem Kim i Liv. Musisz jednak wziąć pod uwagę fakt, że Liv i Kira mieszkają razem z Isabelle i Rose w dormitorium, więc trudno jest nic nie wiedzieć na ich temat, choćby chciało się i unikać jak ognia ;)
Dziękuję ślicznie za pomoc i za opinię ;*
to oczywiste, chodzilo bardziej o to nagłe skupienie :p ale Isabelle z pewnoscia jest dobra obserwatorka, ludzie cisi na ogol tak maja ;p
UsuńTak, Isabelle jest dobrą obserwatorką... ale też chodziło mi o to, by przedstawić współlokatorki Isabelle i Rose... żeby wiedzieć, z kim muszą mieszkać, heh ;)
UsuńAż mi głupio, że tak dawno mnie tutaj nie było! Mam jednak nadzieję, że nie pomyślałaś, że zapomniałam o tej historii! Wciąż jestem i wciąż śledzą ją z zaciekawieniem, czekając jednocześnie na kolejne części! :)
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że urlop się udał ;)
Nadzieję miałam, dlatego cieszę się, że dałaś znać, że czytasz i dalej śledzisz opowiadanie... To dla mnie wiele znaczy, bo wiem przynajmniej, że nie tylko moja beta czyta to opowiadanie, heh^^
UsuńA urlop się udał, dzięki, że pytasz :)
No tak... Mój telefon ewidentnie ze mną nie współpracuje. Wystawiłam komentarz zaraz po dodaniu przez Ciebie rozdziału. Przepraszam, że Cię zawiodłam:(
OdpowiedzUsuńRozdział super, choć nie mogę pogodzić się z faktem, że Twoje rozdziały są takie króciutkie, bo już się rozkręcam, już wyobrażam sobie dalszy ciąg, a tu nagle bum i wracam na ziemię.
Mam nadzieję, że panna Town odnajdzie w sobie więcej odwagi i otworzy serce przed Albusem. Oboje powinni nauczyć się mówić o miłości, aż przypomniała mi się piosenka Piotra Rubika "Nie wstydź się mówić, że kochasz". Al jest cudownym, wartościowym chłopakiem, więc jeśli Isabelle przepuści taką okazję, to z pewnością drugiej nie otrzyma. Czekam na dalszy rozwój ich relacji.
Oczywiście teraz już wiem, że gdzie Albus znika, ale to miło ze strony Isabelle, że szanuje prywatność chłopaka i nie narzuca mu się swoją obecnością.
Życzę dużooo weny!:*
Neith.
Rozdział właśnie będą takie do pięciu stron Worda, myślę, że to odpowiednie... ale kto wie, może się w którymś rozpiszę? :)
UsuńDla Isabelle zakochanie się w Albusie, to dla niej nowość... Jest zagubiona i bardzo to ją przeraża, ale i też nie wie, co Albus do niej czuję...
Dziękuję ślicznie za komentarz :*
Kurcze, mam nadzieje, że nasza Izzie sie będzie sopniowo otwierac przed Albusem i powie mu o swoich uczuciach. Widać, że im na sobie zależy, a do tego jest chemia! :D
OdpowiedzUsuńJa mam zupełnie odwrotnie z tym spaniem - jestem klasyczną sową, mogę siedzieć nawet do świtu i spać pół dnia xd Zawsze podziwiam ranne ptaszki, co to nie mogą spać dłużej niż do ósmej, jak Izzie ;p
Liv i Kira to rzeczywiście klasyczne plotkary, ale wydaje mi sie, że raczej nieszkodliwe ;)
I co sie stało biednej Rosie, że płacze? :C aghrrr, wyjaw troche tych tajemnic! :D
Isabelle jest bardzo dobrą przyjaciółką :) Od razu odkąłda swoje rozterki na bok, bo problemy Rose przedkłada nad swoje. Piękna postawa, każdy z nas potrzebuje takiej przyjaciółki.
myśle, że trafiła w sedno i Rose rzeczywiście sie domysla jej uczuć do Ala
I Albus sie rumieni, jak widzi Iz, Boze jacy oni są uroczy xd
Isabelle jest bardzo skryta i boi się otworzyć swoje serce, więc dziewczynie zajmie, zanim powie Albusowi swoje uczucia :)
UsuńO tak, Izzie to poranny ptaszek, chciałabym mieć jej wytrwałość, bo ja też lubię sobie pospać :p
To, co się stało pomiędzy Rose a Scorpiusem wyjaśni się bodajże w siedemnastym rozdziale, czyli w następnym rozdziale, który zostanie opublikowany :)