20 stycznia
2000r.
Sonia spoglądała
w lustro, zaplatając swoje jasne włosy w warkocz. Z wielką uwagą patrzyła na siebie
w gładkiej tafli szkła: śnieżnobiała twarz bez skazy, mały nos oraz miodowe
oczy. Na
jej uszach i szyi wisiała srebrna biżuteria, którą dostała w podarunku od
Nairy, natomiast sukienkę uszyła Amira – była w kolorze beżowym, zwiewna,
sięgająca jej do kolan, z lekkim dekoltem, który idealnie podkreślał sylwetkę
wampirzycy.
Dawniej nie
rozumiała historii, które mówiły, że wampir nie mógł siebie zobaczyć w lustrze.
Jednakże żyjąc już prawie sto lat, zrozumiała pewną aluzję związaną z tym
przeświadczeniem. Rzeczywiście, Sonia nie poznawała samej siebie, kiedy patrzyła
w lustro – spoglądała zupełnie na inną osobę. Kiedyś jej ciało nie prezentowało się aż tak
atrakcyjne; miała kompleksy odnośnie swojej skóry, która pokryta była czerwonymi plamami – zawsze nosiła długie swetry, żeby zakryć skazę po
oparzeniach. Przemiana uleczyła jej
ciało, stała się zupełnie inną kobietą, dlatego do teraz nie mogła uwierzyć, że
osoba po drugiej stronie lustra to naprawdę ona – Sonia Wiśniewska.
Choć blizny
zniknęły, pamięć o płonącym domu zawsze tkwiła w jej sercu. Do dzisiaj nie
mogła wymazać z pamięci obraz jej młodszej siostry Nadii, która stała na środku
pokoju przestraszona, gdzie dopadł ją paraliż. Sonia, chcąc ją ratować przed
zbliżającą się płonąc deską, popchnęła mocno siostrę w bok. Niestety, siebie
nie zdołała uratować i, co zapamiętała zanim straciła przytomność, to piekący ból skóry. Obudziła
się później w szpitalu, owinięta bandażami i z piekielnym bólem całego ciała.
Tamtego dnia straciła rodziców – została sama z czteroletnią siostrą. Sonia
miała wtedy zaledwie szesnaście lat, więc nie mogła opiekować się Nadią,
dlatego obie trafiły do domu dziecka. Potem, po trzech latach, rozdzielili je
do innych rodzin i… straciła również i ją.
Kiedy
trawiła do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, uznała to za koniec jej życia.
Nie miała dla kogo żyć. Nigdy nie zawarła z nikim przyjaźni – zawsze niechciana
i odtrącana przez wygląd. Nigdy nawet się nie zakochała.
Przemianę w
wampira pamiętała, jakby to było wczoraj. Ubrana jedynie w cienką, pasiastą
piżamę, przemoczona do suchej nitki, bez żadnych butów, wychudzona i
wycieńczona. Sonia czuła, że śmierć zbliżała się małymi krokami, że za niedługo
ból ciała zniknie i pójdzie do domu Pana. Ale zamiast tego zjawiła się Naira –
wyglądała wtedy jak Anioł, który przybył jej na ratunek. Uratowała ją, za co
podziękowała wampirzycy, pomimo tego, że została przemieniona w potwora.
Życie jak
życie, w ciągłym mroku, ale znalazła nowy dom, w którym odnalazła ludzi
podobnych do niej. I wcale nie mówiła o klątwie wampiryzmu, a raczej o losach,
które każdy z nich przeżył, zanim nie stali się wampirami. Opowiadali jej o
swoich czasach, a Sonia od zawsze interesowała się literaturą – gdyby nie
wojna, z pewnością zostałaby nauczycielką języka polskiego lub historii. I tak
też nawiązała z Sollynem wspólną pasję do książek. Anglik miał zamiar zostać
historykiem, ale Charwich popsuł jego plany na przyszłość.
Poznała
wiele wampirów, lecz zazwyczaj trzymała się swojej mentorki. Naira była wyjątkowo
inteligentną oraz potężną wampirzycą, dlatego słuchała jej rad, jak poradzić
sobie z pragnieniem krwi, i ogólnie jak żyć – mogła nawet zapytać o sprawy
sercowe.
– Nie wstydź się mówić o swoich uczuciach, Soniu –
powiedziała jej pewnego dnia Greczynka, kiedy zorientowała się, jak z wielkim
zainteresowaniem spoglądała na Jose’a.
Sonia nie
wiedziała, co robić. Nigdy nie była zakochana, nawet nie miała żadnego
chłopaka, więc pojęcie miłości było jej obce. Do czasu, gdy spotkała właśnie
Jose’a. Pamiętała ich pierwsze spotkanie. Ona – zdezorientowana i zagubiona w
nowym świecie, a On – niezwykle elegancki i przystojny, ubrany w elegancki
surdut. Jej martwe serce jakby ożyło w jednej chwili, czuła w środku dziwne
mrowienia w żołądku, gule w gardle, gdy spoglądała w ciemne tęczówki Hiszpana.
– Zakochałaś się – powiedziała wtedy Naira,
gdy zwierzyła jej się ze swoich rozterek.
Sonia nie
mogła w to uwierzyć, ale później uświadomiła sobie, że coś musiało być na rzeczy,
skoro czuła się przy nim lekko zdezorientowana. I trzymała to uczucie do
wampira w sekrecie przez prawie pięćdziesiąt lat. Miała wiele okazji, żeby
powiedzieć mu, jak bardzo go kochała, ale widziała w oczach Jose’a, że nie
chciał z nikim się wiązać…
A teraz
była z nim. Hiszpan wyjawił jej prawdę o sobie. O tym, jak stał się wampirem i stracił swoją ukochaną Marię.
– Odmieniłaś moje życie – powiedział jej Jose.
– Zburzyłaś mur, jaki zbudowałem wokół własnego serca od wielu lat. – I wtedy
poczuła na swoich ustach jego wargi.
W tamtym
momencie całowała się po raz pierwszy…
Z rozmyśleń
wyrwał ją głos otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł Jose, jak zwykle piękny,
ubrany w elegancki frak oraz granatową kamizelkę, którą sama mu dzisiaj dobrała.
Nie czas temu podjęli krok, żeby wspólnie ze sobą zamieszkać – przeprowadziła
się do niego i musiała zmienić nieco wystrój pomieszczenia.
Hiszpan nigdy
nie dbał o detale, więc miała sporo roboty. Białe ściany zamieniły się na
jasnoniebieskie, a Mike, gdy tylko wróciły mu siły po walce, namalował im na
jednej ze ścian czerwone róże, tuż nad ich łóżkiem.
Widząc w
odbiciu lustrzanym ukochanego, uśmiechnęła się. Wstała z krzesła i podeszła do
niego, całując go lekko w usta.
– I jak
poszły konsultacje z Agrypinem? – zapytała, gdy oboje usiedli na skraju łóżku.
Sonia ujęła jego dłonie w swoje.
– Agrypin
nie pokoi się tymi ciągłym atakami na ludzi w Chinach. Ktoś próbuje dać o sobie
znać i sądzimy, że to jeden ze sprzymierzeńców Charwicha – rzekł z niepokojem Jose.
– Dlatego wyjeżdża na parę dni z Agronem i Sollynem, żeby opanować sytuację.
– A ty nie
jedziesz?
Jose
pokręcił głową.
– Mam
dowodzić, dopóki nie wrócą – uśmiechnął się, na co
odwzajemniła gest Hiszpana.
Sonia była
z Jose'a taka dumna. Został prawą ręką Agrypina, przez co jego relacje z
mentorem diametralnie się poprawiły – w końcu przełamał się i zwracał się do Greka jak przyjaciel.
– Choć
niepokoją mnie wiadomości jakie przynosisz, to i tak cieszę się, że zostajesz –
rzekła z uśmiechem Polka.
– Ja
również się cieszę – powiedział Hiszpan,
po czym wyswobodził prawą dłoń z jej uścisku i pogłaskał kciukiem jej policzek.
– Nie smuć się na wieść o tych atakach, moja droga. To pewnie nic poważnego, poradzą
sobie.
Sonia
poczuła na ciele przyjemny dreszcz, kiedy palce Jose’a snuły się po jej
policzku. Każdy dotyk Hiszpana przyprawiał Polkę w lekkie zdezorientowanie,
wywołało w niej uczucia, jakich do tej pory nie doznawała. Miłość zaskakiwała ją
z każdym dniem… z każdą chwilą.
– Kocham
cię, Jose – wyznała mu po raz pierwszy Sonia. Czuła, jak wielki ciężar opadł z jej serca.
Nie spodziewała się, że podejmie się na kolejny krok do przodu. Podziwiała swoją
odwagę, bo przecież niekoniecznie mogła usłyszeć od Jose’a to samo. Domyślała
się, jak trudno wampir musiał przeboleć utraconą miłość, i to po tylu długich latach. Nie wiedziała, czego się spodziewać, pomimo tego, że on cały
czas powtarzał jej, że Maria była jego przeszłością, a Sonia przyszłością.
– Miło mi
to słyszeć – rzekł pogodnie Jose. – Bo ja ciebie też kocham, Soniu. Całym
sercem cię kocham.
Polka uśmiechnęła
się do Hiszpana i przytuliła go mocno do siebie. Jak dotąd nigdy nie była aż tak szczęśliwa. Marzyła
o tym, żeby usłyszeć te słowa właśnie
od niego.
– Chodź,
połóżmy się – oznajmił Jose, zdejmując z siebie marynarkę. Położył ją
na krześle, które stało obok łóżka, i ułożył się wygodnie na poduszkach. – Przytul się – uśmiechnął się,
na co Polka odwzajemniła gest. Ułożyła się wygodnie tuż obok niego i objęła go.
Pomimo
tego, że kochała Jose’a, nie była jeszcze gotowa, żeby całkowicie otworzyć się na związek. Miała nikłe doświadczenia w
sprawach łóżkowych, bo do tej pory nie utraciła swojego dziewictwa.
Dla
większości mogło się wydać absurdalne, że żyjąc prawie sto lat, nigdy
nie doświadczyła... tych spraw. Dla niej
jednak nie było to takie proste. Po pierwsze, chłopcy nie zwracali na nią
szczególną uwagę. Po drugie, panowała wojna. A po trzecie, urodziła się w
katolickiej rodzinie, więc uczono ją, aby nie oddawać się mężczyźnie przed
ślubem.
No i teraz
problem polegał na tym, czy wampiry brały ślub?
Raczej nie
– cisnęło się na usta. Wiele wampirów żyło w wolnych związkach, a niektórzy,
owszem, byli związani węzłem małżeńskim, ale zrobili to będąc jeszcze człowiekiem
– tak jak w przypadku Nairy i Agrypina bądź Yamara i Amiry.
Znała tylko
jedną parę, która w dość nietypowy sposób zawarła związek partnerski – Agron i
Nasir. Postanowili na zawsze połączyć się węzłem małżeńskim, dlatego poprosili
Aarona, niegdyś władcę wampirów, żeby udzielił im ślubu. Pobrali się i byli szczęśliwi od ponad dwóch tysięcy lat. Sonia do końca
nie mogła w to uwierzyć, lecz naprawdę tej dwójce się udało. Miłość
towarzyszyła wampirom przez wieczność, a krew była dla nich jedynie małym
epizodem, który musieli zaspokoić.
Czy i ona doświadczy coś takiego za kilkanaście lat? Nie
miała pojęcia. Marzyła, żeby kiedyś założyć białą suknię i poczuć się jak księżniczka,
lecz… czy Jose zgodziłby się na tak nietypowy ślub? Pragnęła wiedzieć, co Hiszpan sądził, ale nie chciała go na razie do niczego zmuszać. Zresztą, sama nie
wiedziała, czy byłaby na coś takiego gotowa.
Zasnęła,
błądząc myślami wokół przyszłości.
___
I mamy tu trochę więcej o Sonii, polskiej wampirzycy, w następnej notce będzie ciąg dalszy, ale już z perspektywy Jose'a.
Chciałabym też ostrzec, że w najbliższych miesiącach moja aktywność na blogu będzie nikła. Myślę, że do maja powinno się wszystko uspokoić - mam nadzieję.
Chciałabym też ostrzec, że w najbliższych miesiącach moja aktywność na blogu będzie nikła. Myślę, że do maja powinno się wszystko uspokoić - mam nadzieję.
Hej, ciesze sie, ze wróciłaś do wampirów.
OdpowiedzUsuńPierwsza czesc- zawierała sporo informacji o przeszłości Soni; ale niestety większośc z nich została potraktowana po macoszemu. A juz najbardziej te najciekawsze, dotyczące najpierw życiu w sierocińcu, a pozniej w obozie... gdybys to opisała, nadałabys temu głębszy sens, stworzyłabys klimat. Czytelnik mógłby poczuć strach Soni, jej udrękę, a dzieki temu uratowanie przez wampira mogłoby jawić sie jako swego rodzaju wybawienie-jakkolwiek to brzmi. Wlasciwie to najlepiej byłoby to opisać w formie retrospekcji, a nie suchych wspomnień...
Rownież początek opisu spotkania z Jose'em był niemrawy, ponieważ zabrakło wprowadzenia. Samo spotkanie z jednej strony pokazało, ze ta dwójka jest sobie całkiem bliska, z drugiej-było jakies takie...zwykle. Wlasciwie nic sie w nim takiego nie stało. Czytało sie przyjemnie, ale bez fajerwerków. Napisałaś "nie pokoi" zamiast "niepokoi". Było trochę powtórzeń.
Cóż... retrospekcja nie była moim zamiarem, przez wzgląd na to, że miał to być krótki tekst przedstawiające lekkie wspomnienia Sonii, wprowadzające do wątku najważniejszego, czyli relacji Sonii i Jose... Może i tak trochę niemrawo to wyglądało, ale oboje dopiero przyznali się do swoich uczuć, dla Sonii to coś bardzo nowego, jak wiemy z notki, a dla Jose'a też, bo przecież otwiera swoje serce po wielu stuleciach... ale o tym dowiemy się w następnej notce.
UsuńPrzyznaję, że ten wpis nienależy do najlepszych, jakie do tej pory napisałam w 'kronikach wampirów'
Dziękuje ci za opinię :*
Te retospekcje, szczególnie ta ostatnia były bardzo miłe nie ma co ukrywać ;) Swoją drogą cała wieczność z ukochanym - z jednej strony to się wydaje coś fantastycznego, ale z drugiej może delikatnie przerażać :D Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa miłość przetrwa wszystkie przeciwności ;) Dlatego myślę, że Sonii i Jose'owi może się udać. Oboje przeszli bardzo wiele, dlatego zasługują na szczęście :)
UsuńDziękuję za komentarz :*