Zakłopotany Albus patrzył na oddalającą się sylwetkę
Isabelle, nie wypowiadając żadnego słowa w jej stronę. Poczuł ogromny ucisk na
sercu, że tak ją potraktował. Chciał to szybko naprawić; wstał z kanapy, aby za
nią pobiec, ale Rose oznajmiła, że sama porozmawia z przyjaciółką, bo on i tak
nie dałby radę wejść do dormitorium dziewczyn. Westchnął ociężale, opadając z
powrotem na sofę, kiedy Weasley poszła za Town, po czym spojrzał posępnie na brata.
– Spłoszyłeś ją, ty durniu! – rzekł sarkastycznie.
Miał wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię. James obiecał mu, że dotrzyma
tajemnicy, a tymczasem robił dosłownie wszystko, aby Town dowiedziała się o
jego uczuciach do niej. Albus powiedział mu wyraźnie, że jak tylko będzie
gotowy, sam wyzna dziewczynie, co do niej czuje. Czy tak trudno było to pojąć?!
– Teraz Isabelle pomyśli, że jestem idiotą!
– Przesadzasz, Al. – James machnął ręką, nie
przejmując się słowami brata.
Albus miał mu zamiar raz, a dobrze wbić do głowy,
aby trzymał język za zębami, lecz w tym samym czasie zauważył, jak do pokoju
wspólnego wchodził David. Przeraził się widokiem przyjaciela, bo wyglądał – dosłownie – jak żywy trup: podkrążone oczy, włosy w nieładzie, a
twarz niemal przezroczysta niczym u ducha.
Chłopak opadł z impetem na sofę.
– Kanapkę? – Albus podsunął przyjacielowi zawiniętą w
sreberku kromkę, którą uprzednio wyjął z kieszeni spodni. Sam był głodny,
dlatego też poszedł do kuchni, aby jeden ze skrzatów mu ją przygotował, ale
widząc niewyraźną twarz Davida, ulitował się nad nim.
Sandler uśmiechnął się i wziął kanapkę od przyjaciela.
Rozwinął sreberko i ugryzł duży kęs.
– Nawet nie macie pojęcia, jaki jestem wykończony –
powiedział po chwili smętnie David, otrzepując się z okruszków chleba, kiedy
skończył jeść. – Myślałem, że ten dzień nigdy się nie skończy. Kółko z
zielarstwa u Longbottoma mnie wykończą! Chyba zrezygnuję z tych zajęć i na
poważnie zastanowię się nad karierą sportowca. Tak jak ty, Jim – zwrócił się do
starszego Pottera, zmuszając się do uśmiechu.
– I dobrze, Sandler! – rzekł zadowolony James.
A w tym samym czasie zmartwiony Albus wtrącił:
– Twojej matce się to nie spodoba.
Wiedział, że rodzicielka przyjaciela nie pochwali tej
decyzji. Miranda Sandler uważała, że quidditch nie był dobrym wyborem na
karierę zawodową, dlatego naciskała na syna, aby poświęcał więcej czasu na
naukę niż na latanie na miotle.
Tylko żeby widziała, jak jej dziecko na niej śmiga!
Gdyby choć raz pani Sandler przyszła na mecz i zobaczyła, jak David brawurowo
zdobywał bramki, mówiłaby wtedy co innego.
Albus wiedział, że jego przyjaciel cieszył się, że
chociaż jego ojciec pochwalał zamiłowanie chłopaka do gry. Od paru lat
dyrektora pozwoliła rodzicom zjawiać się na meczach dzieci, dlatego pan Sandler
korzystał z każdej możliwej okazji, aby kibicować synowi z trybun. Zapewne
ucieszy się, gdy ten postanowi zawodowo zająć się quidditchem.
– Mam gdzieś, co mówi moja matka. – W głosie Sandlera
Albus wyczuł gniew. – To moje życie i ja decyduję o tym, co jest dla mnie
najlepsze. A skoro podjąłem decyzję, będę musiał rzucić dodatkowe spotkania z
zielarstwa i zapisać się na inne zajęcia. Może kółko prasowe?
– O, mądra decyzja, stary – powiedział James, po czym
wyjął ze swojej torby pergamin, na którym zapisano u samej góry drukowanymi
literami: ZAPISY DO KÓŁKA PRASOWEGO. – Masz. – Podał Davidowi formularz. –
Możesz już teraz napisać na nim swoje nazwisko. Może tym sposobem udowodnię
Amelii, że nie jestem bezużyteczny? – zamyślił się, marszcząc dwoma palcami
swoją brodę.
– A co, pani prefekt naczelna dała ci w kość? –
zaśmiał się Sandler, który ożywił się, kiedy starszy Potter wspomniał o
Ślizgonce.
– Akurat ten temat wolałbym ominąć – rzekł stanowczo
siódmoklasista. – Lepiej pomówmy o uczuciach Ala do twojej kuzynki. Zakochał
się, Dave.
– James! – Albus posłał w stronę brata wściekłe
spojrzenie. Czy tak trudno trzymać gębę
na kłódkę?!
– To dla mnie żadna nowość, Jim – uśmiechnął się
szeroko David, pokazując starszemu Potterowi śnieżnobiałe zęby. – Z daleka widać, że tych dwoje do siebie
ciągnie.
Albus spojrzał na przyjaciela zaskoczony. Nie sądził,
że chłopak przyjmie to z tak wielkim spokojem. Czyżbym niepotrzebnie się martwił? Teraz wychodziło, że James
wyświadczył mu przysługę, że wygadał się Sandlerowi. Chciał coś z siebie
wydusić, ale nie wiedział, co powiedzieć.
– Naprawdę nie masz się czym przejmować, Al –
powiedział David, klepiąc przyjaciela w ramię. – Jeżeli Isabelle ma z kimś być,
to tylko z tobą. Uważam, że pasujecie do siebie. Tylko wiesz, że przed tobą
stoi ciężkie zadanie, by zbliżyć się do Isabelle? Ona nie dopuszcza do siebie
chłopaków, jest na tym punkcie bardzo uczulona, bo nie chce, aby ktokolwiek ją
zranił. Za młodu przeżyła śmierć matki, no i od tamtej pory jej relacje z ojcem
nie są najlepsze. Przeszła wiele, dlatego musisz być cierpliwy i być przy niej
w najtrudniejszych momentach. Wiem, że się wam uda i będę trzymał kciuki.
– Dzięki – uśmiechnął się Albus.
Naprawdę mu ulżyło, że jego przyjaciel nie miał nic
przeciwko temu, aby spotykał się z Isabelle. Wiedział z doświadczenia, jak
trudno coś takiego znieść. Gdy widział siostrę z chłopakiem, narastało w nim
poczucie odpowiedzialności i starał się uważnie przyglądać się każdemu, kto się
nią zainteresował. Ignorował oburzenie Lily, która mówiła mu, że potrafi sama o
siebie zadbać – on po prostu nie chciał, aby jego siostra cierpiała. Miała
przecież dopiero czternaście lat!
– Nie ma problemu, stary – wyrwał go z rozmyślań głos
Sandlera. – Okej, nie mam już siły na pogaduszki, idę spać – westchnął
ociężale, wstając z miejsca. – Jutro znów czekają nas dziesięciogodzinne
zajęcia. Ach, nienawidzę poniedziałków! – warknął, kiedy zmierzał w kierunku
sypialni chłopców.
– Ale musisz mi jutro oddać pergamin z zapisami do
kółka prasowego! Z twoim podpisem najlepiej! – krzyknął za nim James, ale David
nic nie odpowiedział.
– Jakieś problemy z Amelią, Jim? – spytał zaciekawiony
Albus.
– A nic… W porządku, powiem – westchnął starszy
Potter, dając za wygraną, bo wiedział, że przy jego bracie nic nie da się
ukryć. – Zaproponowałem Amelii randkę i odmówiła mi… MI, JAMESOWI SYRIUSZOWI
POTTEROWI! Nigdy do tej pory żadna tego nie zrobiła. Nie licząc Samanthy, ale
ona jest lesbijką, więc to się nie liczy.
– Widzę, że bardzo przejąłeś się odrzuceniem Amy.
– Tak, przejąłem się i nie wiem, dlaczego mnie to
ruszyło – westchnął James, chowając twarz w dłonie.
– Zakochałeś się! – zawołał wesoło Albus. – No, może
to na razie pierwszy etap zauroczenia.
– Wcale, że nie! – zaprzeczył stanowczym głosem James.
– Miłość to bardzo silne słowo zarezerwowane dla spraw wyjątkowych takich jak
quidditch czy kanapki mamy.
– Sam siebie oszukujesz. Ja też myślałem, że nic nie
czuję do Izzie, a tu proszę… O, już wiem, co zrób! Najpierw się z nią
zakoleguj.
– Tak! – James poparł słowa brata, klaskając w dłonie.
– Przyjaźń, to jest to! Pójdę do Amelii i przeproszę ją za moje zachowanie, no
i zaproponuję przyjaźń. Tak, to dobry pomysł – uśmiechnął się, wstając z
fotelu. – Dzięki, Al.
~*~
Następnego dnia Albus wstał o siódmej, aby mógł
jeszcze przed lekcjami pójść do Pokoju Życzeń i popracować nad dochodzeniem
Iris Town. Nie siedział nad śledztwem na tygodniu, ale w sobotę James wyciągnął
go na trening i nie zdołał wszystkiego prześledzić. A on musiał koniecznie
zanotować na pergaminie najistotniejsze fakty, które trzeba było pilnie
przekazać ojcu, by ten przeanalizował wraz ze swoim zespołem jego słowa.
Tak bardzo wkręcił się w sprawę, że zdołał wydedukować
kolejny znaczący element w śledztwie – zaskoczyło go, że wpadł na ten pomysł
dopiero teraz – i pozostało pięć minut do rozpoczęcia zajęć z transmutacji.
Albus pośpiesznie schował akta sprawy do torby i pędem
ruszył w stronę wyjścia. Zajęcia odbywały się na pierwszym piętrze, a z racji, że
znajdował się na siódmym, musiał się sprężyć, żeby dość do klasy na czas.
Wymijał pośpiesznie uczniów, przepraszając każdego, kogo nieumyślnie uderzył w
ramię lub strącił mu książki z rąk. Sam
o mały włos nie połknąłby się o nogi jakiegoś Krukona, który siedział na ziemi
przed salą od historii magii.
Potter wyhamował ostro przy zakręcie i wbiegł do
klasy, która była otwarta na oścież.
Pomimo tego, że przybył na miejsce dwie minuty po dzwonku, na szczęście nigdzie
nie dostrzegł profesorki Robin Brolly. Nauczyciela rygorystycznie przestrzegała
godziny rozpoczęcia lekcji, pojawiając się w klasie równo z dzwonkiem –
wzbudzała w uczniach zarówno wściekłość, jak i podziw za taką punktualność.
Spóźniała się, więc musiało jej wypaść coś naprawdę pilnego.
W drugim rzędzie po lewej stronie Gryfon zobaczył
Isabelle i Rose, które, nie przejmując się hałasem w klasie, uważnie studiowały
podręcznik do transmutacji. David nie chodził na te zajęcia, więc Albus zawsze
zajmował miejsce obok Scorpiusa.
Ze Ślizgonem zaczął dogadywać się w trzeciej klasie,
kiedy obaj dostali szlaban – razem z trzema innymi uczniami. Albus został wtedy
przyłapany na włóczeniu się do późnej nocy po szkole, bo zapomniał wziąć ze
sobą peleryny niewidki. Profesor Simthorn, nauczyciel zaklęć, kazał im siedzieć
przez cztery godziny w małej sali. Nie mogli robić nic – ani czarować, ani
czytać, ani odrabiać prac domowych. Musieli siedzieć i czekać, aż miną cztery
godziny. Dlatego, aby zabić czas, została tylko konwersacja.
I tak oto Albus zakolegował się ze Scorpiusem oraz
jego przyjaciółmi – Evelyn, Naomi i Chrisem. A jakie było zainteresowanie
uczniów, kiedy widzieli Malfoya i Pottera przybijających sobie piątki na
powitanie? Jakby co najmniej odkryli Amerykę.
Potter wyrwał się z rozmyślań i zdecydowanym krokiem
podszedł do przedostatniej ławki po środku, cały czas obserwując Ślizgona.
Scorpius niby był skupiony na książce, ale zauważył, jak kątem oka zerkał w
stronę Rose.
Weasley mało mówiła o Malfoyu – o tym, co zaszło
pomiędzy nimi w zeszłym roku. A Albus nie pytał o przyczyny, bo sam domyślał
się, że podczas wspólnego patrolowania korytarzy musiało coś zaiskrzyć. A że
posunęło się to za daleko, jedna ze stron wycofała się, raniąc tę drugą – i
przy okazji siebie. Gdy Gryfon spojrzał na Ślizgona, podejrzewał, że osobą,
która zadała cios, musiał być Scorpius. I teraz tego żałował. Cóż, zawsze docenia się osobę, którą
wcześniej bezmyślnie się straciło.
– Jeszcze nie jest za późno, aby ją odzyskać, Scor –
oznajmił, na co Ślizgon podskoczył na krześle. Potter usiadł obok niego, kładąc
torbę na stolik.
– O czym ty mówisz, Al? – zadał pytanie tak, jakby nie
wiedział, co Gryfonowi chodziło po głowie. – Co odzyskać?
– Nie o czym, a o kim – zaśmiał się Potter, patrząc
uważnie na kuzynkę, która teraz dyskutowała z Isabelle.
Malfoy podążył za nim wzrokiem, po czym szybko
odwrócił się do Pottera.
– Niby ja i Rose? – udał zdziwienie. – Nie interesuję
się nią, Al.
– Czyżby? – rzekł cwanie Albus. – Mnie nie oszukasz,
Scor. Widzę, jak na nią patrzysz.
– To skomplikowane, nie zrozumiesz.
– Miłość zawsze bywa skomplikowana, coś o tym wiem –
westchnął, patrząc ukradkiem na Isabelle.
Potter przełknął głośno ślinę i uniósł kąciki ust, gdy
zobaczył, jak Town rozmawiała z Weasley. Po chwili ich spojrzenia na moment się
spotkały. Isabelle uśmiechnęła się do chłopaka szerzej i, rumieniąc się na
twarzy, lekko pomachała w jego stronę. Nagle do Albusa dotarło, że ona również
mogła coś do niego czuć, co oznaczało, że był na dobrej drodze przekonania
Gryfonki, że nigdy jej nie zrani. Czując w środku ciepło spowodowane dobrymi
przeczuciami, również pomachał do Isabelle.
– Ziemia do Pottera! – Scorpius klasnął w dłonie tuż
przed oczami Albusa.
– Co się dzieje? – rzekł oniemiały Gryfon.
– Widzę, że nie tylko ja mam problemy sercowe –
zaśmiał się Malfoy.
– A kto ich nie ma? W naszym wieku, proszę cię!
– No tak, racja. Tutaj się z tobą całkowicie zgadzam.
Scorpius i Albus westchnęli ciężko, po raz kolejny
spoglądając marzycielsko na obiekty swoich zainteresowań. Po chwili zaśmiali
się głośno, przybijając sobie piątkę.
___
Moim zdaniem jest to chyba jeden z najsłabszych rozdziałów, które napisałam na KWS, ale opinię pozostawiam Wam. Pojawią się jeszcze dwa sielankowe rozdziały, a potem ruszam z akcją.
Zapewne macie już dość tych problem sercowych bohaterów, trzeba nieco uchylić
rąbka tajemnicy, co do śledztwa, nad którym pracuje Albus :)
Co do publikacji. Wyślę becie kolejny rozdział do sprawdzenia, ale sama nie wiem, kiedy zdołam go poprawić. Od 17 do 30 lipca mam urlop i wyjeżdżam. A kiedy wrócę, zostanę w pracy sama przez dwa tygodnie i czuję już w kościach, że nie wyrobię się z czasem i będę musiała siedzieć nadgodziny (31.07, przypadnie mi zamknięcie miesiąca, raporty i przygotowanie dokumentów do księgowości). Postaram się, aby dziewiętnastka pojawiła się pod koniec sierpnia.
Co do publikacji. Wyślę becie kolejny rozdział do sprawdzenia, ale sama nie wiem, kiedy zdołam go poprawić. Od 17 do 30 lipca mam urlop i wyjeżdżam. A kiedy wrócę, zostanę w pracy sama przez dwa tygodnie i czuję już w kościach, że nie wyrobię się z czasem i będę musiała siedzieć nadgodziny (31.07, przypadnie mi zamknięcie miesiąca, raporty i przygotowanie dokumentów do księgowości). Postaram się, aby dziewiętnastka pojawiła się pod koniec sierpnia.
Ja mam nadzieję, że niedługo Scor i Albus będą mogli patrzeć na obiekty swoich uczuć nie tylko marzycielsko czy raczej - nie tylko z ukrycia, jak gdyby nic do nich nie czuli :D
OdpowiedzUsuńNa pewno Albus wykona pierwszy krok szybciej niż Scorpius :)
UsuńDzięki za komentarz :*
Od przyjaźni tylko krok do miłości... ale żeby James się nie wdał przypadkiem w friendzone taką, że nici z miłości będzie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
A tak, cienka linka z przyjaźni do miłości ;)
UsuńMyślę, że podczas wspólnych przygotowań do Dnia Ducha Amelia ujrzy w Jamesie innego człowieka :)
Dziękuję za opinię :*
chciałam komentować najnowszy, a jeszcze nie skomentowałąm tego. Jestem niereformowalna xd
OdpowiedzUsuńJames rzeczywiście zasługuje na cios w potylicę, za to ze tak lekko traktuje sekret Albusa. Zwłaszcza potem, jak wyjechał z tym do Davida, jak gdyby nigdy nic xd No ale James to James. Takiego się go kocha.
Mam nadzieję, ze mama Davida przejrzy na oczy i pozwoli synowi robić z życiem to, na co ma ochotę. Dobrze, że ma przynajmniej wsparcie ojca.
I podoba mi sie u James'a potrzeba udowodnienia, że nie jest bezużyteczny, zeby Amelia go doceniła, to urocze ^^ Nawet jeśli James nie do końća zdaje sobie sprawę, ze dziewczyna poważnie wpadła mu w oko.
Strasznie słodkie jest to, ze wszyscy widzą, jak Ala u Izzie do siebie ciągnie, oprócz ich samych :) Jestem pewna, ze Al stanie na wysokości zadania i będzie się obchodził z dziewczyną bardzo delikatnie, żeby jej nie zranić. Choć kiedyś może zrobić coś nieumyślnie, z taką delikatną dziewczyną jak Isabelle trzeba uważać, bo łatwo popełnić gafę. Ale mam nadzieję, ze wszystko się ułoży.
"Miłość to bardzo silne słowo zarezerwowane dla spraw wyjątkowych takich jak quidditch czy kanapki mamy." - hahahahah <3
Boże, moje scorose'owe serduszko płacze, mam nadzieję, że R i S sobie wszystko wyjaśnią i Scor przeprosi za bycie bucem ;c Albo ktoś mu sprzątnie Rosie sprzed nosa!
W ogóle cała scena, jak obserwowali tęsknie dwie dziewczyny była świetna xd taka zabawna i słodko-gorzka zarazem.
Nic nie szkodzi, ważne, że jesteś teraz ;)
UsuńMyślę, że James umie utrzymać tajemnicę przy sobie - bądź co bądź kryje go przed wszystkimi, jak znika. Tutaj James o tym powiedział Davidowi, bo uważał, że Albus nie powinien trzymać takiej tajemnicy przed przyjacielem, który w dodatku jest kuzynem Isabelle. Tym sposobem jedynie zrobił dla brata przysługę ;)
Tak to jest z matkami, troszczą się na zbyt poważnie... Ale zobaczymy, czy Miranda pogodzi się z decyzją syna. Ojciec Davida będzie miał na to duży wpływ.
O tak, ich najbliżsi przyjaciele wiedzą, a Al i Izzie krążą wokół siebie i jak na razie nie mogą do siebie dotrzeć :) Ale... cierpliwości ;)
No, na razie trochę pocierpisz, bo Rose nie tak prędko wybaczy Scorpiusowi to, co zrobił. Na ich połączenie trzeba będzie dłużej poczekać. Moim priorytetem jest Albus i Isabelle :)
Dziękuję za komentarz :*