Rok 1230.
Nie mogłem
uwierzyć, że żyję już ponad tysiąc lat. Czasami miałem wrażenie, że to sen, bo
nie sądziłem, że będę mógł z ukochaną osobą dzielić wieczność. Owszem, stałem
się wampirem i muszę zabijać, by przetrwać kolejne dni, ale nie szkodzi, pogodziłem się, ponieważ moje ludzkie życie nie
było usłane różami.
Będąc niewolnikiem
rzymskiego bogacza, codziennie natykałem się z przemocą – znęcano się nade mną
psychicznie i fizycznie każdego dnia. Czarna obroża na mojej szyi świadczyła o
całkowitym zniewoleniu i musiałem słuchać własnego Pana. Nie miałem innego
wyboru, gdyż od niego zależało, gdzie będę spał oraz jadł.
Byliśmy dla
Rzymian jak rzecz, z którą można robić, co tylko się chciało. Bito nas, poniżano,
gwałcono. I w żaden sposób nie mogłeś się sprzeciwić. Za coś takiego karano
śmiercią – gdy choć jeden się sprzeciwiał, ginęli wszyscy niewolnicy. Żyjąc pod
taką dyktaturą, zniewalasz się całkowicie i pozwalasz sobą pomiatać. I nie
znasz już innego świata poza usługiwaniem rzymskiego bogacza.
Wszystko
się zmieniło, kiedy do willi mojego Pana wtargnął Spartakus i jego ludzie. Miał
odwagę się sprzeciwić, uwolnić z więzów tyranii. Był wyszkolony na gladiatora,
więc wypowiedzenie wojny Rzymowi przyszło mu z łatwością. Dzięki Trakowi
uwolniłem się; zdarł z mojej szyi obrożę i pokazał nową ścieżkę –
szansę na wolność.
I tak
narodziło się Powstanie Spartakusa,
które miało miejsce w roku 73-71 p.n.e. My, niewolnicy, walczyliśmy o wolność
z państwem rzymskim, dlatego musiałem wyszkolić się na wojownika. Miałem na
rękach krew Legionistów*, więc dlatego z taką łatwością zaakceptowałem stanie
się wampirem. Będąc krwiożercą bestią, mogłem dalej przelewać krew złowrogich
obywateli Rzymu, aby uchronić kolejnych niewolników.
Gdy
walczyłem jako człowiek, śmierć czyhała nade mną codziennie. Każdego dnia mogłem
zostać zabity przez Rzymian. Nigdy nie miałem pewności, czy wyjdę z bitwy cały
i zdrowy. Dlatego miałem
taki zwyczaj, że po zwycięskiej walce dziękowałem Bogom za życie, choć nie do
końca byłem religijny. Pojęcie o nich pojąłem dopiero wtedy, kiedy poznałem Agrona.
Mój partner wierzył, że istniały siły wyższe, dlatego nauczyłem się również od
niego, jak wierzyć w swoje możliwości i dążyć do celu. Pokazywał światło w
tunelu, choć mi wydawało się, że cały czas widzę ciemność.
Myślałem,
że po śmierci Spartakusa nie mieliśmy już z Agronem żadnych szans na
przetrwanie. Jednakże los sprawił, że spotkaliśmy na drodze Aarona. Przemienił
nas w wampiry – w kogoś bardzo nieprawdopodobnego, bo nigdy nie przepuszczałem,
że mogę posiąść tak niewiarygodną siłę. Tak jak wspomniałem, mogłem nie tylko pić
krew Rzymian, ale przede wszystkim mogłem przez ponad tysiąc lat cieszyć się
bliskością ukochanego.
Z zachwytem
teraz mogłem spoglądać w jego piękne, błękitne oczy, czochrać bujne ciemne blond
włosy, a także całować i dotykać jego umięśnioną sylwetę. Z racji, że Agron miał
korzenie Germańskie, jego ciało po przemianie była o wiele bledsza od mojej. Ja
wywodziłem się z Syrii, więc miałem nieco ciemniejszą skórę, zatem po staniu
się wampirem nie było aż tak blade jak u Agrona, który obecnie wyglądał niczym
zesłany z nieba anioł.
Choć i tak
widziałem w swoich oczach tego samego opalonego wojownika, który dzielnie
dzierżył miecz, walcząc o wolność. Leżąc na nim, i czując jego dotyk dłoni na
skórze, nagle przypomniałem go sobie z naszych czasów. Pomimo tego, że widziałem
teraz piękne ciało Agrona – bez żadnej skazy – to i tak pamiętałem każdą jego
ranę, którą doznał podczas walki. Tego nie dało się wymazać z pamięci – tkwiło w
mojej głowie przez tysiące lat.
Pamiętam
bliznę, którą Agron miał tuż nad lewą piersią. Albo tą na prawym obojczyku i
łopatce po spotkaniu z oszczepem. Pamiętam również wypalone znamię w kształcie
litery B na jego prawym przedramieniu
– znak, że był gladiatorskim niewolnikiem Batiatusa. Jednakże rany, które zasmucały
mnie najbardziej, były na dłoniach. Myślałem wtedy, że strącę go na zawsze; że
już nigdy nie poczuję go w swoich ramionach, bo ukrzyżowanie człowieka wiązało
się tylko z jednym – śmiercią.
Jednak
Spartakus uratował Agrona i odzyskałem go. Przez to, że przebito mu dłonie
gwoźdźmi, nie mógł ściskać mocno miecza – Rzymianie w tamtym momencie odebrali
mu wszystko. Po przemianie bezwładność w dłoniach Agrona zniknęła. Mogłem teraz
spleść je mocno w swoje, nie bojąc się, że mógłbym tym gestem zrobić mu krzywdę.
Nostalgia
zawładnęła mną tak bardzo, że mój partner to zauważył – spoglądał na mnie
podejrzanie. Uśmiechnąłem się do niego lekko i złożyłem na jego ustach krótki
pocałunek. Ułożyłem głowę na jego lewej piersi, udając, że słyszę przyspieszone
bicie serca – to kolejne wspomnienie, które nie dało się wymazać z pamięci.
– Nasir –
usłyszałem po chwili cichy szept ukochanego. Spojrzałem na niego, podpierając
się brodą na jego mostku. – Nagle posmutniałeś. Czy zrobiłem coś nie tak?
Z początku
nie wiedziałem, co Agron miał na myśli, ale potem dotarło do mnie, że przecież
przed chwilą się kochaliśmy.
– Nie,
wszystko dobrze – zaprzeczyłem szybko. W zasadzie nie pojmowałem, dlaczego
przyszło mu do głowy, że mógł zrobić coś nie tak. Germanin zawsze sprawiał, że
czułem się przy nim jak w niebie.
Byłem w
niewoli od siódmego roku życia, więc nie wiedziałem, jak to jest kochać
naprawdę – znałem jedynie ból. Mój pan oddał mnie po raz pierwszy w łapy
jakiegoś tłustego wieprza, gdy miałem dwanaście lat. Potem pojawiali się
następni, i następni – a ja zazwyczaj wybierany byłem na chłopca do towarzystwa
dość często ze względu na moją ciemną karnację. Wielu Rzymian bardzo
fascynowało się nietypowymi rasami; i pewnego dnia, gdy osiągnąłem dojrzały
wiek, mój pan zabronił mnie oddawać innym i stałem się jego osobistym
niewolnikiem. Co i tak nie wróżyło dobrze. Choć był niski i chudej postury,
potrafił zadać o wiele większy ból, niż taki duży, spasiony wieprz. Były dni,
gdy okazywał miłosierdzie czy też delikatność, ale je mogłem z łatwością
policzyć na palcach u jednej ręki.
Poznając
Agrona, moje serce poczuło coś niebywałego – coś, co nie mogłem w racjonalny
sposób wytłumaczyć. Zakochałem się. Germanin wiedział, jak traktowano takich
niewolników jak ja, więc obnosił się wobec mnie łagodnie. Pokazał, jak kochać –
był zawsze delikatny, nie spieszył się. Całował czule i namiętnie. Dopiero w
wieku dwudziestu sześciu lat po raz pierwszy przekonałem się, czym jest rozkosz
i – moim zdaniem najważniejsze – miłość.
Widząc, że
Agron wciąż czeka na odpowiedź, skąd u mnie taki ponury nastrój, oznajmiłem:
– Po prostu
nawiedziły mnie wspomnienia z naszych czasów. Nie wiem, skąd te myśli. Może
dlatego, że choć żyjemy razem już tyle lat, to i tak możemy zostać
unicestwieni. Przeznaczenie Sobii kiedyś się spełni, a wtedy niewiadomo, co się
stanie. Mając tego świadomość, przypomniałem sobie, jak walczyliśmy z
Rzymianami. O tym, jak o mały włos cię nie utraciłem. Nie chcę znów…
– Hej, dość
myślenia o tym, co może, a nie musi się stać! – przerwał mi Agron, podnosząc
się gwałtownie.
To
sprawiło, że usiadłem na nim okrakiem; zachwiałem się lekko, więc podparłem się
dłońmi o posłanie, pochylając się do tyłu. Miałem zgięte nogi w kolanach, przez
co było mi niewygodnie, więc wyciągnąłem je do przodu, by móc objąć nimi w
pasie Agrona. Germanin uśmiechnął się, pokazując mi piękne białe zęby, po czym
rozchylił swoje nogi, by mógł mnie również objąć.
Po chwili
spojrzał mi w oczy i stanowczo oznajmił:
– Wszystko
będzie dobrze, Nasir. Nie ma powodu do zmartwień.
– Dlaczego
jesteś taki spokojny?! – zdziwiłem się.
– Ponieważ nie
myślę o tym, co może się stać. Dla mnie liczą się dni, które przeżywamy teraz
i… – nagle urwał swoją wypowiedź i zaśmiał się głośno. – Och, nie wierzę, że to
teraz powiem. Myślałem, że zadam je w innych okolicznościach, ale…
Włożył rękę
pod poduszkę, szukając czegoś zawzięcie, a ja patrzyłem na niego lekko
zdezorientowany. Co on knuł? Dlatego tak dziwnie się zachowywał?
I niebawem moje
lekkie zdezorientowanie przerodziło
się w ogromne osłupienie. Spoglądałem
w tym momencie na srebrny pierścień, który Agron trzymał w lewej dłoni.
___
*Legionista
– żołnierz armii rzymskiej
Ciąg dalszy za tydzień...
Końcówka wymiata, choc ciekawe, skąd on wyjął to pudełko i jak :D No chyba E sobie naszykował w miedyxzasie jakoś ;p ciekawa historia z Niewolnikami
OdpowiedzUsuńPowinno byc "tyranii" zamiast "tyrani"
Miał go pod swoją poduszką, aby oświadczyć się w odpowiednim momencie, ale zrobił to nieco wcześniej... Więcej na temat, w następnym poście ;)
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz :*