10 września 2017

Wampir Nasir: Wspomnienia

Rok 1230.
Nie mogłem uwierzyć, że żyję już ponad tysiąc lat. Czasami miałem wrażenie, że to sen, bo nie sądziłem, że będę mógł z ukochaną osobą dzielić wieczność. Owszem, stałem się wampirem i muszę zabijać, by przetrwać kolejne dni, ale nie szkodzi, pogodziłem się, ponieważ moje ludzkie życie nie było usłane różami.
Będąc niewolnikiem rzymskiego bogacza, codziennie natykałem się z przemocą – znęcano się nade mną psychicznie i fizycznie każdego dnia. Czarna obroża na mojej szyi świadczyła o całkowitym zniewoleniu i musiałem słuchać własnego Pana. Nie miałem innego wyboru, gdyż od niego zależało, gdzie będę spał oraz jadł.
Byliśmy dla Rzymian jak rzecz, z którą można robić, co tylko się chciało. Bito nas, poniżano, gwałcono. I w żaden sposób nie mogłeś się sprzeciwić. Za coś takiego karano śmiercią – gdy choć jeden się sprzeciwiał, ginęli wszyscy niewolnicy. Żyjąc pod taką dyktaturą, zniewalasz się całkowicie i pozwalasz sobą pomiatać. I nie znasz już innego świata poza usługiwaniem rzymskiego bogacza.
Wszystko się zmieniło, kiedy do willi mojego Pana wtargnął Spartakus i jego ludzie. Miał odwagę się sprzeciwić, uwolnić z więzów tyranii. Był wyszkolony na gladiatora, więc wypowiedzenie wojny Rzymowi przyszło mu z łatwością. Dzięki Trakowi uwolniłem się; zdarł z mojej szyi obrożę i pokazał nową ścieżkę – szansę na wolność.
I tak narodziło się Powstanie Spartakusa, które miało miejsce w roku 73-71 p.n.e. My, niewolnicy, walczyliśmy o wolność z państwem rzymskim, dlatego musiałem wyszkolić się na wojownika. Miałem na rękach krew Legionistów*, więc dlatego z taką łatwością zaakceptowałem stanie się wampirem. Będąc krwiożercą bestią, mogłem dalej przelewać krew złowrogich obywateli Rzymu, aby uchronić kolejnych niewolników.
Gdy walczyłem jako człowiek, śmierć czyhała nade mną codziennie. Każdego dnia mogłem zostać zabity przez Rzymian. Nigdy nie miałem pewności, czy wyjdę z bitwy cały i zdrowy. Dlatego miałem taki zwyczaj, że po zwycięskiej walce dziękowałem Bogom za życie, choć nie do końca byłem religijny. Pojęcie o nich pojąłem dopiero wtedy, kiedy poznałem Agrona. Mój partner wierzył, że istniały siły wyższe, dlatego nauczyłem się również od niego, jak wierzyć w swoje możliwości i dążyć do celu. Pokazywał światło w tunelu, choć mi wydawało się, że cały czas widzę ciemność.
Myślałem, że po śmierci Spartakusa nie mieliśmy już z Agronem żadnych szans na przetrwanie. Jednakże los sprawił, że spotkaliśmy na drodze Aarona. Przemienił nas w wampiry – w kogoś bardzo nieprawdopodobnego, bo nigdy nie przepuszczałem, że mogę posiąść tak niewiarygodną siłę. Tak jak wspomniałem, mogłem nie tylko pić krew Rzymian, ale przede wszystkim mogłem przez ponad tysiąc lat cieszyć się bliskością ukochanego.
Z zachwytem teraz mogłem spoglądać w jego piękne, błękitne oczy, czochrać bujne ciemne blond włosy, a także całować i dotykać jego umięśnioną sylwetę. Z racji, że Agron miał korzenie Germańskie, jego ciało po przemianie była o wiele bledsza od mojej. Ja wywodziłem się z Syrii, więc miałem nieco ciemniejszą skórę, zatem po staniu się wampirem nie było aż tak blade jak u Agrona, który obecnie wyglądał niczym zesłany z nieba anioł.
Choć i tak widziałem w swoich oczach tego samego opalonego wojownika, który dzielnie dzierżył miecz, walcząc o wolność. Leżąc na nim, i czując jego dotyk dłoni na skórze, nagle przypomniałem go sobie z naszych czasów. Pomimo tego, że widziałem teraz piękne ciało Agrona – bez żadnej skazy – to i tak pamiętałem każdą jego ranę, którą doznał podczas walki. Tego nie dało się wymazać z pamięci – tkwiło w mojej głowie przez tysiące lat.
Pamiętam bliznę, którą Agron miał tuż nad lewą piersią. Albo tą na prawym obojczyku i łopatce po spotkaniu z oszczepem. Pamiętam również wypalone znamię w kształcie litery B na jego prawym przedramieniu – znak, że był gladiatorskim niewolnikiem Batiatusa. Jednakże rany, które zasmucały mnie najbardziej, były na dłoniach. Myślałem wtedy, że strącę go na zawsze; że już nigdy nie poczuję go w swoich ramionach, bo ukrzyżowanie człowieka wiązało się tylko z jednym – śmiercią.
Jednak Spartakus uratował Agrona i odzyskałem go. Przez to, że przebito mu dłonie gwoźdźmi, nie mógł ściskać mocno miecza – Rzymianie w tamtym momencie odebrali mu wszystko. Po przemianie bezwładność w dłoniach Agrona zniknęła. Mogłem teraz spleść je mocno w swoje, nie bojąc się, że mógłbym tym gestem zrobić mu krzywdę.
Nostalgia zawładnęła mną tak bardzo, że mój partner to zauważył – spoglądał na mnie podejrzanie. Uśmiechnąłem się do niego lekko i złożyłem na jego ustach krótki pocałunek. Ułożyłem głowę na jego lewej piersi, udając, że słyszę przyspieszone bicie serca – to kolejne wspomnienie, które nie dało się wymazać z pamięci.
– Nasir – usłyszałem po chwili cichy szept ukochanego. Spojrzałem na niego, podpierając się brodą na jego mostku. – Nagle posmutniałeś. Czy zrobiłem coś nie tak?
Z początku nie wiedziałem, co Agron miał na myśli, ale potem dotarło do mnie, że przecież przed chwilą się kochaliśmy.
– Nie, wszystko dobrze – zaprzeczyłem szybko. W zasadzie nie pojmowałem, dlaczego przyszło mu do głowy, że mógł zrobić coś nie tak. Germanin zawsze sprawiał, że czułem się przy nim jak w niebie.
Byłem w niewoli od siódmego roku życia, więc nie wiedziałem, jak to jest kochać naprawdę – znałem jedynie ból. Mój pan oddał mnie po raz pierwszy w łapy jakiegoś tłustego wieprza, gdy miałem dwanaście lat. Potem pojawiali się następni, i następni – a ja zazwyczaj wybierany byłem na chłopca do towarzystwa dość często ze względu na moją ciemną karnację. Wielu Rzymian bardzo fascynowało się nietypowymi rasami; i pewnego dnia, gdy osiągnąłem dojrzały wiek, mój pan zabronił mnie oddawać innym i stałem się jego osobistym niewolnikiem. Co i tak nie wróżyło dobrze. Choć był niski i chudej postury, potrafił zadać o wiele większy ból, niż taki duży, spasiony wieprz. Były dni, gdy okazywał miłosierdzie czy też delikatność, ale je mogłem z łatwością policzyć na palcach u jednej ręki.
Poznając Agrona, moje serce poczuło coś niebywałego – coś, co nie mogłem w racjonalny sposób wytłumaczyć. Zakochałem się. Germanin wiedział, jak traktowano takich niewolników jak ja, więc obnosił się wobec mnie łagodnie. Pokazał, jak kochać – był zawsze delikatny, nie spieszył się. Całował czule i namiętnie. Dopiero w wieku dwudziestu sześciu lat po raz pierwszy przekonałem się, czym jest rozkosz i – moim zdaniem najważniejsze – miłość.
Widząc, że Agron wciąż czeka na odpowiedź, skąd u mnie taki ponury nastrój, oznajmiłem:
– Po prostu nawiedziły mnie wspomnienia z naszych czasów. Nie wiem, skąd te myśli. Może dlatego, że choć żyjemy razem już tyle lat, to i tak możemy zostać unicestwieni. Przeznaczenie Sobii kiedyś się spełni, a wtedy niewiadomo, co się stanie. Mając tego świadomość, przypomniałem sobie, jak walczyliśmy z Rzymianami. O tym, jak o mały włos cię nie utraciłem. Nie chcę znów…
– Hej, dość myślenia o tym, co może, a nie musi się stać! – przerwał mi Agron, podnosząc się gwałtownie.
To sprawiło, że usiadłem na nim okrakiem; zachwiałem się lekko, więc podparłem się dłońmi o posłanie, pochylając się do tyłu. Miałem zgięte nogi w kolanach, przez co było mi niewygodnie, więc wyciągnąłem je do przodu, by móc objąć nimi w pasie Agrona. Germanin uśmiechnął się, pokazując mi piękne białe zęby, po czym rozchylił swoje nogi, by mógł mnie również objąć.
Po chwili spojrzał mi w oczy i stanowczo oznajmił:
– Wszystko będzie dobrze, Nasir. Nie ma powodu do zmartwień.
– Dlaczego jesteś taki spokojny?! – zdziwiłem się.
– Ponieważ nie myślę o tym, co może się stać. Dla mnie liczą się dni, które przeżywamy teraz i… – nagle urwał swoją wypowiedź i zaśmiał się głośno. – Och, nie wierzę, że to teraz powiem. Myślałem, że zadam je w innych okolicznościach, ale…
Włożył rękę pod poduszkę, szukając czegoś zawzięcie, a ja patrzyłem na niego lekko zdezorientowany. Co on knuł? Dlatego tak dziwnie się zachowywał?
I niebawem moje lekkie zdezorientowanie przerodziło się w ogromne osłupienie. Spoglądałem w tym momencie na srebrny pierścień, który Agron trzymał w lewej dłoni.

 ___
*Legionista – żołnierz armii rzymskiej
 Ciąg dalszy za tydzień...

2 komentarze:

  1. Końcówka wymiata, choc ciekawe, skąd on wyjął to pudełko i jak :D No chyba E sobie naszykował w miedyxzasie jakoś ;p ciekawa historia z Niewolnikami
    Powinno byc "tyranii" zamiast "tyrani"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał go pod swoją poduszką, aby oświadczyć się w odpowiednim momencie, ale zrobił to nieco wcześniej... Więcej na temat, w następnym poście ;)

      Dziękuję ślicznie za komentarz :*

      Usuń

Obserwatorzy