Amelia nie
spodziewała się, że kiedykolwiek dogada się z Jamesem. Prędzej uwierzyłaby, że
Lydia umówi na randkę z chłopakiem. Ale stało się – zaczęła kolegować się z
Jamesem Potterem.
Przyjaciółki
Blatchey nie mogły pojąć, że parę tygodni z Gryfonem sprawi, że Amelia będzie
radosna jak skowronek. A, zaiste, tak się czuła. Wcześniej uważała go za idiotę
i żartownisia, ale teraz wydawał jej się zabawny i uroczy. Nie wiedziała, jak
nazwać to uczucie, ale chyba mogła nazwać go przyjacielem.
Kiedy doszło między nimi do porozumienia, pracę nad balem ruszyły pełną parą. Odniosła wrażenie, że Potter mocno zaangażował się w jego przygotowanie. James nie traktował już tych godzin jako karę, lecz pretekst do ponownego zobaczenia się z dziewczyną.
Kiedy doszło między nimi do porozumienia, pracę nad balem ruszyły pełną parą. Odniosła wrażenie, że Potter mocno zaangażował się w jego przygotowanie. James nie traktował już tych godzin jako karę, lecz pretekst do ponownego zobaczenia się z dziewczyną.
Dzisiaj Bletchley
umówiła się z Potterem w Hogsmeade. Było to ich czwarte spotkanie, co wzbudziło
nową interesującą plotkę w szkole – uczniowie zastanawiali się, czy pomiędzy Ślizgonką
i Gryfonem zaiskrzyło. Amelia nie przejmowała się, że ktoś mówił na jej temat.
Nie miała zamiaru tłumaczyć każdej osobie, że z Jamesem łączyły ją tylko
przyjacielskie stosunki.
Umówiła się
z Gryfonem o dwunastej koło pubu pod Trzema Miotłami, więc miała godzinę, żeby
poświęcić ten czas Lydii i Connie. Pochodziła z dziewczynami po sklepach, po
czym rozdzieliły się, gdzie każda poszła w swoją stronę.
– Amy –
zwróciła się do niej jeszcze Lydia, łapiąc ją za łokieć. Blatchey spojrzała na
przyjaciółkę uważnie. – Jesteś pewna, że przyjaźń z Potterem to dobry pomysł?
– Tak,
jestem pewna – oznajmiła bez cienia wątpliwości Amelia. – James nie jest aż takim idiotą
na jakiego wygląda, uwierz mi. To porządny chłopak – rzekła radośnie, ukradkiem
spoglądając na Gryfona, który czekał na nią w umówionym miejscu.
Lydia
uśmiechnęła się szeroko.
– W takim
razie miłego dnia.
Blatchey
posłała w stronę Serrano pogodny uśmiech, po czym podeszła do Pottera i
położyła dłoń na lewym ramieniu chłopaka. James podskoczył, odwracając się w
stronę dziewczyny, i uśmiechnął się do niej pogodnie.
– Gotowy na
dzisiejsze zakupy? – rzekła na przywitanie Amelia.
– Na
zakupy? Myślałem, że pójdziemy do Trzech Mioteł na kremowe piwo i pogadamy? – Gryfon
wskazał kciukiem na pub.
–
Przyjdziemy tutaj później – odparła, biorąc Pottera pod ramię, po czym poprowadziła go w przeciwną stronę. – Najpierw
musisz mi pomóc w wyborze sukienki na bal, więc udamy się do sklepu Gladraga –
oświadczyła.
– Że co?! –
oburzył się. – Nie mogłaś jej kupić, jak byłaś ze swoimi koleżankami?!
– Nie
zdążyłam – powiedziała Ślizgonka, w ogóle nie przejmując się, że Jamesowi nie
podobał się pomysł odwiedzania sklepu z ubraniami. – Nie narzekaj, będzie
zabawnie!
W sklepie
odzieżowym Gladraga można było natrafić na najróżniejsze czarodziejskie ubrania.
Począwszy od szat wieczorowych i szkolnych, kończąc na śmiesznych skarpetkach,
które wrzeszczały, gdy wydzielały zbyt silny zapach. Potter podążał już do
stoiska ze zabawną odzieżą, ale Amelia pociągnęła go za rękę i wbrew jego woli
zaprowadziła go do działu z eleganckimi szatami wieczorowymi, jak i również
zwyczajnymi mugolskimi sukienkami.
Amelia
zaczęła przeglądać czarodziejskie oraz mugolskie suknie. Kiedy coś jej się
spodobało, podawała Jamesowi kreacje. Po piętnastominutowych poszukiwaniach,
Potter z ledwością trzymał już w dłoniach ich dziesięć. Blatchey
spoglądała na ten obrazek z wielkim uśmiechem na ustach; rzuciła na wybrane
sukienki zaklęcie zmniejszające, aby pomoc chłopakowi z noszeniem, po czym podawała
mu następne.
– Czas na
przymiarki! – zawołała wesoło Amy.
Weszła do
przemierzani, a James podawał jej suknie. Potter z początku okazywał się mało
pomocny, bo uważał, że w każdej wyglądała ładnie. Blatchey odniosła wrażenie,
że chłopak nie chciał jej zranić, gdyby powiedział coś nie tak, ale poprosiła
go, żeby nie bał się powiedzieć, co myśli. Od piątej kreacji James odważniej podszedł
do zadania.
Wkrótce
wyszła w beżowej sukience bez ramiączek. Dekolt był w kształcie serca i mieniła
się małymi diamencikami, a od pasa w dół materiał rozkloszował się, zawierał wiele
warstw tiulu. Amelia weszła na podest, gdzie mogła w całej okazałości zobaczyć
się w lustrze. Przygładziła dłońmi tkaninę, po czym okręciła się wokół własnej
osi. Uśmiechnęła się, bo zdała sobie sprawę, że znalazła kreację na bal.
–
Przepraszam – usłyszała nagle głos sprzedawczyni.
Amelia
dostrzegła, że czarnoskóra czarownica trzymała na małej, czerwonej poduszce białe
korale, które po chwili zmieniły kolor na błękit. Z zachwytem patrzyła na
biżuterię, miała wrażenie, jakby na moment przeniosła się pod lazurową wodę.
– Te perły
będą idealnie komponować się do tej kreacji – oświadczyła ekspedientka.
– Wybaczy
pani, ale ta sukienka kosztuje tyle, że będzie mnie stać jedynie na naszyjnik z
cukierków – uśmiechnęła się Amy w stronę sprzedawczyni, która skinęła głową,
rozumiejąc, że nie zakupi naszyjnika, po czym oddaliła się.
Amelia
spojrzała na Pottera, który przyglądał się dziewczynie z zachwytem.
– Lawrence
popełnił wielki błąd, że z tobą zerwał – oświadczył po chwili James.
Blatchey
chciała mu powiedzieć, że tę decyzję podjęli wspólnie z Dave’em, ale nagle
poczuła gule w gardle, gdy Potter tak przenikliwie lustrował ją od góry na dół.
W jednej chwili na jej policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce. Uśmiechnęła
się lekko w jego stronę, po czym ponownie spojrzała w lustro.
~*~
James, kup jej perły
OdpowiedzUsuń