„Mam wrażenie, że to martwy świt.
Jakby bomby wybuchały mi w głowie.
Nie ma chwili odpoczynku.”
Jakby bomby wybuchały mi w głowie.
Nie ma chwili odpoczynku.”
- Adam Lambert „Can't let you go”
Początek stycznia 2015 r., Nowy Jork
Zaciągnąłem się papierosem i obserwowałem
kłęby dymu unoszące się powoli w ciemnościach. Siedziałem na parapecie,
spoglądając przez okno na piękny krajobraz Central Parku z czwartego piętra.
Dochodziła trzecia w nocy. Blade światło latarń oświetlało manhattańskie ulice.
Dostrzegłem w oddali staruszka prowadzącego psa na smyczy oraz parę zakochanych
całujących się przy wejściu do budynku – radosny śmiech dziewczyny przerywał co
chwila panującą ciszę.
Znów się zaciągnąłem. Poczułem, jak
nikotyna orzeźwiała moje płuca. Tego mi było trzeba. Westchnąłem głęboko, na
krótko zamykając oczy. Cieszyłem się tą ulotną samotnością, ponieważ nie miałem
ostatnimi czasy ani chwili spokoju. Praca całkowicie mnie wykańczała. Na
szczęście udało mi się trafić do tego cudownego miejsca i mogłem choć na jedną
noc zapomnieć o codziennych troskach.
Przez brak wolnego czasu
zaniedbywałem swoje życie prywatne. Z matką widywałem się rzadko, za co nieraz
już mi się dostawało. Przez telefon słyszałem ciągłe pretensje o brak
zainteresowania jej życiem. No i Nathaniel. Wspominając o nim, powrócił ucisk w
żołądku – jakby ktoś nagle postrzelił mnie w brzuch. Obwiniałem siebie, że
zerwaliśmy, bo, pomimo że to on mnie zdradził, po części uświadomiłem sobie, że
gdybym poświęcał mu więcej czasu, nie doszłoby do tego.
Minęły trzy lata rozłąki, a ja wciąż
tęskniłem na Natem. Był całym moim światem i straciłem go na zawsze. Dwa
miesiące temu dostałem zaproszenie na jego ślub – miał zawrzeć związek
partnerski w Kanadzie. Cały czas trzymałem u siebie w mieszkaniu zaproszenie na
nocnej szafce, zastanawiając się, czy zjawić się w sierpniu na ich weselu. Nawet
moja kuzynka Lynn nie mogła mi nic doradzić. Ewidentnie nie umiałem podjąć
rozsądnej decyzji w tej sprawie. Ach, wszystko stracone niczym kartki wyrwane z
książki i ciśnięte na wiatr!
Wiedziałem, że już nigdy nie
doświadczę czegoś tak cudownego, dlatego musiałem wziąć się w garść. Życie
toczyło się dalej. Postanowiłem pustkę w sercu wypełniać w jednorazowych
przygodach.
Tak stało się i dzisiejszego
wieczoru, gdy w barze zagadał do mnie niejaki Will. Na swojej drodze spotykałem
wielu przystojnych mężczyzn, ale z pewnością jego zapamiętam na dłużej.
Zazwyczaj inicjowałem podryw, ale w tym przypadku było zupełnie inaczej –
pozwoliłem kierować sobą aż do hotelowego pokoju.
Zgasiłem peta w popielniczce i
spojrzałem na śpiącego Willa – leżał na brzuchu, więc dostrzegłem tylko jego
czarne, lśniące włosy, umięśnione ramiona oraz plecy. Dolna partia ciała została
przykryta białym prześcieradłem. Trochę ubolewałem, że nie mogłem zobaczyć
błękitnych oczu mężczyzny – patrząc w nie, miałem wrażenie, że znajduję się na
lazurowej plaży.
Nigdy nie zapomnę nocy spędzonej z
Williamem. Od czasu bolesnego rozstania jeszcze nikt nie sprawił, że na chwilę
mogłem zapomnieć o ukochanym – zwykle podczas seksu krążyłem myślami wokół
Nate’a, a teraz zupełnie o nim zapomniałem. Skupiłem się całkowicie na Willu;
na jego pocałunkach, dotyku…
Aż przeszedł przeze mnie dreszcz na
samo wspomnienie!
Musiałem natychmiast opuścić pokój! Zanim
nie zrobisz czegoś głupiego i nie zostawisz mu na komodzie swojego numer
telefonu – odezwał się rozsądek.
Rzuciłem okiem na niego ostatni raz i
po cichu opuściłem pomieszczenie.
~*~
Sądziłem, że już nie spotkam
Williama, ale zobaczyłem go znowu o ósmej rano przy recepcji, gdy czekałem na
Lynn w holu. Ciągnął za sobą niewielki bagaż, więc zdałem sobie sprawę, że
prawdopodobnie przyjechał do Nowego Jorku jedynie na parę dni. Sprawy
biznesowe?
Will mnie zauważył. Kiedy wychodził z
budynku, obdarzył mnie szerokim uśmiechem i puścił zalotnie oko. Cieszyłem się,
że raz jeszcze mogłem zatracić się w jego błękitnych oczach.
Raz jeszcze mogłem znaleźć się na
lazurowej plaży.
___
Beta - Maxine. Dziękuję raz
jeszcze. Jesteś wielka :) :*
I pojawił się
Prolog nowego mini opowiadania. Długo czekało na swoją publikację, bo aż dwa
lata. Jestem ciekawa, czy będziecie zainteresowani, bo tematyka nie dla
każdego. Znacie mnie jednak, więc wiecie, że wszystko pokazuje z umiarem i
subtelnie. Nigdy nie przesadzam. Dlatego liczę, że Was zachęciłam i będziecie
czekać na rozdział pierwszy.
W
piątek, 03 sierpnia, wyjeżdżam na wieś na dwa tygodnie, więc będę miała
ograniczony dostęp do Internetu. Wszystkie zaległości nadrobię po powrocie.
Pozdrawiam
serdecznie :)
To z pewnością coś interesującego. A dla mnie zdecydowanie nowego, ponieważ raczej nie czytałam jeszcze historii, gdzie głównym wątkiem jest wątek gejowski. Poza tym, już teraz jestem ciekawa czy to było rzeczywiście ostatnie spotkania bohatera z Willem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w oczekiwaniu na pierwszy rozdział :)
A dziękuję ślicznie za komentarz :*
UsuńCieszę się, że moje opowiadanie będzie Twoje pierwsze o tematyce gejowskiej ;) Mam nadzieję, że nie zawiodę i Ci się spodoba :)
Póki co, nawet mimo, że to jest jedynie prolog, widać, że nie jest, hm, kiczowate, a to dla mnie najważniejsze. Bo czy kocha się kobietę czy mężczyznę, grunt, żeby było się przy tym szczęśliwym.
UsuńPonadto - podziwiam, bo ja sama nie wiedziałabym jak ująć to w tak niemal subtelny (póki co) sposób jak Ty :)
O, ciszy mnie to, że ktoś myśli tak jak ja :D Tak, szczęście najważniejsze :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :*
Jeeej podoba mi się, zostaje tu i czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam :)
UsuńDziękuję za komentarz :*
Ciekawe, ciekawe, choc nie wiem, czy nie wprowadziłabym willa dopiero w pierwszym rozdziale. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwoscia
OdpowiedzUsuńOd samego początku Will miał się znaleźć w Prologu. Zburzyłoby mi to koncepcje na dalsze rozdziały ;)
UsuńDziękuję za komentarz :*
Witam się z Tobą, Dusiu, po bardzo długiej przerwie od blogowania z mojej strony. Powrót jest cięższy, niż myślałam - od wczoraj szukam aktywnych blogów, zapisuję się do katalogów i z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy blogosfera związana z opowiadaniami kwitła. Cały czas pamiętam o Tobie i postanowiłam zostawić po sobie ślad.
OdpowiedzUsuńLubię związki homoseksualne w literaturze czy ogółem jakiekolwiek nawiązania do LGBT, dlatego perypetie głównego bohatera będę śledzić chętnie. Szkoda, że przez tak długi czas nie "wyleczył" się on z tęsknoty za byłym partnerem, a co gorsza, wydaje się, iż nie chce dać sobie szansy na nową miłość. Chociaż z prologu ciężko wywnioskować, kim jest narrator i czym się zajmuje, to odnośnie do Willa od razu przyszło mi na myśl, że mógłby być on czarną postacią, prześladowcą albo maniakiem uznającym, że jedna wspólna noc zobowiązuje od razu do poważnego związku.
Czekam na pierwszy rozdział, bo chciałabym mieć już nieco rozjaśniony obraz sytuacji! Pozdrawiam Cię serdecznie. Postaram się zajrzeć jeszcze do Twoich miniaturek na tym blogu.
Ja jestem tutaj:
Los, cebula i krokodyle łzy... Hogwart nowego pokolenia
Bardzo się cieszę z Twojego powrotu ;) Powroty są bardzo ciężkie, ja doskonale rozumiem, bo sama pojawiam się raz na jakiś czas. Niestety nie ma się już wiele czasu. Miło mi, że o mnie pamiętałaś :)<3
UsuńCieszę się, że spodobało Ci się moje mini opowiadanie. Bałam się, że rozpoczynając historię, nikt się nie pojawi pod postem, ale jednak są ludzie, którzy lubią tematykę LGBT. Dlatego miło mi, że zostawiłaś tutaj ślad.
Oczywiście zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :) Muszę znaleźć jakąś motywację do dalszego pisania opowiadania potterowskiego. Myślę, że Twój blog pomoże mi w blokadzie twórczej :)
Pozdrawiam serdecznie :*:*:*:*