7 lipca 2015

Pod osłoną nocy: 02. Towarzysz


„I nie rozumiem, dlaczego powinienem żyć w cieniu.”
Adam Lambert – There I Said It
Rok 1996
Wampir, który mnie śledził, oddalał się i znikał. Oddalał i znikał. Jakby bał się do mnie podejść i nawiązać kontakt. Nie odważyłem się do niego zbliżyć, bo bałem się, że mogę go spłoszyć, tak jak tych, z którymi próbowałem porozmawiać. Nie spieszyłem się, czekając, aż On wykona pierwszy ruch.
Mijały jednak dni, a nieznajomy krwiopijca wciąż się wycofywał.
Pewnej nocy zapolowałem na jednej z przecznic w ciemnym zaułku. W błyskawicznym tempie znalazłem się przy mordercy i przycisnąłem go do ściany, łamiąc mu żebra. Ofiara jęknęła z bólu i patrzyła na mnie przerażona. Wpatrywałem się w jego oczy złowieszczo, a po chwili pokazałem mężczyźnie swoje ostre kły. Szamotał się na wszystkie strony, próbował wołać o pomoc, lecz nie udało mu się wykrzesać ani jednego słowa, bo trzymałem go dłonią za gardło.
Nie wahając się ani sekundy dłużej, wbiłem zęby w jego szyję.
Za każdym razem, kiedy piłem krew moich ofiar, widziałem ich wspomnienia. Z racji, że byli to sami złoczyńcy, w mojej głowie nie pojawiały się piękne obrazy. Nie lubiłem na to patrzeć, lecz nie miałem wyboru. Choć z drugiej strony wiedziałem, że postępuję słusznie i nie zabijam niewinnych. Dawało mi to dużą satysfakcję.
Kiedy wyczułem obecność nieznajomego wampira, postanowiłem zaryzykować i wykonać pierwszy ruch, skoro On tego nie zrobił.
Rzuciłem ofiarę na ziemię i językiem oblizałem wargi. Nie wypiłem dużo krwi, chciałem resztę zostawić dla tajemniczego osobnika. Wiedziałem, że obserwował mnie tuż za rogiem. Był blisko.
Może się przyłączysz? – zapytałem. – Mężczyzna jeszcze żyje.
Utkwiłem wzrok w jednym, ciemnym punkcie i czekałem na reakcję nieznajomego.
Po chwili usłyszałem kroki. Wyszedł w końcu z ukrycia i mogłem zobaczyć jego sylwetkę. Wampir wyglądał fizycznie na parę lat młodszego ode mnie, ale w których czasach się urodził… Trudno to sprecyzować, ponieważ miał na sobie ubrania z obecnych czasów, a jego myśli były tak starannie zablokowane, że nie mogłem z nich nic wyczytać. Tak jak ja miał krótkie czarne włosy, natomiast kolor tęczówek były orzechowe – utwierdziło mnie to w przekonaniu, że już posilił się tej nocy, bo gdyby pragnął mocno krwi, byłyby wtedy krwistoczerwone. A tak, skorzystał z mojej propozycji i przyłączył się do polowania, żeby tym sposobem nawiązać kontakt.
Wampir podszedł do ofiary, cały czas nie spuszczając ode mnie wzroku. Musiałem przyznać, że poruszał się z większą gracją niż ja. Pochylił się nad półmartwym mężczyzną, złapał za włosy i wbił kły w jego gardło. Po raz pierwszy ujrzałem wampira, który pił krew z takim wdziękiem. Byłem zdumiony tym krwiopijcom i pragnąłem poznać go bliżej. Czułem, że musiał mieć w sobie dusze artysty. Kiedy oderwał się od ofiary, wstał i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na ustach. Na jego twarzy nie było ani jednej kropli krwi, co już po raz drugi wprawiło mnie w osłupienie.
Wkrótce przekonałem się, że mogę wedrzeć do jego umysłu, bym w końcu nie nazywał go nieznajomym.
Jesteś dość niezwykły, Mike – odezwałem się. – Jak udaje ci się pić krew, nie ubrudziwszy się przy tym na twarzy? – Dość głupie pytanie, jak na początek znajomości, lecz szalenie mnie to intrygowało.
Lata wprawy – odparł, wciąż uśmiechając się szeroko. – Ty też mnie zadziwiasz, Sollynie. Nie polujesz na przypadkowe osoby. Wiesz dokładnie jakich ofiar szukać.
Pochwalasz tę ideę? – zapytałem. Znów wygrała moja ciekawość.
Oczywiście – powiedział bez zastanowienia. Odetchnąłem z ulgą, nie był taki sam jak Hollsing. – Pomimo iż stałem się wampirem, odróżniam dobro od zła. Dość długo się wahałem, czy do ciebie podejść – odezwał się po krótkim czasie. – Do końca nie byłem pewny, czy chciałbyś kogoś mieć za... towarzysza.
Bycie samotnym wampirem jest niedorzeczne – rzekłem. – Od lat starałem się nawiązać kontakt z innym wampirem, lecz nie udawało mi się. Dlatego cieszę się, że jednak się ujawniłeś.
To świetnie, bo i ja mam dość, że nie mogę nikomu powiedzieć o tym, kim jestem. Ta tajemnica zżera mnie od środka – wyznał smutno. – Pragnę mieć przyjaciela.
W takim razie mamy sobie wiele do opowiedzenia – oznajmiłem. Chciałem, by zrozumiał, że i ja potrzebuję towarzysza na tej ścieżce nieśmiertelności.
W tym ciemnym zaułku zostawiliśmy swoją samotność i razem opuściliśmy Nowy Jork. Po drodze posiliłem się jeszcze jedną ofiarą. Tak jak przeczuwałem, Mike zaspokoił swoje pragnienie dzisiejszej nocy, więc tylko mi się przyglądał, jak wbijam kły w kolejną upatrzoną ofiarę. Oznajmił mi później, że nauczy mnie dokładnie polować, by nie pozostawiać na sobie żadnych kropli krwi.
Mike poprowadził mnie na wyspę, na której mieszkał. Nie było tam żadnej ludzkiej duszy, tylko my dwaj i gęsty las. Byłem zaciekawiony tym miejscem, więc niczym małpa skakałem z jednego drzewa na drugi, żeby poznać każdy zakamarek tej wyspy. Mój towarzysz, mimo iż znał to miejsce od podszewki mieszkał tutaj trzydzieści latpodążał za mną i przyglądał mi się, jak bardzo jestem zafascynowany wyspą.
Pokażę ci teraz, gdzie sypiam – oznajmił z uśmiechem na ustach.
Dokładnie w centrum wyspy znajdował się średniej wielkości dom. Był zbudowany z ciemnego marmuru, bez okien, a dach wyłożony został czarnymi dachówkami. Najciekawsze jednak okazało się być wnętrze tego budynku. Składał się on z dwóch niewielkich pomieszczeń. W jedynym z nich znajdował się stół, dwa krzesła oraz kominek; w drugim zaś znajdowało się łóżko, okrągły taboret oraz stojak do malowania. Na ścianach znajdowały się pejzaże z różnych miejsc świata i podpisywane w dolnym, prawym roku datę ich powstania oraz imieniem mojego nowego towarzysza. Uśmiechnąłem się, zdając sobie sprawę, że trafiłem w samo sedno. Mike był artystą.
Tylko mi nie mów, że sypiasz na tym łóżku – odezwałem się, lekko wyginając kąciki ust do góry.
Nie – odparł z uśmiechem. – Służy mi on do rozmyśleń nad tym, co chcę namalować. Choć przyznaję, raz tak się zamyśliłem, że na nim zasnąłem.
Mike podszedł do ściany, która znajdowała się po prawej stronie, po czym ukucnął i musiał na coś nacisnąć, bo przed moimi oczami pojawiły się uchylone marmurowe drzwi. Wampir zaprosił mnie do środka. Zaciekawiony, poszedłem za nim. Przeszliśmy parę kroków wąskim korytarzem, po czym pojawiły się przed nami schody, które prowadziły na dół. Droga nie była długa, w parę sekund znaleźliśmy się przy kolejnych drzwiach. Pchnął je mocno, a ja zdałem sobie sprawę, że normalny człowiek z pewnością nie poradził sobie z ich otwarciem. Pomieszczenie, do którego mnie zaprowadził, było średniej wielkości. Nie znajdowało się tam nic oprócz obrazów na ścianie (oczywiście jego autorstwa) oraz trumny, która stała na samym środku.
To tutaj śpię – oznajmił z wielkim entuzjazmem.
I sam to wszystko zbudowałeś? – Nie dowierzałem w to, że można tak po prostu wybudować normalny dom i zrobić sobie przejście do podziemia. Ja sypiałem do tej pory na cmentarzach i to mi odpowiadało. Teraz do mnie dotarło, dlaczego w Mike’u było tyle wdzięku oraz elegancji.
Mój mentor zostawił mi sporo złota, a z racji tego, że wydaje niewiele, bo tylko na pędzle i płótna, pozwoliłem sobie na taki wystrój. Lubię przestrzeń, nienawidzę spać na cmentarzach.
Jestem pod ważeniem – powiedziałem z zachwytem.
Jeśli chcesz, możemy razem polować i poznawać świat. Brakowało mi towarzystwa od ponad dwustu lat, odkąd upuścił mnie mój mentor.
Świadomość tego, że Mike żył dłużej niż ja, napawało mnie wielkim zdumieniem. To by znaczyło, że musiał urodzić się mniej więcej w czasach oświecenia lub romantyzmu. Jednakże puściłem to w niepamięć, skupiając się na słowach o jego stwórcy.
Czy twoim mentorem był Charwich? – zapytałem, bo wszystkie wzmianki, o których wspomniał, przypominało jego zachowanie, bo i mnie zostawił z górą złota.
Tak – oznajmił, przyglądając się mi z uwagą. – To także twój mentor?
W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową.
Nie poruszaliśmy już dalej tego tematu. Uznaliśmy, że mamy sporo czasu na to, by na spokojnie opowiedzieć o tym, jak staliśmy się krwiopijcami. Zresztą, zauważyłem, że Mike nie za bardzo chciał o tym rozmawiać, więc nie naciskałem.
____

Dzisiaj mija rocznica bloga, więc dodałam post nieco wcześniej. A czego sobie życzę? Przede wszystkim dużo weny i czasu na to, by zrealizować wszystko, co chcę Wam przekazać. No i wytrwałości dla tego bloga -> Kiedy Wzejdzie Słońce


Aha... i chciałabym zaprosić Was na bloga koleżanki, która po długiej przerwie ponownie wróciła do świata blogowego. Zapraszam -> Zemsta Gwiazd
 

7 komentarzy:

  1. bHa a więc w koncu narrator znalazł sobie towarzysza i vice versa. tak z ppewnoscią będzie lepiej, mimoże w jakimś sensie ta znajość wydaje mi się wymuszona. ale trudno się dziwić skoro najwyraźniej w Twoim świecie wampiry nie są zbyt towarzyskie. POdoba mi się to,żemają całą wyspę dla siebie, to naprawde luksus. NIe muszą wiec chyba spać koniecznie w trumnach. ale skoro lubią - nie będę narzekać xD Czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej Dusiu, dziękuję za wsparcie w poszukiwaniu czytelników:*
    I gratuluję rocznic!:) Również życzę Ci, abyś miała nieskończoną wenę i mnóstwo nowych, zaskakujących pomysłów na wątki w opowiadaniach:)
    Rozdział bardzo przyjemny, ale szkoda, że taki krótki.
    Dobrze, że Sollyn znalazł towarzysza i, że nie będzie już musiał sypiać na cmentarzu (bo pewnie Mike przygarnie go pod swój dach).
    Jestem bardzo ciekawa, jaką historię skrywa Mike.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i pozdrawiam cieplutko:)
    Neithiria

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, chyba ma towarzysza. Nawet mnie zaskoczyłaś, myślałam, że główny bohater będzie 'samotnym wilkiem', ale cóż, może to tylko dla wilkołaków, hehehe. Jak na razie mają dużo ze sobą wspólnego i prawdę mówiąc, takie połączenie artysty i myśliciela przywołuje mi na myśl innych Twoich bohaterów z poprzedniej serii o dwój zakochanych w sobie mężczyznach :) Aczkolwiek póki co wydaje mi się, że relacja między nimi jest sztywna i powściągliwa. Zobaczymy jak to się rozkręci ;)
    Pozdrawiam i przy okazji zapraszam też na swój nowy raczkujący twór: skaranie-boskie.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu tych trzech opublikowanych do tej pory postów, historia zapowiada się ciekawie. Zastanawiam się, jak dalej potoczą się losy Sollyna i czy dogadają się z Mike'em i postanowią spędzić kolejne lata ich nieśmiertelnego życia razem. Ciekawa jestem też, jak wyglądają zasady wampirów w twoim świecie, bo to dość dziwne, że przez tak długi czas nikt nie nawiązał kontaktu z Sollynem, chociażby z czystej ciekawości.
    Po najnowszym rozdziale bardzo intryguje mnie postać Mike'a i z chęcią poznałabym jego historię, szczególnie że ma podobne upodobania co do ofiar jak Sollyn, a to wśród wampirów raczej nie jest popularną praktyką. Z drugiej strony tak sobie myślę, że to właśnie to mogło wpłynąć na to, że oboje chcieli znaleźć towarzysza.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo czekałam na nowy post, ale w końcu się pojawił.
    Gratuluję okrągłej rocznicy bloga. I mam nadzieję, że wytrwasz jeszcze długo, długo i niejedną rocznicę tu pobędziesz.

    Co do opowiadania: interesujące. Podoba mi się pomysł na zabijanie tylko tych złych. Coś jak... Dexter Morgan z kłami. Bardzo jestem ciekawa, co wydarzy się pomiędzy tą dwójką w przyszłości.

    Postać Mike'a - malarza, marzyciela i wampira z kręgosłupem moralnym również mnie interesuje. Podjęłaś temat, który przy wampirach pojawiał się już wiele razy. Właśnie moralność. Rozpoznawanie dobra i zła. I ciekawa jestem jak całość się rozwinie, bo póki co, jest obiecująco.

    Jeszcze raz życzę weny i do przeczytania,
    pozdrawiam,
    candlestick z http://crownsjewel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry. :)

    Rozumiem, że będą cytaty tylko z piosenek Adama Lamberta przy tym opowiadaniu? Czy na razie to tylko zbieg okoliczności?

    (Pewnej nocy zapolowałem na jednej z przecznic w ciemnym zaułku. W błyskawicznym tempie znalazłam się przy mordercy i przycisnąłem go do ściany, łamiąc mu żebra). Literówka i Syllon zmienił na chwilę płeć. :)

    Wampir-artysta pijący krew z wdziękiem... Mhm... Kolejna ciekawa postać. Nie ma to jak bezpośrednie pytanie na początku rozmowy, heh. Takie tam... wampirze pogadanki. Oo, tak koleżanka wyżej idealnie ujęła: Dexter Morganz z kłami.

    Muszę przyznać, że te dialogi wyszły trochę sztuczno, nienaturalnie... Ale to dopiero początek, na pewno się rozkręcisz. Może jeszcze będzie coś z tym Charwichem? Pośmiertny spisek, hah?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będą cały czas cytaty od Adama Lamberta.
      I nie, to nie jest zbieg okoliczności, było to zamierzone, że będą się pojawiać cytaty z jego najnowszej płyty "Ghost Town", który ubóstwiam^^
      Samego Adama Lamberta kocham słuchać, heh xD

      Usuń

Obserwatorzy