13 marca 2016

Kiedy Wzejdzie Słońce 07. Isabelle Town: Powrót do szkoły

Ostatnie dni wakacji upłynęły Isabelle w spokoju.
Po wizycie u Potterów myślała, że następnego dnia spotka się z Evelyn Bings – koleżanką, która, o dziwo, nosiła w Hogwarcie srebrzysto-zielone barwy – ale plan się nie powiódł. Do dziś nie mogła uwierzyć w to, że kolegowała się z panną Bings.
Ze Ślizgonką zaczęła rozmawiać na czwartym roku, kiedy to wstąpiła do kółka prasowego. Evelyn pierwsza odezwała się do Isabelle i z wielkim zachwytem podjęła konwersację na temat świata mugoli, co z początku Town wybiło z pantałyku, bo wiedziała, że Bings pochodziła z arystokratycznego rodu. Isabelle zdała sobie sprawę, że zbyt pochopnie oceniła Evelyn, sądząc, że przyjaźniła się z Sharon Avery – liderką Ślizgonek – która nienawidziła mugoli. Dziewczyna ta naśmiewała się z nich i gnębiła, w tym również niektórych czarodziei półkrwi, jak Isabelle. Jednakże Town nie przejmowała się jadowitymi docinkami Sharon, bo miała duże oparcie w swoich przyjaciołach, a od jakiegoś czasu również u Evelyn mogła znaleźć pomoc. Ślizgonka sprawiła, że wścibska Avery w końcu po czterech latach dała Isabelle spokój i nie szydziła już z jej pochodzenia.
Przez ten jeden dobry gest ze strony panny Bings Isabelle pozwoliła dopuścić ją do siebie i mówiła Ślizgonce o świecie pozamagicznych ludzi. Nie sądziła, że Evelyn mogła z tak wielkim entuzjazmem słuchać o mugolach – nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. A najbardziej zadziwił ją fakt, gdy nastolatka niedawno zaproponowała wspólne zakupy w centrum handlowym chciała na własne oczy zobaczyć to, co opowiadała jej Isabelle.
I niestety, plany te nie wypaliły.
Evelyn uprzedziła ją jednak, że może nie zjawić się na spotkaniu. Wyznała Isabelle, że jej ojciec był surowy i trzymał ją pod kloszem, nie pozwalając wychodzić z domu. Zakazał nawet pójść córce na urodziny do najbliższej przyjaciółki, co było dziwne, bo Naomi Dave pochodziła z czystokrwistej rodziny czarodziejów, w dodatku blisko spokrewnionej z Malfoyami. Dlatego Isabelle nie wyobrażała sobie tego, co by się stało, gdyby pan Bings dowiedział się o niej.
Town spytała z ciekawości Evelyn, jak wymknie się z domu, by mogły się spotkać, ale Ślizgonka oznajmiła, że sama do końca nie wie, co zrobi, lecz  będzie próbowała wszelkich możliwych sposobów, żeby tylko wymknąć się z posiadłości i spędzić to popołudnie z Isabelle. Niemniej jednak plan ucieczki się nie powiódł, Isabelle czekała na dziewczynę półgodziny w umówionym miejscu, a ta nie pojawiła się.
W ten sposób Town spędziła ostatnie dni wakacji w domu.
Przyzwyczaiła się jednak do samotności. Ojca nigdy nie było w domu; zamiast spędzić z nią trochę czasu, zanim pojedzie do Hogwartu, to siedział ciągle w pracy. A ona była dla niego taka dobra. Gdyby chciała, mogłaby nie przyrządzać mu posiłków – w końcu jakoś sobie radził, kiedy Isabelle znajdowała się w szkole. Starała się, by wszystko powróciło na właściwy tor, naprawdę, lecz najwyraźniej te próby na nic się nie zdawały. Mężczyzna wciąż żył we własnym świecie. Czasami zastanawiała się, dlaczego nie został zagranicą, skoro miała wrażenie, że wszystko działo się tak samo tutaj – chodził ciałem, ale duchem wciąż błąkał się po Afryce.
Nadszedł dzień wyjazdu do Hogwartu, więc spakowana czekała w salonie na wujostwo oraz Davida. Odliczała sekundy na zegarku z wielką niecierpliwością, bo tak bardzo pragnęła teraz ujrzeć pogodną twarz kuzyna. W obecnej chwili potrzebowała przyjacielskiego wsparcia, a jemu mogła powierzyć wszystko, co leżało na jej sercu.
Była sama w domu… w pustym, chłodnym domu, stała w miejscu, gdzie dziesięć lat temu tuliła się do martwego ciała matki. Czuła się osamotniona. Myślała, że ojciec pojawi się choć na chwilę, by się z nią pożegnać, a on…
Z trudem powstrzymała się od płaczu. Musiała jednak wziąć się w garść i wymazać z pamięci bolesne wspomnienia.
Z rozmyśleń wyrwał ją trzask na dworze. Sandlerowie w końcu się zjawili.
Isabelle pobiegła w stronę drzwi wejściowych. Otworzyła je, zanim ciotka Miranda zdołała zapukać. Pani Sandler była czarownicą o czarnych, sięgających ramion włosach, owalnej twarzy oraz zielonych oczach. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko do swojej cioci i przytuliła się do jej chudego ciała, a potem uścisnęła wujka Sama. Najbardziej jednak ucieszyła się z widoku Davida. Stał w progu domu uśmiechnięty, pokazując jej śnieżnobiałe zęby. Chłopak bardzo przypominał swojego ojca – te same blond włosy, niebieskie oczy oraz kwadratowa szczęka. Isabelle wyszła mu naprzeciw i objęła go mocno. Stali w uścisku dość długo.
– Tęskniłem, Izzie.
– I ja tęskniłam.

___

2 komentarze:

  1. Zawsze bardzo mi sie podobaja przyjaźnie między-domowe, zwłaszcza jeśli mamy do czyniena ze slizgonami. I to jeszcze takimi, których fascynuje świat mugoli! :)
    Strasznie współczuję biednej Izzie tej przykrej relacji z ojcem. Bo przecież tak się stara, a wcale nie musi, bo to on ja skrzywdził, opuszczając w najgorzym możliwym momencie. Mógłby to docenić. Pewnie sam zmaga sie ze swoimi własnymi demonami, ale mimo wszystko, to jego córka - mile widziane byłoby jakiekolwiek zaangżowanie.
    Nie mogę pojąc, jak mógł zostawić ja sama w tym dniu i nawet się nie pożegnać, kiedy ona wyjeżdża na całe miesiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat relacja Isabelle i Evelyn jest bardzo dla mnie istotna, bo mamy to do czynienia z jednoczeniem i całkowitą tolerancją. Chcę tym sposobem udowodnić, że niektórzy Ślizgoni nie są źli :)
      Niestety relacja Izzie z ojcem jest bardzo napięta, a to wszystko przez pana Towna, bo Izzie chcę wszystko naprawić, a mężczyzna jedynie to utrudnia, co jest bardzo przykre.

      Usuń

Obserwatorzy