Najdroższa Mario,
piszę do Ciebie, a ja do końca nie mogę uwierzyć w to,
że właśnie to robię. Jednak pewna osoba powiedziała mi, że jeżeli opowiem Ci
moją historię, ból po Twojej stracie zmaleje. Czy okaże się to prawdą? Nie
jestem do tego całkowicie przekonany, drwiłem ze słów osoby, która mi to
doradziła. „To twój wybór, Jose – rzekła do mnie – zrobisz to, co podyktuje ci
serce”. I zostawiła mnie samego w pokoju, z pustymi pergaminami, piórem i kałamarzem.
Wyszła dosłownie przed chwilą, a ja już skrobię do
Ciebie te słowa.
Mario, moja ukochana, minęło wiele lat, odkąd odeszłaś
ze świata żywych, ale pamięć o Tobie tkwi we mnie aż po dziś dzień. Wiesz, że
jest już rok tysiąc osiemset czterdziesty drugi? Pewnie zastanawiałabyś się,
jak to możliwe, skoro oboje pochodziliśmy z czternastego wieku. Musisz
wiedzieć, że tego dnia, kiedy umarłaś, ja umarłem wraz z Tobą. Ty odeszłaś duszą
i ciałem, ja jedynie duszą, bo moje martwe ciało wciąż chodziło po tej ziemi.
Zostało przeklęte.
Mam nadzieję, że chociaż Ty odnalazłaś spokój w domu
Pana. Wierzę, że tak jest. Że mieszkasz teraz w Niebie pośród łąk i kwiatów, i
możesz podziwiać oblicze Boga. Jak wiesz, wychowałem się w katolickiej rodzinie,
i pomimo tego, kim się stałem, wiara we Wszechmogącego nigdy we mnie nie
umarła. Może nawet bardziej się wzmocniła? Skoro przekonałem się na własne
oczy, że istnieje Piekło, to czy dla harmonii nie powinno istnieć Niebo? Jest
Szatan, więc musi być Bóg, prawda?
Najmilsza, nigdy nie umiałem trzymać Ciebie w
niepewności, dlatego zacznę w końcu mówić do rzeczy. Jestem potworem, Mario. Potworem,
który błąka się po świecie przez wieczność w świetle nocy, ucieka przed ogniem
i światłem słonecznym. Potworem, który nie zna nic innego, jak tylko pragnienie
krwi.
Jestem wampirem.
Czy byłem zły na Agrypina, że stworzył mnie
krwiopijcą? Z początku tak, ale wybaczyłem mu ten czyn, bo
zrozumiałem, że postąpiłem źle, osądzając go, że zrobił to umyślnie. Do
tej pory nie mogę pogodzić się z tym, że się go wyparłem i uciekłem od niego
tamtej nocy. Nie dałem mu szanse na wyjaśnienia, miałem żal… ogromny żal, że
nie mógł Ciebie uratować… A Ty przecież
już nie żyłaś, odeszłaś na zawsze…
Dotarło do mnie, że to JA powinienem prosić Agrypina o
wybaczenie.
Po pięciu latach mrocznego jestestwa klęczałem w
drzwiach jego domu i prosiłem mojego mentora o przebaczenie. Klęczałem, prosząc
go o litość nade mną. Prosząc o schronienie i o ułaskawienie czynów jakich
dokonałem.
I wiesz co zrobił? Nawet w najśmielszych snach nie
spodziewałem się, że mógł coś takiego zrobić. Agrypin podszedł do mnie i rzekł
z uśmiechem na ustach:
– Witaj w domu, Jose. Cieszę się, że w końcu
odnalazłeś właściwą drogę.
Zmusił mnie do wstania z klęczek i, jak gdyby nigdy
nic, przytulił mnie jak brata. W ogóle nie obchodziło go to, co uczyniłem –
jakich złych słów użyłem przeciwko niemu, kiedy się od niego odwróciłem. Po
prostu, ucieszył się, że jego dziecko nocy powróciło do domu. Zaskoczony byłem z takiego obrotu sprawy, bo to, co zrobiłem,
było bardzo złe, nawet jak na wampira. Żądza krwi pochłonęła mną tak bardzo, że straciłem nad sobą całkowitą
kontrolę, a rzeczywistość dla mnie nie istniała.
Dlatego jestem gotowy opowiedzieć Ci o tym wszystkim, Mario.
O tym, co się ze mną działo, odkąd Ciebie utraciłem. Odkąd wyparłem się mojego
mentora Agrypina i pozwoliłem, by pragnienie krwi w pełni mnie pochłonęła. Tak, jestem gotowy.
Twój ukochany, Jose.
~*~
Jose
westchnął głęboko, kiedy zapisał ostatnie zdanie na pergaminie. Z ledwością
powstrzymywał się od tego, żeby nie uroić łez. Pisząc ten list, nie poczuł żadnej ulgi na sercu. Wspomnienie o Marii spowodowało,
że powrócił do czasów, kiedy był jeszcze człowiekiem; zobaczył
piękną twarz ukochanej – jej rumiane policzki, lśniące niebieskie oczy, przypominające
mu błękit oceanu, czarne włosy, które zazwyczaj zaplatała w gruby warkocz…
Jak na razie czuję całkowitą pustkę, Nairo – pomyślał. –
Twoja rada rani moje serce.
Cierpliwości, Jose – usłyszał po chwili w swoich myślach cichy szept Nairy. – Do tego
potrzeba czasu. Nie poddawaj się tak łatwo.
Ponownie wziął głęboki oddech, po czym sięgnął po następny pergamin. Zamoczył pióro w atramencie, żeby
pisać dalej.
Obyś się nie myliła.
__
A pisałam, że nie żegnam się na zawsze z postaciami z mojego mini opowiadania: "Pod osłoną nocy"? Pisałam? :) Bohaterowie cały czas żyją we mnie, więc będę stopniowo pokazywała Wam moje pomysły ze "Wspomnień Wampirów" – w następnych miniaturach dowiecie się więcej o zakończonej wojnie z Charwichem.
Kochani, mam nową pracę, przez co pracuje 8 godzin + dojazdy, dlatego częstotliwość dodawania notek będzie się chwiała. Na tym blogu będą się ukazywać w miarę regularnie, postaram się co dwa/trzy tygodnie jakiś post wrzucić, lecz na moich dwóch pozostałych blogach raczej nie spodziewajcie się szybko rozdziałów, za co przepraszam.
Zapraszam Was również do sondy – poszłam trochę w ślad blogowych koleżanek, bo i ja chciałabym wiedzieć, jaka jest aktywność na tym blogu :)
A pisałam, że nie żegnam się na zawsze z postaciami z mojego mini opowiadania: "Pod osłoną nocy"? Pisałam? :) Bohaterowie cały czas żyją we mnie, więc będę stopniowo pokazywała Wam moje pomysły ze "Wspomnień Wampirów" – w następnych miniaturach dowiecie się więcej o zakończonej wojnie z Charwichem.
Kochani, mam nową pracę, przez co pracuje 8 godzin + dojazdy, dlatego częstotliwość dodawania notek będzie się chwiała. Na tym blogu będą się ukazywać w miarę regularnie, postaram się co dwa/trzy tygodnie jakiś post wrzucić, lecz na moich dwóch pozostałych blogach raczej nie spodziewajcie się szybko rozdziałów, za co przepraszam.
Zapraszam Was również do sondy – poszłam trochę w ślad blogowych koleżanek, bo i ja chciałabym wiedzieć, jaka jest aktywność na tym blogu :)
Podobał mi się ten wpis. Początek był nieco sztuczny, ale to pasowało, żeby wczuć się w klimat, zeby Jose sam sie wczuł. Na pewno nie bedzie mu łatwo się "wypisać", ale mysle, ze kobiec końców mu to pomoże. Nie moge sie doczekać historii jego pierwszych piecu lat jako wampir. Skoro kobiec końców zrozumiał swoje błędy, to az tam zle na pewno nie jest! Śliczny szablon btw
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za opinię:*
UsuńTak, Jose musi się wczuć w swoje słowa, dlatego ten list jest pełen skrajnych emocji... Nie wiem, czy coś się pojawi dalej... może coś napiszę? Ale nie zabraknie też innych bohaterów^^
To było takie... szczere. Prawdziwe. Chyba najbardziej mi się podobało to, jak wspominał swoją ukochaną - przed moimi własnymi oczami ukazał się jej obraz, a to nie lada wyczyn!
OdpowiedzUsuńIdealnie wyczułaś się w swojego bohatera, pokazując jego myśli, uczucia... a przy tym wyszło ci to tak naturalnie, że jetsem naprawdę pod wielkim wrażeniem.
I ten śliczny styl pisania... cudo! :D
Pozdrawiam!
academie-mirandel.blogspot.com
Dziękuję Ci ślicznie za komentarz i za tak miłe słowa :*
UsuńCieszę się, że miniaturka się podobała :)
Do wszystkiego potrzeba czasu, nie tylko ludzie potrzebują jak widać i wampiry również. Myślę, że ten list pomógł Jose'mu i mimo, że teraz jeszcze tego nie widzi z czasem sam to dostrzeże - taki rodzaj wewnętrznego oczyszczenia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jose z początku miał mieszane uczucie co do wyrażaniu swoich myśli do zmarłej ukochanej, pisząc ten list... Ale tak, dostrzeże w tym plusy, bo przecież skrywał swe uczucia, odkąd został wampirem, a jest nim dość długo - poczuje ulgę ;)
UsuńDziękuję ślicznie za opinię :*
To była najlepsza część związana z Twoimi wampirami. Jose pisze od serca, to widać. Może na początku nie wiedział, jak zacząć, ale z czasem słowa wręcz wypływały z niego! :) Myślę, że im więcej będzie pisał tym większą będzie czuł ulgę - stopniowo, ale podzielenie się jakimiś sekretami na pewno zniesie ciężar z serca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
A dziękuję Ci ślicznie za tak miłe słowa! ;*
UsuńJose tłumił swoje emocje przez wiele, wiele lat... taki wyraz przelania swoich uczuć na papier zdecydowanie może pomóc.
Dziękuję ślicznie za opinię ;*
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńNo to bierzemy się za kolejne wampiry... Co do Kiedy wzejdzie słońce, ff Potterowskie także lubię, więc może, kiedyś, jak jeszcze będę oddychać po Twojej Walentynkowej miniaturce.
*i znów nim zabiera się za czytanie, wpatruje w nagłówek, tak, tak, wciąż całkiem magicznie tutaj
Skojarzyło mi się ze sceną z serialu Eyewitness (wierzę w jeden, święty polski cudzysłów, ale nie ogarniam skrótów klawiszowych, więc obejdziemy się jakoś bez niego). Otóż bohaterka po stracie siostry nagrywała jej się na pocztę głosową (póki nie zabrakło miejsca... to było jak kubeł zimnej wody), wygadywała, mówiła, co czuje, a potem stopniowo uczyła się radzić z tym wszystkim, pogodziła ze stratą siostry...
(Wyszła dosłownie przed chwilą, a ja już skrobię do Ciebie te słowa). I dobrze, bo im dłużej się myśli, tym więcej widzi się przeciwności i mógłby czasem zrezygnować.
Już chciałam spytać jak tu z wiarą u wampirów, ale dostałam odpowiedź. :) Trochę Draculą powiało, co jest komplementem.
I znów mam skojarzenie z Teen Wolf. SPOILER ALERT. Derek chciał przemienić w wilkołaka swoją ukochaną, by była silniejsza, żyła z nim dłużej... Ale dziewczyna źle przyjęła przemianę, zaczęła krwawić... Paige była młoda, silna, ale, jak wiadomo, nie każdemu jest dane, po prostu nie wszystko wszystkim przeznaczone.
Och, na pewno się nie myliła, jeszcze się, Jose, przekonasz.
Do następnego, groszku pachnący,
mendoid Corteen
Nie oglądałam serialu, ale skojarzenie miałaś bardzo trafne :) Jeśli o sytuacje Jose, to raczej w czasach dziewiętnastego wieku pisanie listów było wtedy na topie, heh xD A na pewno z czasem ból po stracie Marii przestanie tak boleć...
UsuńJeśli chodzi o Jose'a, to jest katolikiem, ze względu na hiszpańskie pochodzenie. Wzorowałam się postacią Jose'a trochę z postacią Raphaela z DA :)
Ok, chyba muszę zacząć oglądać ten "Teen Wolf", ale... stop! Muszę poczekać, aż mi się jeden serial skończy, wtedy zacznę, heh :D
Dziękuję ślicznie za komentarz :*:*
Strasznie mi miło, groszku :*