– Co się z
tobą stało, że postanowiłaś zerwać z jednym z najprzystojniejszych i
najpopularniejszych chłopaków w szkole? – zdziwiła się Connie.
– A ja
uważam, że w końcu postąpiła słusznie. Było mi aż żal patrzeć, jak…
– Jak ty możesz tak mówić, Lydio! Chociaż raz
powinnaś…
Amelia
obserwowała dyskusje dziewczyn ze stoickim spokojem, uśmiechając się lekko pod
nosem. Spodziewała się takiej reakcji przyjaciółek, obie miały inne zdanie co
do jej związku z Lawrencem, więc jedna przekrzykiwała drugą.
Musiała
jednak przyznać rację Lydii. Jej trzeźwe myślenie zwyciężyło, bo ona jako
jedyna widziała, że związek Amelii z Lawrencem nigdy się nie uda. Bletchley
często lekceważyła słowa przyjaciółki, z tego względu, że ta mądrość Lydii słynęła z mówienia
wszystkim dookoła całkowitą prawdę – nie hamowała się przed niczym. A co za tym
szło? Prawdomówność, a raczej złośliwość dziewczyny nikomu się nie podobała i
przez to uważano pannę Serrano za jędzę.
Była na w
pół latynoską, więc wielki temperament, jak i też wygląd odziedziczyła po swojej matce
Hiszpance. Przez jej oliwkową cerę czy też bujne czarne
włosy, które zazwyczaj zaplatała w gruby warkocz, chłopcy nie potrafili oderwać
od niej wzroku. Miała wielu zalotników, ale tak zwanych cichych adoratorów,
ponieważ bali się nawiązać z czarownicą bliższą relację – ze względu na jej
wredny charakter. Choć sama Lydia powtarzała na okrągło, że nie w jej głowie
romansowanie, wolała skupiać się na sobie, co wychodziło dziewczynie perfekcyjnie.
Dlatego chłopcy woleli z ukrycia wzdychać do Serrano, niż narazić się na
jej złowrogie spojrzenia.
Natomiast Connie
była inna. Przebojowa, pełna energii nastolatka, która potrafiła swoim wyglądem
oszołomić każdego chłopaka w szkole. Miała niebieskie oczy, cerę jak u
porcelanowej lalki, długie blond włosy aż do pasa, do tego wysoka i zgrabna –
typ idealny. W przeciwieństwie do Lydii, Murphy otwarcie flirtowała z
zalotnikami, którzy całkowicie poddawali się urokowi Connie. Dziewczyna nigdy
nie była w długoletnim związku jak Amelia, traktowała chłopaków jak ulotny sen
– byli, i nagle znikali, pojawiali się następni.
–
Dziewczyny, przestańcie! – uciszyła przyjaciółki Amelia. Dziewczyny zamilkły i
spojrzały na nią zdezorientowane. – Dziękuję, że się tak angażujecie w tę
sprawę, ale tutaj już nie ma niczego dyskutować. Zerwałam z Lawrencem, to
koniec – powiedziała stanowczo. – Lydia miała rację…
– Ale…
– Nie ma
żadnego ale, Connie, to już postanowione – przerwała jej stanowczo. Murphy westchnęła zrezygnowana, natomiast Lydia cały czas się uśmiechała. – Jeżeli
jesteś nim zainteresowana, to śmiało, masz zielone światło.
– Przecież
wiesz, że nie podbieramy sobie chłopaków, nawet byłych – rzekła stanowczo. –
Takie jest prawo przyjaciółek.
Amelia
uśmiechnęła się do niej pogodnie. Wiedziała doskonale, że Connie nigdy by się nie
odważyła poderwać Dave’a, lecz mimo wszystko i tak nie miałaby nic
przeciwko. Uświadomiła sobie, że zauroczenie do chłopaka minęło wraz ze słowami: Lawrence, musimy się rozstać. O dziwo, Ślizgon przyjął to ze spokojem,
ponieważ on również chciał zakończyć ich związek – czuł dokładnie to
samo co ona. Amelia odetchnęła z ulgą, że znajomość z chłopakiem nie skończyła się
kłótnią czy też niepotrzebnymi żalami w stosunku do siebie. Zachowali
prostolinijność i postanowili, że zostaną przyjaciółmi.
– Mam jeszcze nowinę – odezwała się Amelia, by
zmienić całkowicie temat rozmowy. – Pamiętacie tę bójkę na boisku,
jak Lawrence rzucił się na Pottera?
– Takiego
wydarzenia się nie zapomina, moja droga – uśmiechnęła się Lydia. – Słyszałam,
że Lawrence dostał dwumiesięczny szlaban u profesor Han.
– Dokładnie
– przytaknęła Amy. – A wiecie jaką karę otrzymał Potter od profesora
Longbottoma? – Dziewczyny potrząsnęły głową, i żeby nie trzymać ich w
niepewności, oznajmiła: – Będzie pomagał nam w przygotowaniach na bal.
– Żartujesz
sobie?! James Potter ma nam pomagać?! Przecież on nam to wszystko zepsuje, więc jak
ty możesz się z tego cieszyć?! – zadawała pytania na jednym wydechu Connie.
– Tylko
niech spróbuje coś schrzanić – uśmiechnęła się cwanie. – Tak się składa, że
będę miała nad nim nadzór.
– Super! –
zawołała radośnie Lydia. – Kontrola nad Potterem. Już nie mogę się doczekać!
– Nie może
też używać magii – dodała jeszcze Amelia. – Mam mu zabierać różdżkę tuż przed wejściem do sali.
A jeśli nie będzie się mnie słuchał, mam to zgłosić i wtedy profesor
Longbottom da mu całoroczny zakaz latania na miotle.
– To może
zgłoś jakoś… no nie wiem… po trzech dniach jego złe zachowanie. Wtedy Potter
wyleci z drużyny i może Slytherin w końcu wygra z Gryffindorem – zaproponowała
Lydia.
– Nic z
tego – zaprzeczyła. – Będę grała uczciwie.
– Ach, Amy, ty i
te twoje zasady, oszaleć można!
– To już nieuniknione, Lydio – rzekła
zdecydowanie. – Zresztą, do końca roku i tak nie wiele pozostało, a James nie
jest głównym problemem w quidditchu. Byłaby inna rozmowa, gdyby chodziło o jego
brata Albusa, to on jest szukającym. Dlatego niech sobie Potter polata –
zaśmiała się. – Ze mną nie będzie miał tak łatwo. Będzie się słuchał, zobaczycie.
Mam nadzieję, westchnęła z lekkim przerażeniem.
___
Dzisiaj rocznica bloga, dlatego postanowiłam opublikować kolejną część krótkiego opowiadania o Amelii i Jamesie. Dziękuję czytelnikom, którzy czytają i komentują – nawet nie macie pojęcia, jak Wasze opinie mnie motywują.
No coś mi się wydaję, że ta ich współpraca przy balu może wywołać serię zupełnie niespodziewanych zdarzeń! :D Będzie się działo! Bardzo będzie się działo. Ale ciesze się, że Amy nie uległa namowom dziewczyn i będzie grać uczciwie z Potterem. Coś mi się wydaję, że Potter będzie bardzo grzeczny, żeby jednak nie dostać tego zakazu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
hej :) przepraszam za zwłokę w komentowaniu. Rozdział dość krótki i jednowątkowy, ale i tak mi się podobał, bo pokazałaś ładnie przyjaźń między dziewczynami w tej rozmowie, a często tego typu wątki są w opowiadaniach pomijane. podoba mi się wyrazistość tej trójki. nie mogę doczekać się Jamesa pomagającego im w tym balu, czuję, że będzie się działo xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com na świeżo dodaną nowość :)