James stał nieruchomo,
trzymając ręce w kieszeniach spodni. Wiedział, że był obserwowany, ale on
dostrzegał tylko Amelię. Przyglądał się Ślizgonce z wielkim uśmiechem,
pokazując jej śnieżnobiałe zęby. Ona spoglądała na niego mocno zdezorientowana
– spodziewała się, że jego nazwisko na liście było kolejnym jego kawałem. Co
prawda sam pragnął oznajmić dziewczynie, że to żart, ale zapisał się do kółka
nie bez powodu. Jeśli miał dostać się do Harpii z Holyhead, musiał poprawić
oceny i wstąpić przynajmniej na jedne pozalekcyjne zajęcia – i tak oto tutaj
zawitał.
Kiedy
zauważył Rose i Isabelle, które siedziały tuż obok Evelyn Bings, uśmiechnął się
i pomachał do nich żwawo. Zauważył, że dziewczyny też były zdumione, ale to
akurat Pottera nie dziwiło – on sam do końca nie mógł uwierzyć, że przekroczył
próg tej klasy. Na szczęście obok jego kuzynki znajdowało się wolne krzesło,
więc usiadł tam, kładąc torbę na ziemi, po czym spojrzał ponownie na Amelię,
która cały czas patrzyła na Gryfona lekko zdezorientowana.
– Możesz
nam wyjaśnić, co tutaj robisz? – zadała mu pytanie Rose, uprzedzając tym
Blatchley, która najwyraźniej nie mogła z siebie wydusić żadnego słowa.
– Cóż,
drogie panie… i panowie – dodał szybko James, zauważając, że oprócz niego
znajdowało się tutaj jeszcze trzech chłopaków. – Jestem w siódmej klasie i
muszę uzyskać z owutemów co najmniej trzy oceny zadowalające oraz dwa powyżej
oczekiwań, żeby dostać się do Harpii z Holyhead. A dodatkowo, nie licząc tego,
że jestem w szkolnej drużynie quidditcha, zaliczyć jeszcze jedne pozalekcyjne
zajęcia. Cóż… jakoś nie palę się do szkolnych rozgrywek szachowych, a tym
bardziej nie będę zajmował się sadzeniem roślin na kółku zielarstwa u profesora
Longbottoma, więc… Oto jestem! – Uśmiechnął się szeroko w stronę redaktorki
naczelnej.
– Wiedz, Potter,
że to, co tutaj robimy, jest dla nas bardzo ważne – powiedziała do Jamesa
stanowczym głosem Amelia. – Nie zajmujemy się tylko pisaniem do gazetki, chodzi
również o dobrą organizację naszej szkoły.
Gryfon obserwował Ślizgonkę badawczo. Zauważył, że bardzo poważnie traktowała funkcję, jaką powierzyła
jej dyrektorka. Amelia wykazywała się precyzją i dobrą organizacją – była Prefekt
Naczelną, prowadziła gazetkę szkolną, udzielała korepetycji; wszystkie
stanowiska na samym szczycie, i niemal powielające się ze sobą. Potter teraz uświadomił sobie, dlaczego ją zatkało, gdy zobaczyła go w tej klasie. Blatchley nie chciała, aby on stroił sobie żarty z tego, co tutaj robili.
Widząc, że
nadal oczekiwała jego odpowiedzi, James uśmiechnął się szeroko do Amelii i
powiedział:
– Spokojnie,
kochana, nie będę wam niczego utrudniał, będę siedzieć cicho jak mysz pod
miotłą – zapewnił dziewczynę. – A jeśli chcesz, mogę napisać jakieś ciekawostki
sportowe… albo pomóc wam w przygotowaniach na Noc Duchów – dodał, kiedy
zauważył na tablicy gwóźdź programu dzisiejszego spotkania.
Po chwili Amelia
przytaknęła, po czym przeszła do następnego punktu. James uznał, że jego argumenty mogły ją po części przekonać. Przypuszczał,
że dziewczyna uwierzy mu dopiero wtedy, kiedy słowa Pottera wejdą w czyn.
Blatchley kontynuowała zebranie i namawiała zgromadzonych, by przekonali jeszcze
innych do zapisania się do kółka. Wraz z sześcioma nowymi uczniami członkostwo
liczyło sobie teraz trzynaście osób, ale Amy liczyła, że będzie ich więcej,
ponieważ w tym roku niektórzy kończyli szkołę – w tym sama Blatchley.
Potem Amelia
przeszła do punktu trzeciego, oczekując od każdego pomysłu na pierwsze wydanie
gazetki w tym roku szkolnym. Po wszelkich dyskusjach Blatchley przyjęła parę
propozycji w tym, o dziwo, także pomysł Jamesa, aby napisał ciekawostkę o
quidditchu. Zapewne chciała tym sposobem sprawdzić możliwości chłopaka – czy w
ogóle nadawał się na redaktora gazetki. Potter pragnął jednak udowodnić Ślizgonce,
że nie tylko w sporcie był dobry. James miał wiele ukrytych zalet, chociaż
publicznie tego nie pokazywał. U niego quidditch od zawsze znajdował się na
pierwszym miejscu.
James miał
też nadzieję, że Blatchley umówi się z nim na randkę. Zwykle nie umawiał się ze
Ślizgonkami, bo robiły wokół siebie wielkie zamieszanie, ale przeczuwał, że tym
razem będzie inaczej. Amelia wydawała się być zupełnie inna, biło od niej
bardzo pozytywną energią, a w dodatku była naprawdę piękną dziewczyną – złote
włosy do pasa, miodowe oczy, pełne usta, zgrabny nos… Czego chcieć więcej?
Po chwili Bletchley
przeszła do czwartego punktu: Noc Duchów.
–
Słuchajcie, oczekuję, że w tym roku to wydarzenie będzie się różniło od
poprzednich, bo mam już powoli dość słuchania co roku tych samych opowiadań
duchów. Rozmawiałam z dyrektorką i przekonałam ją, że możemy zrobić coś innego…
Coś, co przekona większość uczniów do świętowania tego dnia, a nie tylko
objadania się i rzucania w duchy dyniowymi pasztecikami – rzekła Amelia,
spoglądając ukradkiem na Jamesa.
Gryfon
uśmiechnął się, bo rzeczywiście rok temu tak się nudził z Fredem i Hugonem
tamtego wieczora, że postanowili nieco rozkręcić imprezę. Dostali wtedy od
profesora Longbottoma dwutygodniowy szlaban i musieli posprzątać zakurzone
klasy. James czasami tęsknił za czasami, kiedy notorycznie wywijał kawały, ale teraz
był w ostatniej klasie – musiał skupić się na nauce i przyszłości związanej z
karierą sportowca.
– Jakieś
pomysły? – zapytała Amelia.
Na moment w
pomieszczaniu zapadła cisza.
Po chwili
James zauważył, jak Isabelle nieśmiało podnosi rękę. Amelia uśmiechnęła się i
już chciała powiedzieć dziewczynie, żeby zabrała głos, lecz usłyszeli głośne
prychnięcie Sharon.
– Och, już
jesteśmy ciekawi, co też ta córka mugola ma nam interesującego do
zaproponowania – zadrwiła Avery, a jej przyjaciółki zaśmiały się. Sharon
patrzyła kąśliwie na Town, która na wzmiankę dziewczyny ani drgnęła.
– Zamknij
się, Avery! – krzyknęła Evelyn. Potter aż podskoczył do góry na krześle, kiedy
usłyszał donośny głos dziewczyny. Była naprawdę wkurzona. – Potrafisz tylko ze
wszystkich szydzić, a sama nawet nie masz pomysłu, więc… bądź tak łaskawa i
wysłuchaj w ciszy co ma dopowiedzenia Izzy!
– A jak nie,
to co mi zrobisz?! Nie ty tu rządzisz, Bings!
– Może i Evelyn
nie rządzi, ale ma zupełną rację, Avery! – wtrąciła się do dyskusji Amelia. – Z
racji tego, że ja tu dowodzę, masz się zamknąć i słuchać! – powiedziała
stanowczo.
– Nie
będziesz mi mówiła, co mam robić, Blatchley, a już z pewnością nie będę wysłuchiwała
głupich pomysłów tej, pożal się Merlinie, pół czarownicy! – rzekła kąśliwie
Sharon.
Tym razem
Isabelle lekko się spięła, bo James zauważył na twarzy dziewczyny smutek. Rose
szybko złapała przyjaciółkę za rękę, aby dodać jej otuchy. Pottera na moment
zatkało, bo nie spodziewał się, że będzie świadkiem tak złośliwych docinek ze
strony Avery. Owszem, Ślizgonka słynęła z cynizmu, ale… żeby aż tak?!
W zasadzie
miał się nie wychylać, ale nie zamierzał tego tak zostawiać. Co jak co, ale
nikt nie będzie przezywał jego przyszłej szwagierki!
– Wiesz co,
mam cię naprawdę dość, Avery! – Podniosła głos o ton wyżej Amelia, nim James
zdołał cokolwiek powiedzieć. – Przez cały czas widzę, jak kręcisz oczami, gdy
tylko padnie jakieś słowo w tej klasie. Lekceważysz wszystko, co tutaj robimy,
i jeszcze masz czelność obrażać naszą koleżankę?! Zapisałaś się tu pewnie tylko
dlatego, żeby uzyskać dodatkowe punkty, ponieważ chcesz dostać posadę w
Ministerstwie Magii, prawda? Najwidoczniej twój ojciec nic nie mógł zrobić dla
swojej córeczki, bo, powiedzmy sobie szczerze, kto normalny poważnie brałby
słowa śmierciożercy?!
Amelia
musiała uderzyć w czuły punkt dziewczyny, bo Avery zamurowało. Sharon
spoglądała na nią pogardliwie, ale Bletchley się tym nie przejmowała i dalej
kontynuowała swoją wypowiedź:
– Powinnaś
się choć trochę starać, że ci zależy, Avery. Spójrz na Pottera – powiedziała
Amelia, wskazując na niego ręką. James nagle stał się w centrum uwagi, dlatego uśmiechnął
się lekko do zgromadzonych, gdy zaczęli intensywnie się w niego wpatrywać. – On
również został zmuszony, by tutaj być, ale przynajmniej siedzi cicho i nie
odzywa się niepotrzebnie. Nawet zaproponował, że coś napisze do szkolnej
gazetki, a ty… Jesteśmy już tu godzinę, a nie przedstawiłaś mi żadnych
pomysłów. I jeżeli jeszcze raz odezwiesz się złośliwie do Isabelle albo nie
zaproponujesz nam coś konkretnego, wylecisz stąd razem ze swoimi koleżankami i
dyrektorka z pewnością ci nie pomoże! To tyle w tym temacie!
W sali
zapanowała cisza. Sharon była zdenerwowana, z pewnością wściekała się na
siebie, że nie miała jak zripostować Blatchley. James patrzył z wielkim podziwem
na Amelię, coraz bardziej mu się podobała. Zaproszę
ją na randkę, to nie ulega wątpliwości, pomyślał zadowolony.
– Isabelle,
zdaje się, że miałaś jakiś pomysł, więc słuchamy twojej propozycji – powiedziała
tym razem spokojnie Amelia.
Przez
chwilę Town milczała, co Pottera wcale nie zdziwiło. Pewnie obawiała się, że
znów zostanie przez Avery obrażona, gdy zacznie przedstawiać swój pomysł, mimo interwencji
Amelii. James wpadł nagle na pewien pomysł, jak zachęcić dziewczynę do
mówienia. Wziął ze stołu pusty pergamin oraz pióro i napisał szybko słowa: Nie przejmuj się, Izzie. Jeśli znów coś
chlapnie, postaram się, by życie Avery zamieniło się w piekło, daję słowo.
Posunął kartkę Isabelle, która, kiedy tylko przeczytała od chłopaka wiadomość,
uśmiechnęła się lekko w jego stronę, po czym westchnęła głęboko i zaczęła
mówić.
Przez całą
wypowiedź Town Sharon nie odezwała się ani słowem, choć Potter zauważył, jak od
czasu do czasu wywracała oczami. James miał ochotę rzucić na nią jakieś
zaklęcie, ale obiecał, że będzie grzeczny i nie wywinie żadnego numeru. Choć w jego
głowie pojawiły się już chyba ze sto sposobów, jak sprawić, by życie Sharon
stało się koszmarem.
Pomysł
Isabelle przeszedł większością głosów. Potter cieszył się, że będzie mógł pomóc
w przygotowaniach na Noc Duchów i że nie będzie bezużyteczny.
Po
spotkaniu James postanowił zaprosić Amelię na randkę. Podszedł do dziewczyny,
gdy tylko członkowie kółka opuścili pomieszczenie.
– To, co
zrobiłaś dla Isabelle, było naprawdę szlachetne z twojej strony – powiedział
James, na co Blatchley uniosła głowę znad pergaminów, lekko się wzdrygając.
Zapewne nie spodziewała się, że ktoś jeszcze znajdował się w klasie.
– Zrobiłam
to, co musiałam – rzekła z uśmiechem Amelia. – Ale ty także pomogłeś Izzie. Co
jej napisałeś na pergaminie? – zapytała zaciekawiona.
–
Napisałem, że jeśli Avery znów powie coś złośliwego, zamienię jej życie w
piekło.
– Też bym
chciała – uśmiechnęła się. – Tak bardzo nie chcę jej w kółku, ale nie mam na to
wpływu, skoro samodzielnie się zapisała.
– Jeśli
będziesz chciała, mogę dosypać do jej soku dyniowego, albo co ona tam pije, mocny
eliksir przeczyszczający. Z pewnością przez miesiąc nie opuści toalety, co ty
na to?
Amelia zaśmiała
się głośno, a James musiał przyznać, że miała naprawdę przepiękny uśmiech.
– Pomysł
zabawny, ale nie mam zamiaru łamać regulaminu, Potter. Może dyrektorka coś
poradzi. Porozmawiam z nią – rzekła dobitnie Blatchley.
– Jak
chcesz, ale jakby co, to wiesz, gdzie mnie szukać – uśmiechnął się cwanie
James, na co Amelia podążyła jego śladem. – Słuchaj… – powiedział po chwili,
lekko zmieszany. – Tak sobie pomyślałem, że może… umówisz się ze mną na randkę?
Ja jestem wolny, ty również z tego, co słyszałem.
– Nie –
powiedziała stanowczo Blatchley.
– Nie
jesteś wolna? Wciąż chodzisz z Dave’em?
– Jestem wolna,
ale nie umówię się z tobą, Potter. Może i jestem blondynką, ale to nie znaczy,
że jestem na tyle głupia, żeby nie wiedzieć, że poderwałeś już połowę dziewczyn
w tej szkole. Dlatego moja odpowiedź brzmi: nie.
Blatchley wzięła
do ręki swoje dokumenty, założyła torbę na ramię i wyminęła zdezorientowanego Jamesa,
opuszczając salę.
Potter nie
mógł uwierzyć, co przed chwilą się stało. Jeszcze żadna dziewczyna mu nie
odmówiła, a teraz, kiedy naprawdę chciał, żeby randka wypaliła, dostał kosza.
___
Ten rozdział pragnę wyjątkowo zadedykować drogiej mi Neithirze :* Wiem, że bardzo lubisz Jamesa... I mam nadzieję, że wciąż śledzisz świat blogowy gdzieś w tym chaosie naszych prywatnych spraw... że nadal śledzisz moje potterowskie opowiadanie, bo to dzięki Twoim komentarzom sprawiłaś, że warto nadal prowadzić KWS. Dziękuję :*:*
Co do rozdziału... Rozpoczynamy wątek Jamesa i Amelii. Chcę jednak uprzedzić, że tutaj ich relacja będzie inna, niż w moim krótkim opowiadaniu W pogodni za marzeniem.
Witaj, Dusiu!:) Dziękuję ślicznie za dedykacje, to przemiły gest:* Rozdział przeczytany i obiecuję, że niebawem pojawię się z komentarzem, bo nie lubię pisać na telefonie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś, pozdrawiam cieplutko i jeszcze raz dziękuję!:*
Wracam z komentarzem:)
UsuńJames w Twoich opowiadaniach jest dokładnie taki jak w mojej wyobraźni. Rozpływam się nad całokształtem tej postaci. Podoba mi się jego dojrzałe podejście do przyszłości i swojej kariery. Mam nadzieję, że uda mu się zrealizować marzenia i nie spotka na swojej drodze wielu przeciwności losu.
Nadal uważam, że rozdziały są za krótkie, jednak jestem pod wrażeniem, że w tak niewielkim fragmencie tekstu, potrafisz znakomicie zaprezentować postaci i dać nam powody, dzięki którym możemy obdarzyć sympatią Twoich bohaterów. Dodatkowo rozdziały zawierają ciekawe sytuacje i posuwają akcje do przodu.
Jestem pewna, że Amelia ulegnie względom Jamesa (Kto by się oparł:D). Nie dziwię się, że Amelia przypadła Potterowi do gustu, widać, że to obowiązkowa i pilna uczennica, ale również troskliwa i lojalna koleżanka, która nie boi się stanąć w czyjejś obronie i wyrazić swój sprzeciw wobec złego traktowania innych ludzi. Myślę, że utarła nosa Avery, choć nie wystarczająco, skoro dziewczyna i tak przewracała oczami w czasie przemówienia Izzie, ale mam nadzieję, że teraz pałeczkę przejmie Jim i da Ślizgonce nauczkę na przyszłość.
Ja również próbuję wrócić do blogowania, choć straciłam moje trzy zapasowe rozdziały w trakcie awarii komputera i teraz jest mi ciężko nadrobić zaległości.
Jeszcze raz dziękuję za dedykację, Dusiu, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko,
Neithiria.
W moich przemyśleniach James junior to na ogół taki trochę urwis, nie do końca zdajacy sobie sprawe z pewnych rzeczy, ale wbrew ppozorom dobry, odważny chłopak dla którego ważna jest rodzina. Właściwie trochę jak James senior, choć w kwestiach romantycznych zawsze patrzę na nich inaczej.
UsuńTen Twój, Dusiu, właściwie taki jest. Z jednej strony bożyszcze szkoły, znany i lubiany, świetny w quidditchu itd., ale z drugiej - to nie pozer, to człowiek, ktory ma przyjaciół, kochającą rodzinę, który dba o swoich bliskich, wie, czego chce, umie porządkować sobie priorytety i to mi się bardzo w nim podoba :p To, co myślę o Avery, dobrze wiesz :P a Amelię bardzo lubie i wiem, że ona wychowa Jamesa jeszcze bardziej ;p;p tak, że bedzie idealny :P choć nie, ja nie chcę,żeby on był idealny, bo ideałów nie ma. xD I tak najfajniejsze w nim jest to, jak trakuje Albusa.
A w ogóle to ja bym chciała jakąś wzmiankę o Lily, wiesz, taki sentyment :P
Tak sobie pogadałam o Jamesie, bo skoro wprowadzę go w przyszłym rozdziale u mnie (co będę ukrywać, że nie), to muszę dobrze sprawę przemysleć :P
Neithiria:
UsuńI właśnie o takie słowa mi chodzi... Czytam i nie mogę się nie uśmiechnąć, a to sprawia, że chce się otworzyć Worda i pisać dalej;) Dziękuję Ci serdecznie za ciepłe słowa :* I cieszę się, że mój James przypadł Ci do gust... Chyba każdy widzi w nim chłopaka radosnego, robiącego kawały, ale, kiedy trzeba, jest dojrzały i jest odpowiedzialny :) A z Amy będzie miał trudny orzech do zgryzienia... dziewczyna nie tak łatwo podda się urokom chłopaka. Potter musi się porządnie postarać o jej względny.
I przykro mi z powodu utraty rozdziałów :(( JA to nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mi się coś takiego przytrafiło... Na przyszłość mogę Ci doradzić, by zapisać sobie pliki na Dysku lub na pendrive, telefon... ;)
Condawiramurs:
Tak, opisałaś w bardzo szczegółowy sposób mojego Jamesa... właśnie taki miał być... Radosny chłopak, robiący kawały, ale jednocześnie opanowany i dojrzały, wiedząc, co chce od życia :)
I cieszę się, że lubisz Amy - ją też lubię i postaram się, by ona trochę wstrząsnęła Jamesem... I nie, ideału nie ma ;p
Wzmianka z Lily? Cóż, w najbliższych rozdziałach jej nie będzie, niestety, ale w dalszych, które będę pisała, postaram się ją jakoś ulokować ;)
Nie mogę się doczekać, kiedy poczytam trochę o Twoim Jamesie ;)
Dziękuję dziewczyny za komentarze :*:*
Dusiu, chciałam Cię o coś zapytać, a dokładnie o prawa autorskie do zdjęć, których używasz do szablonów. Tzn. sama chciałabym zrobić sobie szablon i zastanawiam się, czy mogę wykorzystać do niego zdjęcia modeli lub aktorów, jeśli są one wykonane przez konkretnego fotografa podczas sesji?
OdpowiedzUsuńZdjęcia, tekstury i kody, których używam ze stron mam wszystko zapisane w zakładce "Credit". Natomiast jeśli chodzi o zdjęcia aktorów, to wykorzystuje je z Google, więc nie wiem, czy to potrzebne, by zapisywać... raczej nie powinno to stanowić broblemu, ale możesz napisać, z jakiś stron korzystasz.
UsuńDziękuję bardzo:)
UsuńO matuchno mnie znowu tak dano tutaj nie było! Przepraszam, sama nie wiem, kiedy ten czas ucieka. Niemniej jednak zaległości nadrobiłam i jestem na bieżąco! Jeszcze raz przepraszam, za nieobecność u Ciebie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOk, sama wiem, jak to jest nie mieć czasu.
UsuńDziękuję Ci za znak, że wciąż jesteś ;)
*kiedy wchodzisz, by kontynuować historię, bo wreszcie znalazłaś chwilkę, ale zabija Cię nowy szablon...
OdpowiedzUsuńDzięki, groszku^^
UsuńWiesz co, nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie, że jestem już na bieżąco z tym opowiadanie, wszędzie elegancko zostawiłam komentarz i wgl. A tu dzisiaj weszłam na bloga i zerknęłam w odpowiednia zakładkę, patrze a tam rozdział z perspektywy Jamesa o którym zapomniałam xd Już naprawiam tn karygodny błąd!
OdpowiedzUsuńZabawna to była scena, kiedy wszyscy byli tacy zdziwieni, że James zawitał na spotkanie... ale widać, że poważnie traktuje swoją przyszłość. Tylko że akurat Harpie z Holyhead to jedyna druzyna na świecie, która przyjmuje wylącznie kobiety. No chyba, że postanowiłaś wprowadzic taki wątek, że drużyna zerwała już z tą tradycją i wspominałaś o tym wcześniej w opku a mi to wyleciało z pamięci.
Wgl nie wiem czy już to mówiłam, ale sam pomysł istniena gazetki szkolnej w Hogwarcie bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, ze Amelia da mu szansę i ze jego kariera w gazetce rozkwitnie :D
Och, ależ mi ta Avery zadziałała na nerwy, jak ja nie lubię takich ziewczyn, które same nic nie mają do zaoferowania światu, ale lubią się wyżywać na innych... taka typowa kretynka... Dobrze, ze Amelia jej nagadała. Kibicuję jej i Jamesowi, który, tak na marginesie, bardzo ładnie sie zachował, próbujac podnieść Izzie na duchu. Musi mieć dobre relacje z przyszłą bratową :D
No i naprawdę widać, ze James byl w szoku, ze w koncu jakaś dziewczyna dała mu kosza! Będą z tego kłopoty :D Teraz pewnie będzie jeszcze bardziej zdeterminowany, żeby wyciagnąć ją na randkę... jak juz mówiłam, trzymam za nich kciuki :D
Ogólnie fajny rozdział, niby było tylko to zebranie, ale sporo się na nim działo, pomiędzy bohaterami i napisałaś to bardzo fajnie i dynamicznie.
Czekam na kolejny rozdzial i pozdrawiam!
Zmieniłam tradycję przystąpienia kobiet do drużyny i wspomniałam o tym bodajże w dziewiątym rozdziale :) Ale spokojnie, trochę tym rozdziałów mam, więc mogło coś umknąć, ale jestem od tego by przypominać ;)
UsuńA tak wpadło mi do głowy, aby stworzyć szkolną gazetkę. Jakoś to podchwyciłam z serialu "Glee" :) Cieszę się, że pomysł się podobał. Mam też nadzieję, że spodoba Ci się pomysł Isabelle na Noc Duchów... sądząc po Twoich rozdziałach u Ciebie w opowiadaniu :)
W szkole znajdzie się osoba, która uważa się za niewiadomo kogo. Tu akurat inspirowałam się akcentem amerykańskich szkół, gdzie tam liczy się przynależność do grupy.
O tak, James był bardzo zaskoczony, że któraś mu odmówiła spotkania, więc z pewnością będzie musiał się napracować, aby zdobyć sympatię Amelii. A widać, że chłopakowi zależy na dziewczynie :)
Dziękuję ślicznie na opinię :*