„Zrobiłbym cokolwiek, by mieć Cię po mojej stronie.”
Adam Lambert – Another Lonely Night
Rok 1998r.
– Kiedy
dowiedziałam się całej prawdy, uwierzcie, było mi trudno się z tym pogodzić –
rzekła Naira. – Ale Aaron okazał się bardzo miłosierny wobec mnie. – Wampirzyca
spojrzała na swojego wujka z
uśmiechem. Jakoś z trudem zdołałem wypowiedzieć te słowa. Wydawało się to takie niedorzeczne. – Pomagał mi,
bym panowała nad swoimi zdolnościami magicznymi, a także wychował. Oczywiście
kucharki nic to tym nie wiedziały – uśmiechnęła się lekko na myśl o dawnych
czasach.
– Ale dlaczego
stałaś się wampirzycą? Czy to ty ją zmieniłeś? – zapytałem, zwracając się do
Aarona.
– Tak, to było
konieczne – powiedział ze smutkiem.
– Nie miałeś
wyboru. – Naira spojrzała na stryja ze współczuciem. – Musiał mnie i Agrypina zamienić
w krwiopijców – zwróciła się do nas. – Przez nas została wywołana wojna –
odparła, łapiąc swojego męża za rękę i spojrzała na niego czule. Wampir
odwzajemnił jej gest, unosząc lewy kącik ust do góry. – Zakochaliśmy się w
sobie, ale nasza miłość była zakazana. Byłam zwykłą pomocą kuchenną, służącą, a
Agrypin synem króla Grecji.
– Mój
ojciec nie pogodził się z tym, że ja, przyszły dziedzic tronu, zakochał się w
zwykłej dziewczynie, jak to sam określił – zaczął opowiadać Agrypin. – Dla mnie
jednak była tą jedyną, dlatego postawiłem przed ojcem ultimatum. Albo pozwoli
mi, bym poślubił Nairę i stała się przyszłą królową, albo zrzeknę się tronu. Niestety, ojciec nie zaakceptował mojego wyboru, dlatego postanowiłem uciec z domu i wziąć z
Nairą potajemny ślub. Mieszkaliśmy we wiosce, nie mieliśmy niewiele, ale to nam
w zupełności wystarczyło, mieliśmy siebie.
– I przez
to wywołaliście wojnę? – spytał z niedowierzaniem Mike.
– Tak, bo miałem poślubić księżniczkę Egiptu,
Izaurę, by tym sposobem zjednoczyć dwa potężne narody. Wiecie, sprawy polityczne. Faraon dowiedział się, że mój ojciec go oszukał, obiecał mu, że przekona mnie
do małżeństwa, lecz tak się nie stało. Kiedy trwały spory o tereny miast, w tym
czasie ja i Naira spodziewaliśmy się dziecka, urodziła nam się piękna córeczka
– uśmiechnął się na wspomnienie o tej chwili. Po chwili posmutniał. – Niestety
nie mogliśmy dłużej się nią nacieszyć. Wybuchła wojna i rycerze faraona
wkroczyli na tereny Grecji. Musieliśmy naszą córkę wywieść z miasta, by nie
stało się jej nic złego, więc poprosiliśmy Aarona, żeby się tym zajął.
– Małą
Nathashę wyprowadziłem daleko z miasta – odparł po chwili Aaron. – Znów spadł
na mnie ten obowiązek, by oddać dziecko. Na szczęście nasza zdolność czytania w
myślach sprawiła, że znalazłem odpowiedni dom dla ich córki.
– A co było
z wami? – spytałem, zwracając się do Nairy i Agrypina.
– Zaczęła
się wojna i… – urwał Agrypin, lecz po chwili kontynuował: – Faraon na
czele ze swoimi rycerzami zaatakowali naszą armię, ale niestety, ich liczba była o
wiele większa od naszej i przegrywaliśmy. Gdy ojciec zauważył mnie i Nairę wśród
walczących, wściekł się. Powiedział, że nie zasługuję na to, żeby walczyć za
swój kraj, więc wyzwał mnie na pojedynek. Ojciec
był ode mnie silniejszy, a furia, jaka go owładnęła jeszcze bardziej
spotęgowało jego zwycięstwo. Zadał mi cios w brzuch i pozostawił krwawiącego na
polu bitwy, bym umarł w męczarniach… Naira, gdy to zobaczyła, chciała mu się
przeciwstawić, lecz… ojciec był szybszy. Zranił ją.
– Na
szczęście Aaron przybył w samą porę – rzekła Naira. – Poprosiłam go, żeby
zmienił mnie i Agrypina w wampirów. Gubił się w myślach, nie wiedząc, czy słusznie postępuje, ale wiedział ile dla
niego znaczymy - powiedziała, kładąc dłoń na ramieniu Aarona. Po chwili kontynuowała: – Po przemianie staliśmy się silniejsi, więc… pokonaliśmy
rycerzy Egiptu. Wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej zostać w mieście, dlatego uciekliśmy.
– A co z
waszą córką? – zapytałem.
– Obserwowaliśmy
jak dorasta, jak przemienia się w piękną kobietę – uśmiechnęła się Naira, błądząc
we własnych wspomnieniach. – Od tamtego czasu chronimy z Agrypinem i Aaronem
nasze rodzinne drzewo genealogiczne. Z pokolenia na pokolenie obserwowałam
swoich krewnych… nawet po dzisiejszy dzień. Niestety, niektóre gałęzie się
urywały, bo Charwich dowiedział się o wszystkim, nie wiemy jak, ale dowiedział
się. Atakował naszą rodzinę, chcąc się zemścić na swoim bracie i na mamie.
Ostatnim razem, gdy zaatakował naszą rodzinę… - urwała, patrząc na mnie
uważnie, po czym lekko wygięła lewy kącik ust. – Było to czwartego lutego w
tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym roku. – Gdy to powiedziała, przez mój
kręgosłup przeszedł dreszcz. – Charwich tamtego dnia przesadził, bo nikogo nie
zamienił w wampira… tylko zabijał. W twoim przypadku zdecydował inaczej, co mnie
przyprawiło w osłupienie – dodała, spoglądając na mnie cały czas z uwagą.
Przez
chwilę nie mogłem wydusić słowa. Czwarty luty, tysiąc osiemset
dziewięćdziesiąty piąty rok – data mojej przemiany. Czyżby to była ta wielka tajemnica,
dla którego Charwich stworzył mnie krwiopijcą? Z zemsty?
– Chcesz mi
powiedzieć, że… ja – wskazałem palcem na siebie – jestem twoim… znaczy się…
waszym potomkiem – zwróciłem się do ich trojga. Dość trudno było mi poskładać
myśli, mając świadomość tego, że spoglądam na swoich przodków z czasów
starożytnych. Kiwnęli głowami. – Jeżeli tak, to dlaczego nie pojawiały się u
mnie umiejętności magiczne, gdy byłem człowiekiem, skoro jesteś czarownicą? –
spytałem Nairę, mając nadzieję, że to jakieś nieporozumienie.
– Umiejętności magiczne pojawiają się jedynie u dziewczynek – odparła od razu,
patrząc cały czas na mnie z uwagą, co mnie bardzo krępowało. – Widzę, że mi nie
wierzysz. Chodź, pokażę ci coś – dodała po chwili, wstając z miejsca, po czym
wyciągnęła do mnie rękę.
Wstałem. I
z niewiadomych mi przyczyn ująłem jej drobną dłoń.
Zaprowadziła
mnie do drugiego pomieszczenia – było bardzo małe, więc od razu zauważyłem na ścianach
narysowane drzewo genealogiczne Nairy i Agrypina. Oni – jako pierwsi przodkowie
– zostali namalowani u samej góry. Od nich gałęzie rozrastały się w dół jak u
wierzby, a przy każdej z nich były napisane imiona potomków.
– Niesamowite dzieło – usłyszałem za sobą głos Mika. Spojrzałem na niego, który z
wielką fascynacją spoglądał na drzewo.
– Rzuciłam
na to namalowane drzewo zaklęcie. Po urodzeniu naszego kolejnego potomka, gałąź
z imieniem samo pojawia się na drzewie. W ten sposób mamy na nich oko, dzięki
nim mamy kontakt z ludzkim światem. Czasami jednak to nie wystarcza, niektóre
gałęzie do tej pory stoją w miejscu – rzekła spokojnie. Podeszła bliżej do
ściany na wprost i dotknęła jej, uprzednio zamykając oczy.
Nagle poczułem
w sobie dziwne ciepło, które zaczęło krążyć w mojej krwi. W mojej głowie
pojawiły się jakieś nieznane twarze, a po chwili zorientowałem się, że widzę swoich
rodziców – bawili się ze mną na polanie, gdy miałem cztery lata. Ledwo
pamiętałem to wydarzenie, a teraz miałem wrażenie, że przeżywam je bardzo
wyraźnie. To był moment, gdy uświadomiłem sobie, że to wspomnienie Nairy – ona
nas obserwowała.
Kiedy
oderwała dłoń od ściany, to dziwne uczucie przestało krążyć w moich żyłach i
wspomnienie zniknęło.
– Spójrz – powiedziała,
patrząc na jeden wyznaczony na ścianie punkt. Podążyłem jej wzrokiem, po czym
po chwili zobaczyłem własną gałąź z imieniem. Podszedłem bliżej i dłonią
przyjechałem litery, a potem na imię mamy… taty… dziadków, których ledwo
pamiętałem. Z ledwością powstrzymywałem łzy w oczach.
W tym momencie
całkowicie im uwierzyłem – Aaron, Naira i Agrypin BYLI moimi przodkami.
Jak i
również Charwich.
__
Ok, nie wiem, co sądzicie o tym poście, ale ja bardzo go lubię i nie mogłam się doczekać kiedy Wam go przedstawię - ciekawa jestem Waszych opinii. Zaskoczeni?
I myślę, że już nadrobiłam Wasze zaległości i jestem na bieżąco. Choć głowy za to nie daję - piszcie, gdybym kogoś pominęła.
I myślę, że już nadrobiłam Wasze zaległości i jestem na bieżąco. Choć głowy za to nie daję - piszcie, gdybym kogoś pominęła.
Zazdroszczę takiego magicznego drzewa, sama chciałabym mieć takie w swoim posiadaniu ;) A na serio, mi rozdział się bardzo podobał. Trochę jestem zaskoczona tym powiązaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło w te zimne dni ;)
Cieszę się, że motyw z drzewem Ci się podoba :)
UsuńDziękuję ślicznie za opinię :*
Rozdział ogólnie mi się podobał.szczegolnie druga część, pomysł z drzewem genealogicznym, był strzałem w dziesiątke. To wzruszające, ze za pomocą magii powstało coś takiego i źe potomek rodu,jak w tym przypadku narrator, może coś takiego odczuwać ;). A tak wlasciwie to skąd cały ten ród, skoro pierwsi zostali zamienieni w wampiry? Czyzby i tak mogli miec dzieci? Hm... Mam zastrzeżenie co do opisu walki-czy nikogo z greckich wojowników nir zdziwiło, ze przed cheilą śmiertelnie ranny żołnierz zwalczył cała armie? No dobra, w dwie osoby, bo była jeszcźe N. Ale kobieta na polu walki, tez brzmi dziwnie? Czy faktycznie mogli sobie poradzić we dwójkę z tak duża ilością przeciwników? No chyba ze N użyła magii, wtedy miałoby to znacznie wiecej sensu , ale nie napisałas tego wprost. Ogolnie jednak sam pomysł, tej milosci, ktora z jednej streny była i jest pięknym prawdziwym uczuciem, a z drugiej doprowadziła swego czasu do wojny, no i sposob koligacji, bardzo mi sie spodobał. Czekam z niecieprliwoscia na 4.12 :)
OdpowiedzUsuńW rozdziale jest napisane, że Naira zaszła w ciąże jeszcze przed tym, jak Aaron zamienił ją w wampira... Naira i Agrypin doczekali się córeczki Nathashy, którą Aaron wywiózł z miasta... Po wojnie z Egipcjanami uciekli, by patrzeć, jak dorasta ich córka. I tak stworzył się pomysł Nairy, by obserwować jej ludzką rodzinę i chronić ją.
UsuńCo do wojny... rycerze Greccy nie zwracali uwagi na to, co się dzieje, bo przecież walczyli o życie, ale później mogli być zaskoczeni, że wygrali potyczkę. Agrypin i Naira (oraz Aaron) mieli siłę i szybkość, którą raczej zwykły śmiertelnik może nie dostrzec :) Mam nadzieje, że to Ci jakoś wytłumaczyłam, o co mi chodzi... bo generalnie opisywanie walk kiepsko mi idzie, więc rozumiem Twoje pytania, mogłam dokładnie tego nie opisać.
Naira umiała się bronić jeszcze przed przemianą i nie musiała wykorzystywać magii, Agrypin ją uczył walk, ponieważ był wojownikiem. I tak sobie pomyślałam, czemu silna i odważna kobieta nie mogłaby pomóc.. :)
Dziękuję ślicznie za opinię :*
Po raz drugi zabieram się za pisanie komentarza i znów mam pustkę w głowie i nie wiem, co napisać. Komentarz pewnie będzie przez to krótki, ale ostatnio mam trochę dużo na głowie.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że rozdział bardzo mi się podobał, szczególnie historia Nairy i Agrypina. Mimo że nie była do końca szczęśliwa, bo jednak musieli uciekać, by znaleźć szczęście, no i ostatecznie przez udział w wojnie nie mogli wychować swojego dziecka. Dobrze jednak, że w porę pojawił się Aaron i ich przemienił. Ostatecznie mieli wielkie szczęście, bo gdyby zostali ranni w okolicach południa, to pewnie byłoby dla nich za późno.
Podoba mi się też to, że oboje przez te wszystkie lata byli kimś w rodzaju aniołów stróżów dla kolejnych członków rodziny. Nie przypuszczałam jednak, że Sollyn będzie zaliczać się do członków tej rodziny. Fajny pomysł :) Zastanawiam się jednak, jakimi motywami kierował się Charwich, gdy zmienił go w wampira.
Na koniec jeszcze dwie uwagi.
Władca starożytnego Egiptu to faraon, nie król.
Druga sprawa to użycie zwrotu "koń trojański", który oznacza podstęp. U ciebie nie było mowy o żadnym podstępie. W końcu władca Egiptu wypowiedział wojnę, bo Grecy nie dotrzymali umowy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Charwich tym sposobem chciał się zemścić na swoim bracie i Sobii, którzy odwrócili się przeciwko niemu, chciał tym sposobem zniszczyć to drzewo, ale do końca mu się to nie udaje, ludzie Aarona pilnują rodziny Nairy i Agrypina. Czasem jednak pilnowanie całej rodziny jest niemożliwe. Jak w przypadku Sollyna.
UsuńDziękuję za wyłapanie błędów, już je poprawiłam :)
Dziękuję ślicznie za opinię :*
Och, umiejętności magiczne często dziedziczą tylko dziewczynki. Gdybym była chłopcem, czułabym się pominięta, heh. Również ten rozdział mi się pogadał, choć był przegadany. Trochę się dowiedzieliśmy. Wszyscy to jedna, wielka rodzina. No prawie. Ale dobrze że Mike się do ferajny nie zalicza, bo mogłoby się pokomplikować między nim a Sollynem.
OdpowiedzUsuń